Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 listopada 2001, 10:32

autor: Michał Bobrowski

Command & Conquer: Red Alert 2: Yuri's Revenge - recenzja gry

Yuri’s Revenge to tzw. expansion pack który rozbudowuje podstawową wersję gry Red Alert 2 o wiele nowych, jeszcze bardziej uatrakcyjniających zabawę elementów.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Welcome back, Commander...

Od wydania Red Alert 2 minął już ponad rok. Światową premierę tytuł ten miał 24 października 2000 roku. Natomiast 12 października tego roku pojawił się zapowiadany już od dawna Yuri's Revenge. Zapytacie zapewne, dlaczego piszę coś na temat dat – cóż... tak się składa, że rok czasu na bardzo dynamicznym rynku, jakim niewątpliwie są gry komputerowe to naprawdę spory kawałek czasu. O ile w gatunku znanym jako strategie czasu rzeczywistego bardzo trudno jest wprowadzić istotne zmiany w samej idei gry, o tyle oprawa graficzna wciąż ewoluuje i aktualnie „standardem” stała się już grafika w pełni trójwymiarowa. W takiej oto rzeczywistości w sklepach „ląduje” Red Alert 2: Yuri's Revenge... Czy po tak długim oczekiwaniu spełnił on oczekiwania miłośników całej serii Command & Conquer?

Lenin wiecznie żywy...?

Z okładki dodatku spogląda na mnie główny antybohater, tytułowy Yurii. Ten tajemniczy osobnik towarzyszył nam już w podstawowej części gry. Jak niektórzy z was pamiętają, próbkę jego możliwości mogliśmy zaobserwować już w intro wprowadzającym do Red Alert 2, kiedy to za pośrednictwem „słuchawki z zakręconą antenką” ;-)) przejął kontrolę nad oficerem dyżurnym w amerykańskiej bazie rakietowej. Tym razem ten szalony naukowiec nie zamierza być „detalistą”... Dzięki dominatorom psychicznym rozmieszczonych na całym świecie zamierza on przejąć całkowita kontrolę nad wszystkimi ludźmi. W tym miejscu muszę pochwalić autorów scenariusza za parę elementów, z których niektóre, w świetle aktualnych wydarzeń nabierają nowego znaczenia. Trudno nie zauważyć, że zamysłem autorów było maksymalne upodobnienie Udo Kiera, aktora, który wcielił się w postać Yurija do niejakiego Włodzimierza Iljicza Uljanowa. (fragment z jego pomnika, który swego czasu stał w Nowej Hucie nadal gdzieś leży w mojej szafie...;-)). Podobnie jak „ojciec rewolucji”, głównym polem działalności Yurija jest „maksymalne mieszanie ludziom w głowach”. Dzięki zakazanym eksperymentom (m.in. nad bronią biologiczną...) rozwinął on technologie pozwalające kontrolować umysły, tworzenia zastępów mutantów i wiele innych „niekonwencjonalnych” technik bojowych... O ile, na uśmiechniętego prezydenta Romanowa patrzyliśmy z lekkim przymrużeniem oka, o tyle na osobnika dysponującego wspomnianym wcześniej arsenałem trudno nawet dążyć odrobiną sympatii w czasach, gdy w kolejnych skrzynkach pocztowych lądują kolejne przesyłki z wąglikiem, a pewien „brodaty mąciciel umysłów” wysyła zastępy terrorystów-samobójców... Warto w tym miejscu wspomnieć również, że wydarzenia z 11 września miały również bezpośredni wpływ na... Red Alerta 2. (w kilka dni po zamachu kierownictwo niektórych olbrzymich hipermarketów sprzedających gry komputerowe w USA poleciło wycofać z półek sklepowych ten tytuł, z uwagi na sekwencje pokazujące zniszczenia w amerykańskich miastach).

System control...online

Muszę przyznać, że po zainstalowaniu Red Alert 2: Yuri's Revenge spotkała mnie dość przykra niespodzianka – po wybraniu opcji single player niestety nie znalazłem kampanii, która pozwoliła by mi stanąć u boku „nowego wcielenia Lenina”. Zamiast tego autorzy umożliwili nam „standardowy” wybór: Sowieci i Alianci. Jedyną możliwością przejęcia kontroli nad wojskami Yurija jest tryb gry wieloosobowej, lub „odpalenie” trybu skirmish... Duża szkoda, gdyż byłem niezmiernie ciekawy, jak wyglądałby film kończący zwycięską kampanię po stronie Yurija ;-)).

