Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 maja 2002, 12:16

autor: Borys Zajączkowski

Another War - recenzja gry

Akcja Another War rozgrywa się w czasach II wojny światowej na terenie okupowanej Europy. Jest to barwna historia awanturnika, najemnika i poszukiwacza przygód zarazem, który w tym burzliwym okresie prowadzi swą prywatną wojnę.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Pierwsza polska gra cRPG. Cokolwiek dalej napiszę będzie mało ważne w porównaniu z tym oto pierwszym akapitem. Ci z Was, którzy mieli już styczność z moimi tekstami, zauważą zapewne, że się powtarzam, ale nigdzie indziej takie wyznanie nie pasuje tak bardzo jak tutaj – uwielbiam dobre, komputerowe erpegi. Praktycznie każda gra mnie nudzi po niedługim czasie – do czego nie zawsze się w swoich recenzjach przyznaję, zwłaszcza gdy rzecz tyczy gry ogólnie dobrej – jedynie cRPG-i potrafią przykuć moją uwagę na czas niezbędny do ich ukończenia, nierzadko :-) kilkukrotnego. Nic zatem dziwnego, że pojawienie się „Another War”, będącej rzeczywiście chyba pierwszą polską grą fabularną, odbieram jako wydarzenie, a samo jej poznanie jako czynność nieuniknioną i wspaniałą. Będąc tak pozytywnie nastawionym do odbioru „Another War” nie mógłbym źle jej ocenić, choćby nie wiem co, gdyż bym wówczas stracił spokój snu. Na szczęście gra jest ciekawa i grałoby się w nią bardzo przyjemnie (a nawet gra się w nią przyjemnie), gdyby nie koszmarnie pomyślany system walki – w zasadzie w ogóle nie pomyślany. Jedyne, co mi przychodzi na myśl, by usprawiedliwić jego powstanie w takiej formie to podejrzenie, że jego autorowi chodziło o stworzenie na siłę systemu odmiennego od tych kilku, które zdołały już przez lata udowodnić swoją użyteczność. Da się jednak do niego przyzwyczaić, zwłaszcza jeśli gracz zainwestuje w broń długą, która znakomicie ułatwi okiełznanie przeciwników poruszających się ruchami Browna.

Rozpoczęciu recenzji od krytyki systemu walki przyświecała taka idea, by z miejsca rozprawić się z najgorszym demonem. Podejrzewam bowiem, że wielu spośród was, którzy czytają niniejszy tekst mogło już mieć styczność z grą lub przynajmniej się o niej nasłuchać i uważa, że „Another War” nie nadaje się do niczego. Otóż owszem, system walki jest nie do przyjęcia, ale warto wypracować w sobie odrobinę cierpliwości i nauczyć się nim posługiwać, ponieważ cała reszta gry jest tego warta – nie tylko dlatego, że jest to pierwszy polski erpeg. Aby do reszty się z tematem walk rozprawić postaram się przybliżyć nieco jego główne założenia. Przede wszystkim wszystko rozgrywa się w czasie rzeczywistym, czyli podobnie jak w „Baldur’s Gate” – to jest jeszcze w zgodzie panującymi trendami. Postaci, które się do drużyny przyłączyły walczą same, podobnie jak to miało miejsce w „Falloucie”, co również jest w porządku. Problem z opanowaniem zachowania własnej postaci pojawia się w wyniku kumulacji kilku, wydawałoby się drobiazgów. Po pierwsze każdy strzał, każde uderzenie nożem wymaga wydania postaci takiegoż rozkazu – nie wystarczy wskazać, że postać ma atakować danego przeciwnika – efektem takiego rozwiązania jest ciągłe klikanie. Aby to nieustające klikanie nie było zbyt łatwe, wrogowie starają się robić uniki. Jeśli walczą wręcz, wówczas przemieszczają się dookoła postaci gracza, a jeśli posługują się bronią długą, wówczas każde zbliżenie się do nich sprawia, że zaczynają biegać zygzakiem, dopóki nie oddalą się na dogodną odległość do oddania strzału. Na domiar złego postać nie strzela we wroga, lecz w miejsce – jeśli przeciwnik zdążył uciec, wówczas strzał lub cięcie nożem idzie w posadzkę. Już te dwa założenia wystarczą, by każda walka przeradzała się w uciążliwe gonienie kursorem za przeciwnikami – jest jeszcze jednak dodatkowa atrakcja – widok terenu stara się zawsze ustawić tak, by postać gracza znajdowała się pośrodku ekranu... Suma sumarum prowadzenie walk w „Another War” przypomina próby ustrzelenia zająca z pędzącej po dziurach terenówki.

Najlepszą metodą wybrnięcia z tego jest stałe dbanie o broń. Strzelanie bowiem w grze wygląda stosunkowo normalnie, a nawet całkiem ładnie – walczące postacie stoją naprzeciw siebie w pewnej odległości, nie przemieszczają się, kolejno oddają do siebie strzały, przeładowują broń, leczą się – dopóki któraś z nich nie padnie. Niby też trochę bez sensu, ale raz, że we wszystkich erpegach tak już jest, dwa, że da się w ten sposób walczyć bez nerwów, a trzy, że ładne animacje walczących umilają czas trwania takich pojedynków rodem z dzikiego zachodu. Kłopot w tym, że dbanie o broń nie jest takie proste – wszystkie przedmioty w grze niszczą się w trakcie ich używania, trzeba je naprawiać, by się nie rozpadły w proch, a i sama amunicja zużywa się nader szybko. W każdym razie da się z tymi niedogodnościami uporać, a przynajmniej wytłumaczyć sobie, że poza tym gra jest fajna.

