Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 grudnia 2002, 15:13

autor: Jacek Hałas

Beam Breakers - recenzja gry

Futurystyczne wyścigi, podobne w klimacie do słynnego Wipeout. Czy autorom udało się skutecznie nawiązać konkurencję z dużo bardziej znanym poprzednikiem? Zamieszczony tekst postara się odpowiedzieć na to pytanie...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Futurystyczny wyścig to niezbyt częsty temat na grę. W ciągu kilku ostatnich lat mieliśmy zaledwie kilka takich produktów z czego tak naprawdę warte uwagi były jedynie obie części „Wipeouta”. Wszystkie późniejsze gry w mniejszym bądź większym stopniu właśnie na tej serii się wzorowały. Niestety efekty były przeważnie opłakane czego świetnym przykładem mogą być porażki „DethKarz” czy chociażby niedawno wydanego „Megarace 3”. Gdy przystępowałem do pisania recenzji „Beam Breakers” nie sądziłem, że gra może mi się spodobać na tyle abym postawił ją na równi z ulubionym „Wipeoutem”. Ale nie uprzedzajmy wydarzeń, wszystkiego dowiecie się po kolei :-)

Akcja „Beam Breakers” rozgrywa się w 2374 roku w tak zwanym Neo Yorku gdzieś w USA :-) Technologia popędziła do przodu. Odkrycie napędów antygrawitacyjnych było jednym z większych przełomów ostatnich dziesięcioleci. Zwykłe miasta zostały zastąpione przez tętniące życiem futurystyczne metropolie z tysiącami śmigających statków kosmicznych i elitami zamieszkującymi najwyższe partie wieżowców liczących sobie dobrych kilkaset pięter. Nie jest to jednak świat idealny. Przestępczość rozkwita w najlepsze a policja nie może sobie z tą plagą w żaden sposób poradzić. Miasto zostało opanowane przez szereg konkurencyjnych gangów, które nie tylko walczą między sobą o terytorium ale co pewien czas organizują również bardzo niebezpieczne, nielegalne wyścigi. To właśnie gracz wcieli się w rolę jednego z takich maniaków szybkości. Od nas zależało będzie jaką drogę kariery wybierze i czy w ogóle odniesie sukces. A więc zaczynajmy!