Zamiast tego programiści z Westwood po raz kolejny serwują nam doskonale wykonane wstawki filmowe (i po raz kolejny po obu stronach konfliktu naszymi głównymi rozmówcami są bardzo atrakcyjne niewiasty. Nie zamierzam zdradzać wam całej fabuły poszczególnych kampanii, powiem tylko, że stoją one na przyzwoitym poziomie (choć ten, liniowy schemat scenariusza jest już dość wyeksploatowany...). Tymczasem zaglądnijmy na front.

Na Zachodzie bez zmian?

Jak sygnalizowałem już na wstępie, oprawa graficzna pozostała niezmieniona. Z jednej strony to dobrze, gdyż miłośnicy serii od razu poczują się „jak w domu”, z drugiej jednak po dłuższym kontakcie np. z innym produktem Westwooda, Emperor: Battle for Dune ma się odczucie swoistego „kroku wstecz”. Zastój w grafice w pewnym stopniu rekompensują nowe jednostki, jak również wprowadzenie na pole walki całkowicie nowej strony konfliktu. O ile sowiecki Boris (prawdziwy „killer piechoty” potrafiący na dodatek wezwać wsparcie Mig-ów), czy aliancka Battle Fortress (ruchoma konstrukcja dysponująca potężną siłą ognia) stanowią mimo wszystko przykład „konwencjonalnego” uzbrojenia o tyle większość jednostek Yurija stanowi przykład popuszczenia wodzy fantazji przez twórców gry. W jego szeregach napotkamy m.in. Brute (zmodyfikowanego genetycznie potwora, szczególnie skuteczną w starciu z pojazdami), Virus (jednostkę piechoty uzbrojoną w karabiny dalekiego zasięgu strzelające toksycznymi pociskami) czy Gattling Tank (czołg uzbrojony z śmiercionośne karabiny maszynowe, które w miarę upływu czasu zyskują coraz większą szybkostrzelność). Dodać należy również, że ich wykorzystanie wymaga od graczy zastosowania nieco odmiennych metod walki. Niestety, w przypadku kampanii jednostki takie, jak Brute, Gattling Tank czy Virus stoją po przeciwnej linii frontu, przez co praktycznie osoby pozbawione dobrego dostępu do sieci bardzo dużo tracą (bo ileż, razy można rozpoczynać rozgrywkę w trybie skirmish?).

W sieci...

W tym miejscu dochodzimy do jednego z ważniejszych mankamentów tego dodatku – bez względu na to, po której stronie konfliktu się opowiemy, kolejne misje będziemy „zaliczać” bez większych trudności, a głównym czynnikiem motywującym będzie chęć obejrzenia kolejnej wstawki filmowej. Mankament ten wydaje się być szczególnie uciążliwy dla rodzimych graczy, z których wielu jest pozbawionych możliwości walki „online”. Przejście obu kampanii w Red Alert 2: Yuri's Revenge nie trwa zbyt długo przez co cena dodatku wynosząca prawie 80 zł może się dla nich wydać zbyt zaporowa. Zapytacie zapewne, to dlaczego mimo to oceniam ten dodatek dość wysoko? Odpowiedź jest bardo prosta – dzięki niemu (podobnie jak kilka lat temu dzięki Brood War w przypadku niezapomnianego Starcrafta) rozgrywka w sieci zyskała „nowy oddech”, a wprowadzenie trzeciej strony znacznie ją urozmaiciło. Jakby na to nie patrzeć ten gatunek gier jest wręcz stworzony dla Internetu. To właśnie walka z innymi graczami pozwala na pełne wykorzystanie mocnych i słabych stron nowych jednostek. W tym miejscu warto też wspomnieć o dwóch istotnych elementach, jakie zostały wprowadzone w Red Alert 2: Yuri's Revenge, a które podnoszą atrakcyjność gry. Pierwszy z nich to zwiększenie maksymalnej ilości graczy uczestniczących w jednej rozgrywce (z 4 do 6 osób), drugi natomiast - 10 misji wieloosobowych, w których możliwe jest tworzenie sojuszów z innymi graczami (tryb Team Alliance).

Time to say goodbye...

Doszliśmy do miejsca, za którym specjalnie nie przepadam tj. do słowa końcowego. Jako, że już od czasów pierwszego Command & Conquer mam dość dużą słabość do produktów z tej serii (i... nawet czas spędzony przy Tiberium Sun wspominam miło) moje wrażenia z tej gry są pozytywne. Dużą przyjemność sprawił mi po prostu powrót na stare, dobre mapy, na których spędziłem już niejedną godzinę. Dlatego też... z powracam na front.

Battle Control Terminated....

Misza

Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?