Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 kwietnia 2004, 12:39

autor: Jacek Hałas

Bad Boys II - recenzja gry

Bad Boys II to wirtualna adaptacja kinowego obrazu pod tym samym tytułem, z Willem Smithem i Martinem Lawrencem w rolach głównych. Podczas faktycznej rozgrywki, prowadzimy tutaj jednego z dwóch głównych bohaterów-policjantów z oddziału narkotykowego.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Pomimo tego, iż wyrosłem na kolejnych odsłonach „Zabójczej broni” i „Szklanej pułapki”, a jeszcze kilka lat temu z zainteresowaniem oglądałem serial „LA Heat”, to jakoś nie mogłem się przekonać do słynnych „Bad Boysów”. Nie wiem co takiego nie podobało mi się w tym filmie. Być może była to wina wymuszonego w wielu momentach poczucia humoru, które nie dorastało do pięt nawet przeciętnym reprezentantom kina akcji (świetnym przykładem może tu być „Parasol bezpieczeństwa”). Może to fatalna gra aktorska pary komików, którym w moim przekonaniu daleko było do popisów Eddy’ego Murphy. Pierwszą część obejrzałem dość przypadkowo, na dwójkę się już nie skusiłem. Po części byłem ciekawy kolejnych idiotyzmów zaserwowanych przez producentów. Uznałem jednak, iż nie ma sensu marnować pieniędzy ani dwóch godzin swego życia na ten film. Ogłoszenie informacji o rozpoczęciu produkcji gry, która bezpośrednio bazuje na sequelu „Bad Boys” wywołało natomiast moje zainteresowanie. O ile ogólna płytkość nie sprawdziła się w przypadku filmu, to w grze komputerowej taki schemat zabawy jest mile widziany. Niestety, „dzieło” Empire Interactive prezentuje zbliżony do kinowej produkcji, czyli przeciętny poziom. Gra nie jest co prawda aż tak debilna jak konsolowy „Terminator 3: Rise of the Machines”, ale od najlepszych pozycji gatunku TPP, z drugim „Max Paynem” na czele, dzieli ją przepaść. Tytuł hitowej produkcji Take 2 nie pojawił się tu przypadkowo. „Bad Boys II” w wielu aspektach stara się ją naśladować. Niestety, przeważnie robi to bardzo nieudolnie.

Fabuła gry prezentuje się dość standardowo. Podobnie jak na dużym ekranie, główne role przypadły dwójce detektywów zamieszkujących Miami. A są to Mike Lowrey (w filmie zagrał go Will Smith) i Marcus Burnett (Martin Lawrence). W grze pojawiają się też inne postaci znane z kinowej produkcji, aczkolwiek odgrywają one znikomą rolę. Ich wpływ na przebieg gry jest niezauważalny. Główny wątek nie wymaga chyba obszernych opisów. Jesteśmy obdarowani kolejnym oklepanym schematem walki z kartelem narkotykowym. Jest tu niemal wszystko to, co powinno pojawić się w tradycyjnym filmie akcji. Przede wszystkim mam tu na myśli mnóstwo strzelanin i będących ich wynikiem efektownych wybuchów. Zadbano o standardowe zwroty akcji w postaci przekupionych gliniarzy czy złoczyńców, którzy już dawno powinni leżeć w grobie, a także szefa dwójki głównych bohaterów, który „nagradza” ich poczynania gradem przekleństw. Jest ich zresztą całkiem sporo, przez co gra nie nadaje się dla młodszych użytkowników. „Bad Boys II” na pierwszy rzut oka sprawia bowiem wrażenie dość „lekkiej” strzelaniny. W rzeczywistości główni bohaterowie wyróżniają się niewyparzonymi jęzorami; nie mogło też zabraknąć wiader czerwonej substancji. Co ciekawe, jeden z cheatów (otrzymuje się je w nagrodę za postępy w grze) pozwala nawet załączyć opcję pozbawiania wrogów ich głów! „Soldier of Fortune” może to nie jest, ale jak na grę, w której jest to jedynie dodatkowy bajer, element ten wykonano całkiem nieźle :-)