Właściwa rozgrywka została podzielona na kilka rodzajów zabawy. Możemy rozpocząć wykonywanie misji dla określonego gangu, startować w ulicznych wyścigach w celu zdobywania kolejnych pucharów bądź też spróbować swoich szans w nieziemsko trudnym trybie Survival kiedy to dane nam będzie uciekać przed co najmniej kilkoma policyjnymi ścigaczami. Postaram się teraz każdy z tych trybów Wam troszeczkę przybliżyć. Missions składa się z serii kolejnych misji, podczas rozgrywania których wykonujemy zadania dla poszczególnych gangów. Rozpoczynamy dość niepozornie, rozwożąc pizzę na czas czy też demolując restaurację, która nie zdecydowała się zapłacić za tak zwaną „ochronę” :-) Dopiero po pewnym czasie zaczyna robić się ciekawiej, musimy na przykład wytropić szpiega nadesłanego przez wrogi gang, zlikwidować samotnego gliniarza zanim wezwie posiłki, przejąć transport z cennym ładunkiem czy też ukraść jakiś wyjątkowo rzadki pojazd, który przyda się nam później do wygrania określonego wyścigu. Ogromną wadą gry jest liniowość całej zabawy, co prawda misje zostały podzielone na kilka rozdziałów ale do kolejnego fragmentu kampanii nie przejdziemy jeśli nie ukończyliśmy wszystkich dostępnych etapów. Co więcej, naprawdę ciekawych misji jest jak na lekarstwo. W bardzo krótkim czasie zabawa ogranicza się do udania w wyznaczone miejsce przed upływem określonego limitu czasowego (a ten jest zazwyczaj ustalony na takim poziomie aby zawsze nam go brakowało...), wiele misji zastąpiono również najzwyklejszym wyścigiem. Na szczęście w zamian za wykonywane misje otrzymujemy cenne bonusy. Mogą to być nowe samochody czy też specjalne dopałki do nich (o tych elementach gry nieco później). W nagrodę za ukończenie całego rozdziału jesteśmy premiowani filmikiem FMV. Championship to seria pucharów. Obowiązuje tu tylko jedna zasada – musimy jak najczęściej wygrywać, czekają bowiem nagrody za ukończenie wybranego pucharu na pierwszym miejscu. Każdy z nich składa się z serii kilku wyścigów. Szkoda tylko, że przed samym startem nie możemy poznać trasy. Jest to tym bardziej uciążliwe, że bez znajomości toru zwyciężyć na nim będzie niezwykle trudno. W trybie Championship za nasze poczynania jesteśmy nagradzani rzadziej ale i trofea są bardziej wartościowe. W sumie autorzy udostępnili pięć pucharów. To stosunkowo dużo, na pewno nie pokończymy ich wszystkich w 2-3 wieczory. I wreszcie Survival. Najbardziej przypomina on jeden z trybów, który świetnie znamy z obu części... „Destruction Derby”! Zabawa polega na tym, że musimy uciec grupce przeciwników (w tym przypadku są to patrole policyjne), która za wszelką cenę stara się zatrzymać (tj. zniszczyć) nasz pojazd. Wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie ponieważ samochody policyjne korzystają ze specjalnych pól magnetycznych tak więc nie muszą nas nawet taranować, wystarczy, że znajdą się w pobliżu i kłopoty gotowe. Kluczowym elementem Survivalu okazuje się więc umiejętne korzystanie z wyposażenia swojego pojazdu a także poznanie danej dzielnicy. Oprócz tego producent udostępnił dość obszerny Tutorial, który rozgrywany jest w wirtualnej rzeczywistości. Uczymy się w nim podstaw operowania pojazdem, umiejętnego sterowania w ruchu ulicznym czy też korzystania z power-upów. Świetnym sposobem na poznanie miasta okazuje się natomiast odpalenie trybu Observation Mode, możemy sobie wtedy polatać bez żadnych ograniczeń. Szkoda tylko, że zabrakło pojedynczych wyścigów czy też treningów czasowych, w obecnej sytuacji trasy musimy poznawać na bieżąco - w trakcie rozgrywania Championshipa. Nie jest to chyba zbyt dobry pomysł...

Całą zabawę, jak się już zapewne zdążyliście domyślić, rozgrywamy wewnątrz futurystycznego samochodu. W całej grze pojawia się ponad 20 modeli pojazdów. Jest więc w czym wybierać, tym bardziej, że różnią się one między sobą nie tylko wyglądem (chociaż i on odgrywa dużą rolę – są np. repliki Dodge’a Vipera albo różnych amerykańskich krążowników szos) ale i zachowaniem. Samochody zostały opisane trzema głównymi współczynnikami: prędkością maksymalną, przyśpieszeniem oraz stabilnością podczas pokonywania zakrętów. Każdy z nich odgrywa ważną rolę. Nic nam z demona prędkości, który podczas pokonywania nawet lekkich łuków ostro zwalnia lub wymusza wciśnięcie hamulca w obawie przed uderzeniem o ścianę. Na plus trzeba również zaliczyć stosunkowo odmienne wrażenia z jazdy każdym z nich. Widać, że autorzy popracowali nad zachowaniem pojazdów w różnych warunkach. Niewielką wadą „Beam Breakers” jest natomiast to, że jeszcze przed rozpoczęciem zabawy mamy do dyspozycji zaledwie jeden marny samochód. Dopiero w trakcie rozgrywania misji możemy sobie pozwolić na wykorzystywanie kolejnych. Bardzo niewygodna jest również zamiana pojazdu na inny co trochę dziwi, bo całą resztę menu głównego zrealizowano w dość intuicyjny sposób. Sterowanie pojazdem jest bardzo przyjemne. Mamy dwa klawisze od przyśpieszania i hamowania oraz cztery do skręcania w wybranych kierunkach. Oprócz tego możemy korzystać z turbo. Sam model jazdy zrealizowano w miarę realistycznie, pojazd skręca z dość dużym oporem, szczególnie wtedy gdy poruszamy się z wysoką prędkością. Osoby przyzwyczajone do arcade’owych „Megarace 3” czy „SW Episode 1: Pod Racer” mogą sobie przez to zupełnie nie radzić z „Beam Breakers”, mnie taki model jazdy jak najbardziej odpowiada.

