Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 października 2002, 13:16

autor: Krzysztof Żołyński

Operation Flashpoint: Resistance - recenzja gry

Operation Flashpoint: Resistance, to oficjalny dodatek do Operation Flashpoint: Cold War Crisis, najlepszej, wojennej gry taktycznej roku 2001. Jego akcja toczy się kilka lat przed wydarzeniami mającymi miejsce w podstawowej grze.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Operation Flashpoint: Cold War Crisis to jedna z najsłynniejszych gier 2001 roku, obsypana deszczem nagród i obdarzona wielkim uznaniem graczy. To był prawdziwy szok. Pojawił się shooter, który w super realistyczny sposób oddawał atmosferę nowoczesnych działań wojennych. Akcja osadzona w czasach nie tak dawno zakończonej Zimnej Wojny, wspaniałe akcje bojowe, mnóstwo współczesnego uzbrojenia i pojazdów wojskowych. Operation Flashpoint pozwalało nam grać indywidualnie, albo kierować poczynaniami całego oddziału, kierować ciężarówkami i czołgami, latać bojowymi helikopterami i robić inne rzeczy, które zazwyczaj robi się na wojnie. Grafika była wręcz oszałamiająca, a intryga wciągająca i zapadająca w pamięć. Do tego znakomity edytor misji pozwalający rozbudować akcję i wybiec daleko poza ramy zakreślone przez istniejący scenariusz. A, i oczywiście multiplayer. Wszystko razem stworzyło idealny zestaw pozwalający na toczenie wojny.

To wszystko, o czym napisałem wyżej powraca w nowym dodatku opatrzonym tytułem Operation Flashpoint: Resistance. Tym razem Bohemia Interactive zdecydowała się stworzyć coś zupełnie nowego, dlatego nie mamy do czynienia ze zwyczajnym rozszerzeniem dodającym kilka map, a raczej z kompleksową przebudową utytułowanej poprzedniczki. OF: Resistance doinstalowuje wiele poprawek i ulepszeń do podstawowej wersji gry. Przede wszystkim poprawiono grafikę i ulepszono kod trybu multiplayer. Dzięki temu wszystko wygląda o niebo lepiej, a gra w sieci nie przyprawia o nerwicę.

Co by nie mówić, z punktu widzenia przeciętnego gracza zawsze najważniejsze są nowe misje. Tego elementu również nie zabrakło w Operation Flashpoint: Resistance. Tym razem otrzymujemy zupełnie nową kampanię składającą się z aż 20 misji-zarówno do solowych występów jak i gry zespołowej. Nie zabrakło też nowych pojazdów, uzbrojenia i całkiem świeżutkiego teatru zmagań, którym jest sporych rozmiarów wyspa.

Jak w wypadku Operation Flashpoint, także i tym razem interesująca fabuła została znakomicie skomponowana z toczącą się walką. Akcja Resistance dzieje się kilka lat wcześniej i pozwala nam wcielić się w rolę Victora Troski-byłego żołnierza oddziałów specjalnych, który pewnego dnia uznał, że ma dość walki. Nasz bohater osiedlił się na spokojnej sennej wyspie Nogova. Jest to zupełnie fikcyjne miejsce, ale jako żywo przypomina Bałkany. Niestety eks-komandos niezbyt długo cieszył się spokojnym i cichym życiem emeryta. Konflikt, jaki zaistniał między twardogłowymi komunistami a siłami reformatorskimi doprowadził do upadku rządu Nogovy. Na wyspie wylądowało radzieckie wojsko z zamiarem utworzenia marionetkowego rządu. Na czele oddziału okupacyjnego stanął znany z okrucieństw dowódca - pułkownik Aleksiej Vasilli Guba.

Mamy już wyraźny czarny charakter, a kto inny niż Troska mógłby zagrać rolę wybawcy. Tak też się stało. Victor, jako jedyny znający się na rzeczy obywatel wyspy, tworzy milicję, której zadaniem jest walka z okupantem. Tak wszystko się zaczyna.

Wszystko, co wam streściłem zobaczycie w postaci długich, zbudowanych na enginie gry „cutscenach”. To tradycja Operation Flashpoint. Pierwsza sekwencja ukazuje nam sielankowy żywot Troski na Nogovie. Tym brutalniej prezentuje się wtargnięcie na wyspę oddziałów radzieckich. Od razu chce się brać za karabin i walczyć.

Twórcy gry starają się podejść nas jak w kinie i kolejnymi filmami wprowadzać w akcję. Niestety przyniosło to raczej efekt znudzenia niż zainteresowania. Wszystko byłoby dobrze gdyby filmiki nie były tak długie i ładowały się szybciej.

Akcja gry jest znakomicie pomyślana, rozwija się w bardzo różnym tempie i obfituje w wiele nieoczekiwanych zmian i niespodzianek. Od czasu do czasu należy podjąć trudną decyzję, która zazwyczaj ma wpływ na wiele późniejszych wydarzeń i dalszy tok akcji. Dla przykładu, w pewnym momencie stajemy przed wielkim dylematem. Musimy zdecydować czy zdradzimy grupę partyzantów walczących z najeźdźcą i ocalimy w ten sposób kilku przyjaciół przed nieuchronną egzekucją. Trudna decyzja, prawda? Takich chwil jest znacznie więcej.

