Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 stycznia 2006, 11:58

autor: Szymon Błaszczyk

Mario Kart DS - recenzja gry

Mario Kart DS jest wielki! Nie jest to gra rewolucyjna, ale jakże wciągająca, a także mogąca się pochwalić świetną oprawą graficzną i dźwiękową. Nintendo tworzyło omawiany produkt długo i pieczołowicie, toteż efekty są takie, jak być powinny.

Recenzja powstała na bazie wersji NDS.

Któż nie zna legendarnej postaci Mario? Nie sądzę, aby jakikolwiek ceniący się gracz nie słyszał o wąsatym hydrauliku, który niegdyś podbił serca posiadaczy C64, a następnie kolejnych liczących się platform. Pomagaliśmy mu pokonywać etapy pełne pułapek i wrogich mu bestii, toczyć tenisowe pojedynki, a nawet grać w pinball. Jednak to już przeszłość, jego ojcowie z Nintendo postanowili nieco odświeżyć osławione imię i przenieść Mario w realia zręcznościowych wyścigów gokartów. I owszem, uczynili to już dwa lata temu, jednakże w sposób nie tak znakomity jak w przypadku omawianej pozycji. Panie i Panowie, przed Wami Mario Kart!

Rozgrywka

Menu jest ładne, przejrzyste i co ważne – może być w pełni obsługiwane za pomocą Stylusa. Trybów dla pojedynczego gracza jest sporo, co nie oznacza, że twórcy nie mogli się pokusić o nieco większy zasób mini-gierek. Niestety, w całej grze mikrofon praktycznie nie będzie wykorzystywany, nie mówiąc o innych ciekawych rozwiązaniach, które miały miejsce choćby w Another Code. Mimo że jest to inny gatunek – DS jest platformą słynącą przede wszystkim z niekonwencjonalnych rozwiązań, toteż wymagania muszą być odpowiednio wysokie.

Multiplayer prezentuje się bardzo atrakcyjnie, a to za sprawą wprowadzenia możliwości konkurowania z innymi posiadaczami Mario Kart bez opuszczania domowego zacisza. Obraz całości w trybie dla wielu graczy psuje szczegół, który może się nie spodobać. Otóż, oczekiwanie na przeciwników jest relatywnie długie. Winowajcą jest prawdopodobnie nienajlepsza wyszukiwarka tworząca zbyt wiele jednoczesnych połączeń, a tym samym zrywająca już te prawie nawiązane. Może nie jest to istotna wada, ale przyznam, że czasami takie monotonne wyczekiwanie działa na nerwy. Większość następnych produkcji niewątpliwie będzie obsługiwała WFC, więc Nintendo ma szansę na udoskonalenie źle zaprogramowanego kodu sieciowego.

Wielki, dziki i mało rozgarnięty, ale pędzi na pęknięcie skorupy.

Oczywiście Mario Kart to również rywalizacja pomiędzy osobami niekoniecznie oddalonymi o tysiące kilometrów. Mam tu na myśli standardowy (dla przenośnych konsolek) multiplayer, niczego mu nie brakuje, a na dodatek aż siedem (WFC = maks. 4 osoby uwzględniając siebie) osób może grać na założonym przez gospodarza serwerze bez włożonego do slotu kartridża.

Ilość opcji konfiguracyjnych nie imponuje. Przede wszystkim boleję nad brakiem możliwości wyłączenia elementów interfejsu. Ten co prawda jest zupełnie dobry, ale po nie potrafię odwrócić uwagi od losującego bonus kwadracika.

Znacznie bardziej podoba mi się to, co widzimy na dolnym ekraniku. Standartowo widnieje tam przybliżony kawałek toru z uwzględnieniem innych, interaktywnych detali. Nie zabrakło także listy przeciwników i nieco bardziej oddalonego rzutu trasy, który pomaga nam stwierdzić, jak dużą przewagę osiągnęliśmy. Interesującym dodatkiem jest pomoc w formie informacji o aktualnie posiadanym power-upie znajdującym się w rękach innego kierowcy gokarta. Zaawansowani multiplayerowcy powinni pamiętać o zwracaniu uwagi na tę małą podpowiedź.

Single a Multi

Powiem wprost – multiplayer wciągnął mnie zdecydowanie bardziej aniżeli tryb dla pojedynczego gracza. Co tu dużo mówić – poza wspomnianymi niedogodnościami jest on wspaniały. Nieustanna rywalizacja ze graczami z krwi i kości sprawia wielką frajdę niezależnie od tego, na jakiej pozycji wylądujemy na mecie. Tego trochę zabrakło w singlu, więc po włączeniu konsolki zdecydowanie bardziej wolę się nieco pomordować, znaleźć kilku kompanów i stoczyć emocjonujący pojedynek na jednym z torów.