Na wyborze samochodu na szczęście się nie skończy. Ważną rolę odegrają również przeróżne dopałki, które na przykład zwiększą jego osiągi albo poprawią zachowanie w trakcie lotu. Także i one, na przemian z nowymi modelami wozów, zdobywamy w zamian za zaliczanie kolejnych misji. Nie mogę również nie wspomnieć o tak ważnych w futurystycznych wyścigach power-upach. Wspomniane już turbo uzupełniamy poprzez zbieranie specjalnych ikonek z błyskawicą. Warto w tym momencie zaznaczyć, iż grę skonstruowano w taki sposób, aby power-upy trafiały się dokładnie wtedy gdy kończy się nam moc i potrzebujemy ponownego doładowania. Trzeba jednak uważać gdyż kolejne etapy są coraz trudniejsze i z turbo należy korzystać z umiarem. Nasz samochód nie jest niezniszczalny. Każde zderzenie, czy to ze ścianą czy z innym pojazdem, w większym lub mniejszym stopniu go uszkadza. Na szczęście z pomocą przychodzą power-upy regenerujące jego pancerz. Nie są one co prawda tak częste jak turbo ale nie musimy się też obawiać nagłej śmierci. „Beam Breakers” daje dość spory zapas bezpieczeństwa. Aby całkowicie zniszczyć posiadany wóz trzeba naprawdę się postarać :-) Możemy również zebrać specjalną tarczę ochronną, która na kilkanaście sekund uchroni nasz pojazd przed uszkodzeniami. Miłośników ostrej zabawy może natomiast zmartwić brak jakichkolwiek broni, tym bardziej w sytuacji gdy niektóre misje wręcz proszą się o użycie takich środków perswazji. Świetnym przykładem są etapy, w których trzeba wyeliminować konkretny pojazd przed upływem limitu czasowego. W takiej sytuacji ogromnie pomogłoby nawet najzwyklejsze działko maszynowe. Musimy sobie niestety radzić sami przez co gra w takich momentach denerwuje zbyt wysokim poziomem trudności..

Neo York, miasto, w którym przyjdzie nam wykonywać kolejne misje, wygląda po prostu przepięknie. Na pierwszy rzut oka przypomina ono swoje odpowiedniki z filmów „Blade Runner”, „Piąty Element” czy chociażby „Judge Dredd” przy czym w niektórych momentach bije tamte na głowę. W powietrzu śmigają setki przeróżnych pojazdów (sedany, autobusy, karawany, ciężarówki...). Ulice mają specjalnie wyznaczone „pasy”, po których pojazdy te mogą się przemieszczać. Jest nawet sygnalizacja świetlna! Także i budynki prezentują się bardzo ciekawie. W grze napotykamy liczne sklepy, restauracje i tak nieodłączne w futurystycznych wyścigach ogromne billboardy, które często reklamują prawdziwe firmy (np. NVidię). Neo City podzielono na kilka zróżnicowanych dzielnic. W zależności od dokonanego wcześniej wyboru śmigamy pomiędzy ultranowoczesnymi wieżowcami, retrokamieniczkami czy też budynkami przemysłowymi. Mapy zostały skonstruowane w taki sposób aby gracze zaznajomieni z „Beam Breakers” mogli wykorzystywać liczne skróty bądź też wynajdywać extra dopałki.