Nawet, jeśli nie trzeba podejmować, aż tak dramatycznych decyzji, jak opisywana przed momentem, to wiele z nich ma wpływ na to, co wydarzy się w następnej misji.

Większość z dwudziestu dodanych misji to długie i urozmaicone epizody. Przemierzamy okolice w skradzionych wrogowi pojazdach, unikamy pułapek, atakujemy konwoje, zdobywamy bazy. Generalnie każda misja to zupełnie inne wyzwanie. Muszę przyznać, że niektóre z nich są bardzo trudne. Zastanawiam się, dlaczego Troska i jego chłopcy zawsze wybierają najtrudniejsze cele. Na dodatek do dyspozycji mamy tak mało „save’ów”. Innym utrudnieniem jest fakt, że jeśli nie posiadacie odpowiedniej broni lub nie znajdziecie jej w czasie wykonywania misji w zasadzie nie ma sensu dalej grać, gdyż i tak raczej nie ukończycie zadania. Zresztą zbyt wielkie straty w ludziach również przekreślają szansę na sukces.

Przy okazji opowiem o arsenale, jakim może się pochwalić OF: Resistance. Wspomnę jedynie o nowościach, gdyż cała reszta jest doskonale znana. Tak, więc przybyły: pistolet Glock 17, karabin Skorpion Sa61, Beretta 92F, Uzi, FM-FAL i niszczycielska XM-177E2. Wybór broni jest tak wielki, że chwilami czułem się jakbym grał w rasowego shootera.

Jak dla mnie w OF: Resistance jest zbyt dużo bezsensownych wędrówek po okolicy, których jedyną funkcją jest zajęcie czasu grającemu. Jeśli mam być szczery to na spacer po lesie wolę się wybrać w naturze a nie na ekranie komputera. Nie oszukujmy się Operation Flashpoint instalujemy, żeby powojować, a nie podziwiać widoki. Jednak nie czepiam się tego zbyt mocno gdyż podejrzewam, że wymaga tego partyzancki model walki stosowany przez głównego bohatera gry.

Odkąd, Victor Troska podjął się dowodzenia milicją składającą się z byłych żołnierzy, ale i sporej grupy cywilów, jego bezustannym zmartwieniem są bardzo skąpe posiłki i nikłe zaopatrzenie w broń i amunicję. Twórcy gry postarali się, aby było jak najbardziej realistycznie, więc musimy wykorzystywać każdą okazję, aby zdobyć sprzęt bojowy. Są ku temu liczne okazje, ale to nie znaczy, że takie akcje są łatwe. Wiele z nich kończy się niepowodzeniem bądź wielkimi stratami w ludziach. Owszem, przeciwnikowi można podprowadzić czołg, samochód, czy inny pojazd, ale takie działania zazwyczaj wymagają dobrego zaplanowania taktycznego i sprytu. A co zrobić, jeśli mamy okazję pozbierać sporo broni wśród martwych przeciwników wiedząc, że tracimy mnóstwo cennego czasu, który można spożytkować na ukrycie się zanim pojawi się kolejna fala Rosjan?

Gameplay jest identyczny jak we wszystkich poprzednich wcieleniach gry, czyli zorientowany na detale. Widok zmienia się w razie potrzeby z pierwszej na trzecią osobę. Gra oferuje ponadto dwuwymiarową mapę, która jest znakomitym narzędziem i ułatwia dowodzenie jednostkami, a także pozwala sterować poczynaniami pojedynczych żołnierzy. Jest to bardzo dogodne miejsce do wydawania wszelkich rozkazów typu: posuwanie się naprzód, odwrót, uderzenie, itp., czyli wszystko, co jest niezbędne, aby odeprzeć atak najeźdźcy.

Gra oferuje standardowy zestaw pojazdów, jaki mieliśmy już okazję poznać przy okazji poprzednich gier, czyli czołgi, helikoptery i inne środki masowej destrukcji. Pojawiło się też kilka nowości w postaci samochodów osobowych, traktorów, łodzi, autobusów i motocykli. Te ostatnie były moimi ulubionymi pojazdami. Szkoda tylko, że są tak delikatne. Jeden fałszywy ruch i motor przechodzi do historii-znów idziemy pieszo. Fizyka jazdy jest zupełnie absurdalna. Pojazdy mają tendencję do podskakiwania i wpadania w poślizgi bez powodu.

Rzecz, która nie budzi większych zastrzeżeń to inteligencja żołnierzy, zarówno naszych jak i przeciwnika. Zazwyczaj zachowują się bardzo rozsądnie i nieźle radzą sobie na polu walki. Co prawda kilka razy przytrafiło się moim podwładnym, że zatrzymywali się na środku pola walki i w wielkim zamieszaniu kontemplowali swe życie, a innym razem zupełnie głupieli gdy wychodzili z ukrycia. Były to jednak tak marginalne sprawy, że nie warto o nich nawet pamiętać.