Podstawową atrakcją gry jest oczywiście singleplayerowa kampania. Podzielono ją na pięć aktów, co powinno wywołać słuszne skojarzenia z „Max Paynem”. O ile jednak w przypadku gry Take 2 każdy rozdział składał się z co najmniej pięciu-sześciu etapów, to tu jest ich dwa razy mniej. W rezultacie do zaliczenia mamy zaledwie trzynaście etapów. To bardzo mało, tym bardziej, że one same w sobie nie są przesadnie długie. Ukończenie całej gry zajmie więc około 5-6 godzin. Na osłodę pozostają co prawda sekrety (o nich za chwilę), ale uczucie niedosytu pozostaje. Tyle chociaż dobrze, że kolejne etapy są dość zróżnicowane. Zabawę zaczynamy w kawiarni, później mamy między innymi krótką wizytę w salonie gier, posiadłość bossa narkotykowego, doki, a nawet bank. Istotnym atutem gry jest wysoka interaktywność otoczenia, która przede wszystkim objawia się w tym, iż większość napotykanych przedmiotów można niszczyć. Muszę przyznać, iż na tym konkretnym polu mało która gra mogłaby recenzowanej strzelance dorównać. Co ciekawe, wiele zniszczeń ma istotny wpływ na wygląd otoczenia. Przykładowo, strzelanie do żaluzji sprawi, iż do pokoju będzie dostawało się coraz więcej światła, a wysadzenie w powietrze maszyny z napojami zrani chowającego się kawałek dalej przeciwnika. Przedmiotów, które można zniszczyć pojawia się wystarczająco dużo przez całą kampanię, tak że nie trzeba się obawiać tego, iż po kilku pierwszych etapach zacznie ich brakować. Z ciekawszych warto jeszcze wymienić ładnie rozsypujące się domki z kart, automaty do gier z wieloma klasycznymi tytułami (Space Invaders, Pong, a nawet Out Run!) oraz akwaria, z których początkowo zaczyna wylewać się woda, a po kilku dodatkowych strzałach efektownie się rozbijają. Po ukończeniu kampanii pozostaje jedynie tryb strzelnicy. Niestety, jest on już znacznie słabszy. Podzielono go na kilka grup, do każdego zadania przystępujemy z oddzielną bronią. Liczy się tu przede wszystkim celność. Po zakończeniu etapu gracz otrzymuje jeden z trzech medali. Oprócz tego w trakcie gry możemy zbierać dwa typy sekretnych przedmiotów: dowody w sprawach (np. narkotyki, telefony komórkowe, talizmany, brudne pieniądze) oraz zdjęcia podejrzanych (te otrzymuje się po zakończeniu danej misji). Nie jest to jednak żadna rewelacja i wątpię żeby komuś chciało się powtórnie kończyć grę czy poprawiać dotychczasowe statystyki tylko po to, aby zdobyć wszystkie sekrety.

Pomimo tego, iż „Bad Boys II” powiela utarte już schematy, to jest jeden element, który wyróżnia go z rzeszy innych gier TPP. Są to tzw. Cover Points, czyli miejsca, w których można się ukryć i prowadzić z nich ostrzał. CP pojawiają się co chwilę. Może to być wazon, przy którym będzie się dało kucnąć albo ściana, zza której sterowana postać (naprzemiennie kierujemy losami Lowrey’a i Burnetta) zacznie się wychylać. Gra automatycznie przełącza się wtedy na FPP, dodatkowo istnieje możliwość przybliżenia widoku. Cover Points można podzielić na dwie grupy. Jest to uzależnione od tego czy gracz może wychylać się na boki, czy musi wystawić głowę i zacząć prowadzić ostrzał, będąc już nad obiektem. Element ten zrealizowano poprawnie. Początkowo korzystanie z tych punktów może sprawiać trochę problemów, ale już po godzinie zacznie się go doceniać. Niestety, sam proces sterowania dostępną postacią nie prezentuje się tak dobrze. Szwankują skoki, które ani nie są widowiskowe ani nie pomagają w unikaniu wystrzeliwanych pocisków. Brakuje uników, przez znaczną część gry poruszamy się na jednym poziomie. Mnie osobiście śmieszyło też to, iż napotykane drzwi są przez naszych bohaterów wyważane nogą. Czyżby nie chcieli skorzystać z klamki? Jest to szczególnie dziwne w trakcie eksplorowania pomieszczeń, które były już zbadane i mamy pewność, że są w stu procentach bezpieczne.

