Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 listopada 2001, 10:56

autor: Jacek Hałas

Legends of Might and Magic - recenzja gry

Legends of Might and Magic to pierwsza gra z serii M&M, nastawiona głównie na rozgrywkę wieloosobową. Nareszcie można skompletować wraz ze swoimi przyjaciółmi drużynę marzeń i ruszyć do walki z najpotężniejszymi magicznymi potworami.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Gry spod znaku Magii i Miecza już od wielu lat rozbawiają kolejne pokolenia graczy. Wraz z upływem lat ta jakże chlubna saga stale powiększała się o produkcje z coraz to nowych gatunków. Pierwsze gry z serii Might&Magic były niezwykle skomplikowanymi cRPG-ami, bazującymi na takich hitach jak Dungeon Master czy chociażby Eye of the Beholder. Pomimo tego, że były skierowane do wąskiego grona graczy odnosiły niebywałe sukcesy. Wiązało się to przede wszystkim z ogromem świata - tysiącami ciekawych questów, ciągłymi walkami i zbieraniem coraz to potężniejszych artefaktów czy też magicznych zwojów. Z czasem jednak developerzy zaczęli zauważać, iż same cRPG-i to za mało. Uraczono nas więc całą serią produktów o Bohaterach Magii i Miecza (Heroes of Might&Magic a ostatnio Heroes Chronicles). Po raz pierwszy zdecydowano się na wprowadzenie elementów czysto strategicznych. To nie był jednak koniec! Po kilku latach pojawiła się pierwsza, historyczna gra akcji osadzona w tym światku – Crusaders of Might&Magic. Produkt ten odniósł jednakże dosyć umiarkowany sukces, pomimo ciekawej oprawy i dużych pokładów grywalności. Przypuszczam, iż najprawdopodobniej było to związane ze stosunkowo niewielkim pokrewieństwem z resztą serii co mogło nie spodobać się maniakom zakochanym we wcześniejszych produktach 3DO. Nie zniechęciło to na szczęście wydawcę, który postanowił wydać kolejny pionierski produkt – omawiany dziś Legends of Might&Magic, którego tym razem zaliczymy do gatunku FPS. Czy będzie to kolejna nieudana próba wkroczenia na nieznany teren czy też może nieoczekiwana niespodzianka? Przekonajmy się!

Na samym początku wita nas bardzo ciekawe intro, które zapowiada mnóstwo akcji i niestandardowych technik walki. Widzimy w nim przedstawicieli licznych profesji, którzy z różnych powodów zjeżdżają na specjalny turniej. I to tyle jeżeli chodzi o fabułę! Żadnych szczegółów a tym bardziej tak oczywistych w dzisiejszych czasach spraw jak nieoczekiwane zwroty akcji w tej produkcji nie uświadczymy! Rozumiem, że jest to typowa gra akcji ale brak fabuły już na starcie zniechęci do niej pokaźną grupę osób. Na pocieszenie mogę powiedzieć, że w grze pojawia się większość profesji z serii Heroes of M&M ale o nich za chwilkę. Teraz skoncentrujmy się na trybach zabawy.

Legends of M&M to gra stworzona z myślą o rozgrywkach sieciowych. Na początku musimy wybrać rodzaj połączenia a następnie wiele szczegółów dotyczących samej rozgrywki. Kolejnym krokiem będzie określenie ile rund mają trwać poszczególne pojedynki zanim któraś ze stron ostatecznie wygra, w jakim czasie będziemy musieli osiągnąć wyznaczone cele czy też ilu graczy będzie mogło stanąć przeciwko sobie na pojedynczej planszy (do szesnastu). Na koniec wybieramy jeszcze planszę a po jej załadowaniu stronę konfliktu (dobro lub zło). Znaczącą wadą gry jest pominięcie trybu singleplayer. Mamy tu co prawda coś w rodzaju rozgrzewki ale beznadziejne boty skutecznie zniechęcają do dalszych treningów.

Autorzy Legends of M&M przygotowali kilkadziesiąt zróżnicowanych plansz. Jedyną ich wspólną cechą jest osadzenie w średniowiecznych realiach świata gry. Czekają nas pojedynki w jaskiniach wypełnionych lawą, wioskach, otoczonych fosą grodach czy też w lochach potężnych zamczysk. Lokacje na pierwszy rzut oka sprawiają dobre wrażenie – są duże i zagmatwane (co z pewnością uatrakcyjni całą zabawę). Niestety nie mogę się tu wypowiedzieć w samych superlatywach. Nie uświadczymy tak oczywistych w dzisiejszych czasach spraw jak chociażby ruchome elementy otoczenia. Jest to niewybaczalne posunięcie, w końcu engine potrafiłby sobie z takimi elementami poradzić. Co z tego, że woda i zabudowania wyglądają pięknie jak większość z nich wykonano na zbliżonym schemacie a na dodatek jedynymi rzeczami, które możemy „użyć” są drzwi i ewentualnie okna.