Na uwagę zasługuje także edytor misji, który pozwala wydłużyć czas spędzony z OF: Resistance. Tworzenie nowych scenariuszy to bardzo fajna zabawa.

Prawdziwe emocje zaczynają się, gdy gramy w multiplayerze. Tutaj mamy do spełnienia kilka ciekawych zadań i bardzo urozmaicone cele do zdobycia. Nie ma mowy o sukcesie, jeśli nie skoordynujemy działania drużyny i zaniedbamy obserwowanie okolicy-za każdym rogiem może się czaić niespodzianka. Dla potrzeb Resistance kod multiplayera został zoptymalizowany i poprawiony. Jednak nadal zdarzają się momenty, kiedy możemy zostać uwięzieni w ścianie, a czasami wręcz przechodzimy przez nią na drugą stronę.

Poruszając temat grafiki należy pamiętać, że engine, na jakim działa gra powstał półtora roku temu, więc zapewne zauważycie jego kilka słabych stron. Nie ma, co ukrywać jak na rynek gier jest on już „starawy” Oczywiście dla potrzeb nowej gry silnik został zmodyfikowany i poprawiony, ale to wciąż ten sam engine. Niestety pewnych granic nie da się przekroczyć. Twórcy gry główny nacisk położyli na poprawienie wyglądu krajobrazów. Wyspa Nogova wygląda prześlicznie. Stworzoną ją z wielką troską o mnóstwo maluteńkich detali. Kolorowa architektura, światła świecące w samochodach, spaliny wydobywające się z rur wydechowych i chmury przesuwające się nad wyspą. Te wszystkie szczególiki sprawiają, że Nogova staje się bardzo realna, niemal żywa. Nie zapomniano także o elementach humorystycznych, jak choćby Troska noszący koszulkę z napisem Operation Flashpoint.

Szkoda tylko, że wszystkie postaci są tak strasznie kanciaste, a modele ciała nie zmieniły się ani trochę. Widać, że próbowano ratować sytuację, bo zastosowano nową skórę, jak również ulepszone twarze. Jednak rezultat tych działań jest dość mizerny, gdyż stare, toporne, kanciaste modele, nawet z nową gębą wyglądają przeciętnie. Engine wciąż radzi sobie z renderowaniem dużej ilości żołnierzy lub pojazdów i nie dostaje przy tym czkawki, więc można powiedzieć, że jeszcze tym razem wyszedł obronną ręką. Jednak na przyszłość warto byłoby pomyśleć o bardziej radykalnych zmianach. Już dziś bardzo mu trudno rywalizować z nowoczesnymi silnikami stosowanymi w większości shooterów.

Efekty dźwiękowe to zupełnie inna sprawa. Wszystkie strasznie przypadły mi do gustu. Na ich przykładzie można tłumaczyć jak to działa, że wszystko zależy od malutkich elementów. W OF: Resistance zadbano nawet o takie drobiażdżki jak odgłosy kroków uzależnione od rodzaju terenu. Ponadto mamy wszelkie efekty otoczenia-od ćwierkania ptaków rozpoczynając a na szumie drzew i rzek kończąc. Muzyka, jaka pojawiła się w grze jest niezła i sprawdza się w swojej roli, bo nadaje rozgrywce niezły nastrój. To jest super, a teraz o tym, co cieszy trochę mniej.

Bronie nie brzmią zachwycająco, bo dość podobnie i nie zawsze naturalnie, ale ujmując sprawę ogólnie - da się przeżyć. Głosy podłożone pod poszczególne postacie są znacznie lepsze niż uprzednio, ale sam Victor przemawia wokalem z nienagannym angielskim akcentem. To troszkę śmieszy, zwłaszcza, że nagranie lektora mówiącego z rosyjskim akcentem nie jest większym problemem.

Nie da się jednoznacznie powiedzieć czy Resistance jest lepsza czy gorsza od poprzedniczek. Myślę, że jest po prostu inna. Pewne jest, że gra się fajnie i zabawa jest przednia, szczególnie, gdy uda się skrzyknąć kilku kumpli. Mamy tu dużo strzelania, ale też strategiczne planowanie, które jak mi się wydaje jest najmocniejszym atutem tej gry. Zgodnie z tradycją OF: Resistance nie należy do najprostszych, ale to zapewne cieszy większość jej fanów. Jeszcze nie słyszałem, żeby ktoś domagał się prostszych wersji.

Krzysztof „Hitman” Żołyński

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...

Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet
Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet

Recenzja gry

Mało które uniwersum tak wspaniale nadaje się na soczystego slashera jak Warhammer 40k. Miałem pewne obawy o Space Marine’a 2 – zwłaszcza że twórcy odwołali otwartą betę - te jednak wkrótce zniknęły jak czaszka heretyka pod butem sługi Imperatora.