Autorzy gry przygotowali dość skromny arsenał broni. Do wyboru mamy kilka standardowych pistoletów (m.in. 9mm Beretta, Magnum), oprócz tego parę tradycyjnych karabinów (AK-47, M16, UZI), dwa typy shotgunów oraz snajperkę. Warto zaznaczyć, iż z tej ostatniej korzysta się wyjątkowo przyjemnie. Szkoda tylko, iż gracz używa jej w dwóch miejscach przewidzianych w scenariuszu. Musi wtedy osłaniać kolegę, który próbuje przedostać się do pomieszczenia na drugim końcu mapy. Znacznie bardziej przydatne są natomiast granaty. Niestety, jest ich wyjątkowo niewiele, tak że wykorzystuje się je w ostateczności. Poziom trudności został odpowiednio wyważony. Pierwszy etap jest wyjątkowo łatwy i ma jedynie służyć do zaznajomienia się z obsługą gry. W późniejszych misjach trzeba już uważać. Energii jest niewiele, apteczki pojawiają się dość rzadko (można też zbierać kamizelki kuloodporne) a stan gry można zapisać wyłącznie po ukończeniu całego etapu. Wyjątkiem są pojedynki z bossami (swoją drogą, całkiem nieźle je wykonano), wtedy w przypadku porażki nie trzeba ponownie przedzierać się przez cały etap.

Niestety, pomimo tych wielu zalet „Bad Boys II” razi ogólnym niedopracowaniem, a także kilkoma ewidentnymi błędami. Poważniejsze minusy wymieniam poniżej. Tych, którzy dużą wagę przywiązują do detali może denerwować sposób komunikowania się naszych bohaterów w trakcie misji. Tyczy się to wyłącznie tych etapów, w których oddzielnie eksplorują planszę. Nie dość, że przez cały czas bardzo wyraźnie słyszymy ich głosy (nie ma żadnych przekłamań związanych z odległością czy ruchem postaci), to na dodatek na zbliżeniach nie widać żadnych nadajników, które powinni mieć w uszach. AI przeciwników jest momentami wyjątkowo niedopracowane. Zdarza się, iż zamierają w jakimś punkcie i czekają na ostrzał albo wręcz kręcą w miejscu! Bywa też, że chowają się za niewielkimi skrzyniami dzięki czemu gracz bez problemu może wycelować w ich głowę. Co więcej, stając za niektórymi przeszkodami można spokojnie eliminować wrogów strzelając przez taki obiekt, a jednocześnie będąc przez niego chronionym. Na szczęście nie zdarza się to zbyt często. Niektóre bronie mają tendencje do zacinania się w ogniu walki. W szczególności mam tu na myśli UZI. Nie wiem, czy był to celowy zamysł ze strony twórców gry, z pewnością jednak negatywnie wpływa to na grywalność. W niektórych miejscach nie dopracowano punktów, w których pojawiają się wrogie jednostki. Dokładnie widać więc moment „wskoczenia” danego gostka na planszę.

Oprawa graficzna prezentuje zbliżony poziom do „Max Payne’a”, ale... pierwszego. Niestety, mamy tu do czynienia z kolejną wierną konwersją z konsol, która na dodatek nie wykorzystuje nawet połowy ich potencjału. Sytuację ratuje wspomniana już wysoka interaktywność otoczenia. Nie zmienia to jednak faktu, iż nie tego spodziewałem się po grze, która ukazała się między innymi na PS2. Fatalnie wypadły tła (szczególnie w drugiej misji) oraz filmiki przerywnikowe, które wykonano w tragicznej wręcz jakości. Tyle chociaż dobrze, że są umiejętnie wyreżyserowane. W szczególności mam tu na myśli dwa ostatnie filmiki, które muszą się podobać. Sterowane postaci są takie sobie, niektóre ich ruchy wyglądają dość drętwo. Niestety, pomimo tego, iż mamy do czynienia z oficjalnym tytułem na bazie filmu, zabrakło głosów grających w nim główne role aktorów. Substytuty wypadły dość blado. Nieco lepiej prezentuje się oprawa muzyczna, przy czym zainteresuje ona w głównej mierze miłośników lekkiego hip-hopu. Na rozsądnym poziomie skalkulowano też wymagania sprzętowe.

„Bad Boys II”, to bardzo przeciętny TPP. Pomimo tego, iż jak na grę bazującą na filmie prezentuje całkiem niezły poziom, to wątpię żeby zdołał przekonać do siebie tych graczy, którzy jeszcze kilkanaście tygodni temu ostro zagrywali w „Max Payne 2”. Mnie osobiście gra ta średnio przypadła do gustu. Gdybym miał jednak wybierać czy ponownie w nią zagrać, czy może obejrzeć film „Bad Boys II”, to długo bym się raczej nie zastanawiał. Developerzy z Empire Interacitve bardziej przyłożyli się do swej roboty aniżeli niejaki Michael Bay.

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja w przygotowaniu. Gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja w przygotowaniu. Gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...