Stając do walki z przeciwnikiem możemy opowiedzieć się po stronie dobra lub zła. Każda ze stron pozwala na wybór trzech zróżnicowanych profesji. Większość z nich znamy już z innych gier Might&Magic a więc każdy będzie mógł wejść w ciało ulubionego nekromanty czy wojownika. Stronę dobra reprezentują: Paladyn – wojownik, któremu nie są obce sztuki magiczne chociaż z oczywistych względów preferuje walkę w zwarciu, władający siłami natury Druid oraz Czarodziejka, która jak można się domyślić prowadzi walkę z dystansu, zdając się na liczne czary. Zło z kolei wystawia do boju znakomicie wyszkoloną wojowniczkę, która co prawda potrafi czarować ale robi to tylko w ostateczności, Heretyka czyli coś na kształt nekromanty z tą różnicą, że ten osobnik potrafi walczyć wręcz jeśli zajdzie taka potrzeba oraz Łucznika, który podobnie jak Czarodziejka unika walki wręcz.

Każda z plansz wymaga od grających wykonania określonych celów. Na początek polecam ratowanie księżniczki. Dobra drużyna będzie musiała ją odnaleźć i eskortować do bezpiecznego miejsca (karety!) a zło będzie oczywiście starało się ją za wszelką cenę wyeliminować. Eskortowanie „rycerza” jest stosunkowo zbliżone do etapów z księżniczką ale podczas misji trzeba pokonać praktycznie całą planszę a więc teoretycznie powinno być trudniej. Na szczęście eskortowana osoba jest bardzo wytrzymała a na dodatek może być sterowana przez jednego z graczy. To powinno zdecydowanie utrudnić wykonanie celu złej drużynie. Kolejny rodzaj misji polega na dotarciu do magicznego miecza. Ta z drużyn, która zdobędzie go pierwsza wygrywa. I wreszcie ostatni tryb zabawy, moim zdaniem najciekawszy – walka ze smokiem. Ekipa, która go ukatrupi wygra cały pojedynek. I to by było na tyle! Musicie przyznać, że 3DO niespecjalnie się tu przyłożyło. Nawet taki Hired Team Trial, który nie był produktem wybitnym oferował ciekawsze tryby a tym samym dłuższe obcowanie z grą. W szczególności zabrakło większej ilości etapów drużynowych.

Technika walki w Legends of M&M nie odbiega zbytnio od innych sieciowych FPS-ów. W misjach polegających na eskorcie najważniejszą kwestią jest praca zespołowa a także dobra znajomość mapy. Nie do końca dopracowano natomiast etapy ze zdobywaniem mieczyka oraz walkę ze smokiem. Podczas większości rozgrywek panuje tu ogromny chaos.

Każda z postaci może walczyć przy użyciu zaledwie dwóch broni – jednej zwykłej a drugiej magicznej. W tym drugim przypadku istotną kwestią jest ilość many potrzebnej do rzucania czarów. Podstawą kolejnych zwycięstw jest udana gra zespołowa. Wojownicy idą zazwyczaj na pierwszy ogień, starając się wyeliminować tych osobników z drużyny przeciwnika, którzy walczą na dystans.

Dużym utrudnieniem podczas prowadzenia kolejnych potyczek jest natomiast bardzo słabe wykorzystanie potencjału zakupionego engine’u. 3DO popełniło wiele błędów. Postacie mogą na przykład przenikać przez siebie co jest zupełnym nieporozumieniem. Niepotrzebnie wymuszono również obowiązek „ręcznego” otwierania drzwi. Jeżeli nie przyporządkujemy tej czynności do któregoś z klawiszy myszki to w ogniu walki możemy mieć niemałe problemy, szczególnie uciekając w odosobnione miejsce ranną postacią. Podczas walki wręcz nie możemy blokować nadchodzących uderzeń ponieważ nie ma takiego klawisza a więc liczą się tu tylko sprawne paluszki (kto pierwszy zaklika przeciwnika na śmierć...). Kolejnym minusem gry jest beznadziejne AI przeciwników sterowanych przez komputer. Eskortowana księżniczka czy też rycerz bardzo łatwo mogą „zaciąć się” w otoczeniu co skutecznie uniemożliwi wykonanie misji. To samo tyczy się potworków napotykanych w czasie walki. Większość z nich stoi w miejscu bądź też bezmyślnie zaczyna biec w naszym kierunku nie zważając na lecące w ich stronę pociski. Niewielkim pocieszeniem może być fakt, iż większość z takich potworków przeniesiono w głównej mierze z hitowego Heroes of M&M. Na naszej drodze spotkamy więc zastępy troglodytów, tytanów, goblinów, orków, kościotrupów, liczów, ważek czy chociażby bazyliszków.