Pierwszy kontakt z „Beam Breakers” niejednego gracza może dosłownie zrzucić z krzesła a to za sprawą wyśmienitej grafiki. Gra początkowo sprawia wrażenie specjalnie przygotowanego benchmarku a nie pełnoprawnej produkcji! Zdecydowanie największe wrażenie wywarło na mnie miasto. Jest ono ogromne i obfituje w detale. Autorzy dopracowali każdy jego element. Niejednokrotnie przyjdzie nam się dosłownie przebijać przez ruch uliczny. Nic złego nie mogę również powiedzieć na temat budynków i innych konstrukcji. Sklepy oraz obiekty przemysłowe prezentują się co najmniej poprawnie i może brakuje tylko większej ilości przechodniów. Zarówno nasz jak i inne pojazdy zostały pieczołowicie wykonane. Tyczy się to zarówno samych tekstur jak i animacji podczas wyścigu. Pojazdy pozostawiają za sobą bardzo ładne smugi powietrza. Największym plusem grafiki „Beam Breakers” jest jednak ogrom zastosowanych efektów specjalnych, które to w znacznym stopniu podnoszą jej jakość. Gra powstała w ścisłej współpracy z firmą NVidia. Dzięki temu „Beam Breakers” wykorzystuje potencjał najnowszych modeli GeForce co nie jest jeszcze niestety regułą wśród producentów gier. Oczywiście wszystko to dostosowano w taki sposób aby i posiadacze słabszych modeli kart graficznych (bądź też modeli innych firm) mogli nacieszyć się zabawą. Na tym całym tle dość skromnie prezentuje się oprawa dźwiękowa. W szczególności mam tu na myśli bardzo marne dialogi, które wprost rażą swoją prostotą. Aktorzy wymawiają kwestie bez przekonania co w sytuacji zaciętej walki pomiędzy gangami wydaje się co najmniej dziwne. Starszych graczy rozśmieszą również „lekkie” wulgaryzmy. Lepiej żeby w ogóle ich nie było. Widać jednak, że autorzy chcieli pójść na kompromis. O wiele lepiej przygotowano natomiast muzykę, która będzie nam przygrywała w trakcie jazdy. Jest to połączenie rocka oraz techno, w moim przekonaniu w miarę udane. Co więcej, utworki są w formacie Audio tak więc bez problemu odsłuchamy je na dowolnym odtwarzaczu CD.

Troszeczkę zawiodłem się na trybie multiplayer. Możemy tylko startować w wyścigach. Szkoda, że nie przygotowano jakichś zupełnie nowych trybów dla fanów zabaw sieciowych. Na minus warto również zaliczyć stosunkowo wysokie wymagania sprzętowe gry. Co śmieszniejsze, konfiguracja minimalna, którą podano na pudełku nie pozwala na jakąkolwiek rozrywkę. Wymagania „Beam Breakers” nie są co prawda tak wygórowane jak miało to miejsce w przypadku „GTA 3” czy chociażby „Morrowinda” ale żeby w ogóle zapewnić sobie płynną zabawę należałoby mieć co najmniej Pentiuma III 700, 128MB RAM-u i w miarę przyzwoitego GeForce’a (np. 2MX 400). Aby w pełni móc nacieszyć się przygotowanymi przez producentów efektami specjalnymi należy posiadać mocnego Athlona lub Pentiuma IV a także możliwie najnowszy model karty GeForce. Dopiero wtedy gra może w pełni rozwinąć skrzydła.

„Beam Breakers” to jak dotąd jedyny tytuł, który pod względem grywalności zbliżył się do kultowej serii „Wipeout”. Gra nie jest idealna, to fakt. Brakuje na przykład ciekawych trybów sieciowych czy też pojedynczego wyścigu lub treningu. Także wymagania „Beam Breakers” odstraszą niejednego polskiego gracza. Jeśli jednak masz mocny sprzęt, lubisz wyścigi a futurystyczne klimaty Ci nie przeszkadzają to po recenzowaną gierkę możesz śmiało sięgnąć. Cała reszta powinna zastanowić się przed ewentualnym zakupem. W szczególności mam tu na myśli tych, którzy nie posiadają zbyt mocnego sprzętu albowiem zabawa przy kilku klatkach na sekundę to chyba nie to o co każdemu z nas chodzi...

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.