Czy wobec tego Mario Kart jest niewarty swej ceny, jeżeli naszym celem jest tylko i wyłącznie samotna rozgrywka? Odpowiedź brzmi – nie! Zabawa jest bardzo przyjemna, aczkolwiek brakuje jej tego błysku, którym może się poszczycić tryb klasyfikujący nasze dokonania w Internecie. Powodem nie jest słabe AI przeciwników, szerokie tory czy średnie uczucie prędkości (bez obawy, w przypadku opisywanej produkcji nie są to wady!). Jak na mój gust, powodem jest utrata specyficznego klimaciku, jaki towarzyszy grze na handheldzie z mieszkańcami różnych kontynentów naszego globu. AI prezentuje stosunkowo bierną postawę w porównaniu z naszymi agresywnymi poczynaniami. W wyniku tego samotny gracz nie ma żadnej motywacji do wcielania się w bohaterów-gigantów, gdyż korzyści czerpane z agresywnej jazdy są nikłe. Niemniej zabawa wciąż jest niezła.

Fizyka

Wyjaśniam podstawową rzecz – Mario Kart ma charakter czysto zręcznościowy. To nie jest typ wyścigów polegających na ciągłym kontrowaniu popełnionych błędów, lecz opierający się na szczęściu i prawidłowym wykorzystywaniu licznych bonusów. Tu nie wpadamy w niekontrolowane poślizgi (co najwyżej prokurujemy je sami), nie demolujemy pojazdu, a nawet nie wiemy, z jaką prędkością pędzimy. Po prostu świetnie się bawimy i staramy się pokonać przeciwnika. Może i brzmi to banalnie, ale w praktyce sprawdza się znakomicie!

Błękitna woda, złocista plaża i blondyna w sportowej bryce.

Metod na unieszkodliwienie przeciwnika lub usprawnienie naszego bolidu jest wiele. Dostępne są turbo dopalacze, mordercze grzybki szukające najbliższego rywala, duszki brudzące ekran innego gracza (wbrew pozorom, skuteczny gadżet!), a nawet niezwykle skuteczny bonus przeistaczający nas w żywy pocisk! Ciężko nie odnieść wrażenia, że jest tego sporo. Nie mniej jest rodzajów gokartów, ba – rzekłbym, iż ich liczba zadowoli każdego. Mario kieruje Dasherem, wielki goryl Rambi Riderem, a królewna Brzoskwinka Royalem. Przy czym warto zaznaczyć, że każda postać może sobie wybrać jeden spośród dwóch bolidów, które nie różnią się w znaczący sposób. Sześć współczynników określa każdy z wehikułów, mowa tu o szybkości, przyspieszeniu, wadze, skrętności, skuteczności przedmiotów oraz poślizgów. Osobiście najczęściej zasiadam za sterami Dashera Mario, gdyż jego statystyki są bardzo wyrównane, a wykorzystywanie bonusów przynosi wiele profitów.

Osobną pochwałę kieruję do projektantów tras. Co ważne, jest ich naprawdę dużo, bo ponad dwadzieścia! Wszystkie zróżnicowane, kolorowe i pełne skrótów – nic dodać, nić ująć.

Walory techniczne

Grafika jest podobnej jakości jak ta w Super Mario 64 DS, co należy rozumieć „jest bardzo dobra”. Każdy element został wykonany z wielką dbałością. Przede wszystkim podobają się modele gokartów oraz postacie, chociaż miejscami przydałoby się zaaplikować nieco więcej polygonów. Wspomniane w poprzednim akapicie trasy również prezentują się okazale – grafikom należą się głośne brawa!

Do oprawy dźwiękowej nie można się przyczepić, co prawda muzyczka może się po pewnym czasie znudzić, ale nim to nastąpi z przyjemnością można ją pogłaśniać. Malkontenci i tak będą narzekać, że zbyt cukierkowa, że tylko dla dzieciaków. Bardzo spodobał mi się detal – podczas pokonywania ostatniego okrążanie muzyka staje się intensywniejsza i motywuje nas do jeszcze lepszej jazdy. Takie niby mało istotne elementy śrubują ostateczną ocenę gry.

King Kong jest wieczny. Mario zresztą też.

Podsumowanie

Muszę to powiedzieć – Mario Kart DS jest wielki! Nieprzerwanie od ponad tygodnia non-stop odpalam konsolkę i staczam kolejne pojedynki z wirtualnymi lub żywymi graczami. Nie odczuwam żadnego znużenia, wręcz przeciwnie – apetyt ciągle wzrasta. Nie wątpię, że ta recenzja wygląda jak jeden zlepek pochwał i zachwytów. Nieprzypadkowo. Mario Kart to gra może nie rewolucyjna, ale jakże wciągająca, a także mogąca się pochwalić świetną oprawą graficzną i dźwiękową. Nintendo tworzyło omawiany produkt długo i pieczołowicie, toteż efekty są takie, jak być powinny.

Szymon „SirGoldi” Błaszczyk

PLUSY:

  • doskonała zabawa na wiele, wiele tygodni!
  • kapitalny multiplayer;
  • grafika;
  • dźwięk;
  • wszystko inne!

MINUSY:

  • irytujące oczekiwanie na innych graczy w multi;
  • nieco słabszy single player.
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.