Oprawa audiowizualna gry z pewnością nie zasługuje na jakieś okrzyki radości. Pomimo dobrego engine’u gra wygląda zaledwie przeciętnie. Tak jak już wspomniałem – plansze są puste i jedynym elementem, który je ratuje jest niezła architektura. Dociekliwi gracze znajdą zapewne mnóstwo ukrytych pomieszczeń wypełnionych bonusami (np. powerupem umożliwiającym strzelanie kurczakami!!). Najgorzej prezentują się natomiast przeciwnicy i to zarówno Ci, którzy stanowią „tło” walk jak i, co najważniejsze, sterowani przez innych graczy. Większość z nich pokryto bardzo kiepskimi teksturami. To jednak nic w porównaniu z animacją ich ruchów. Ta przywodzi skojarzenia z grami wydanymi dobrych kilka lat temu kiedy trójwymiarowe FPS-y zdobywały dopiero rynek. Nie wiem czy jest to objawem lenistwa producentów czy też pośpiechu podczas tworzenia kolejnych elementów gry. Jest to w każdym razie błąd niewybaczalny a zarazem jeden z poważniejszych zarzutów jaki można postawić produktowi 3DO. Nieco lepiej przedstawia się warstwa dźwiękowa. Odgłosy walki na miecze, rzucania czarów czy też dźwięki otoczenia prezentują się dość dobrze. Szkoda tylko, że autorzy przygotowali zaledwie dwa utwory muzyczne. Jest to kolejny dowód na to w jakim pośpiechu tworzono Legends of M&M.

A jak się w to pogrywa w Sieci? Największym atutem gry jest duża szybkość podczas walk online. Słabsza grafika pozwala na płynną grę nawet przy użyciu niezbyt mocnych łącz. Postacie dobrej i złej strony zostały perfekcyjnie wyważone. W każdej z drużyn mamy i wojowników i równie przydatnych magów. Oczywistym jest fakt, iż każda z tych postaci wymaga zastosowania odrębnej taktyki. Architektura plansz również pozwala na wykonywanie wielu ciekawych zagrań. Da się zauważyć, że każdy z etapów został przystosowany do określonego rodzaju zabawy (np. małe miasteczko do eskorty a lochy do walk ze smokiem). Najbardziej przeszkadza natomiast uciążliwe otwieranie drzwi oraz liczne błędy, które często potrafią zniechęcić do dalszej rozgrywki. Gra nie wymaga od nas mocarnego sprzętu. Minimalne wymagania Legends of M&M to Pentium II 300MHz, 64MB RAMu oraz akcelerator z minimum 16MB na pokładzie (np. Riva TNT). Taki sprzęt pozwoli na płynną grę w mniejszych rozdzielczościach i przy niskich detalach. Do rozwinięcia pełni skrzydeł gra potrzebuje 128MB RAMu oraz lepszy akcelerator (Riva TNT2 lub GeForce 1 w zupełności wystarczą). Jedynym zgrzytem jest stosunkowo duża ilość miejsca jakie gra potrzebuje do instalacji – prawie 600MB. Nie zapomnijcie również o DirectX 8 a także odpowiedniej konfiguracji połączenia internetowego!

Legends of M&M to gra skierowana do nietypowego grona graczy. Największą przyjemność będą zapewne czerpali Ci, którzy posiadają średniej szybkości łącze a chcieliby zasmakować sieciowego FPS-a. Niestety jest to produkcja wprost przepełniona błędami. Poza uproszczeniami w oprawie audiowizualnej, które da się jeszcze jakoś przeboleć posiada całe mnóstwo mniejszych i większych błędów mogących w znaczącym stopniu obniżyć jakość zabawy. Cała gra wygląda na niedopracowaną i wydawaną w pośpiechu. Wiele elementów pozostawiono w niedokończonej postaci. Miejmy tylko nadzieję, że wkrótce pojawi się ulepszona wersja Legends of M&M gdyż w obecnej postaci jest to produkt wyłącznie dla zakochanych w serii Might&Magic bądź też niewymagających graczy, którzy szukają oryginalnej „sieciówki”.

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!