Zanim wreszcie przejdę do tych elementów, które sprawiają, że w „Another War” jak najbardziej warto zagrać, muszę jeszcze troszkę ponarzekać. Narzekanie to zaś będzie dość poważne, gdyż AW wcale nie jest grą cRPG. Jest grą przygodową z mocno zarysowanymi elementami RPG. Nie występuje wprawdzie tutaj takie nadużycie, jak w przypadku nazywania erpegiem „Diablo” – raczej takie jak w przypadku „Deus Exa”, gdyż chodzi o konstrukcję fabuły oraz możliwości interakcji z otaczającym gracza światem. Większość czynności, które gracz jest w stanie wykonać, odbywa się za pośrednictwem rozmowy. W przypadku przedmiotów nieożywionych jest to rozmowa z samym sobą typu: „hmm, ładny piesek, ale ma duże zęby; co mam zrobić: a) pogłaskać, b) kopnąć?”, czyli rozwiązanie rodem z przygodówek. Podobnie rzecz się ma z questami, które jako takie w grze nie występują. Pojawiają się za to w wyniku rozmów pewne sugestie, które kierują poczynaniami gracza. Nie ma tutaj jednak prawie żadnej swobody i wszystko rozgrywa się zgodnie ze schematem właśnie przygodowym: pogadaj z Alfredem o jego hobby, kup dla niego książkę w antykwariacie, daj mu ją, a on ci w zamian da uszczelkę, którą zamontujesz do ciężarówki itp. Kontynuując śledztwo w sprawie fabularności AW napotkamy na drzwi, które będzie się dało otworzyć jedynie im przeznaczonym kluczykiem, czy też postaci, które do drużyny muszą się przyłączyć, a odłączyć się ich już nie da.

Stosunkowo największa erpegowość gry objawia się oczywiście w trakcie walk, ale te jako się rzekło nie sprawiają wiele przyjemności, oraz w dialogach, które stanowią prawie jedyną metodę interakcji z otaczającym światem. Przyłożyli się bowiem autorzy gry do tego, by opcje przedkładane graczowi do wyboru istotnie zależały od charakteru wybranej przezeń postaci (spośród trzech możliwych). Złodziej będzie miał możliwość włamać się gdzieś, inteligent dostrzeże szczegóły niedostępne dla kogo innego, a siłaczowi pojawi się możliwość otwarcia drzwi z rozpędu.

Ponieważ w grze występuje dużo tekstów (a w reklamach gry dużo wspominek o charakteryzującym je wyśmienitym humorze), toteż nie da się przejść do porządku dziennego nad smutnym faktem, iż zdecydowana większość tekstów jest słaba. To już ostatnia krytyka – obiecuję, że od następnego akapitu poleją się superlatywy. Może za dużo bym chciał, gdyż chciałbym by stały one na poziomie dobrej książki, a tak się nie dzieje. Słabość tekstów daje się odczuć przede wszystkim w dialogach, które brzmią co najmniej nienaturalnie – ani tak ze sobą nie rozmawiają ludzie dorośli, ani dzieci – tak wyglądają dialogi, gdy dzieci piszą opowiadanie dla dorosłych. Tym samym pojawiający się w nich humor zbyt często prezentuje poziom przełomu podstawówki i gimnazjum, choć zdarzają się swego rodzaju perełki w postaci np. dwóch bliźniaczych nagrobków na cmentarzu: „Rene Artois, rozstrzelany przez H. Grubera” i „Rene Artois, rozstrzelany przez H. Grubera po raz drugi”. Gdyby wyciąć z gry usilne śmichy-chichy na każdym kroku, wówczas zostałoby w niej humoru mniej, ale dzięki temu nie ginąłby w natłoku bylejakości.

Poza tym wszystkim „Another War” potrafi być grą naprawdę przyjemną i na ten efekt skupia się równie wiele elementów, co na pojawiające się utrudnienia. Przede wszystkim sama fabuła jest dość wciągająca, chociaż nie odbiega od schematu: faszyści-kradzież dzieł sztuki-tajne laboratoria-mroczna tajemnica. Jest zatem klimat niepewności oraz potrzeba prowadzenia poszukiwań i to jest dobrze. Jednak najwięcej dobrego atmosferze gry robi grafika oraz muzyka, za które należą się autorom brawa – zapracowali sobie na nie solidnie.

Poszczególne mapy wyrenderowane zostały bardzo precyzyjnie, znajduje się na nich mnóstwo nikomu do szczęścia niepotrzebnych szczególików, które jednak dają wrażenie kompletności obrazu i tym samym poczucie realności przedstawionego świata. Podobnież kolorystyka lokacji jest miła oku, tajemniczo-knajpiana, mroczna, wieczorowa, czyli taka, jaką tygrysy :-) lubią najbardziej. Dopełniająca całości muzyka jest podobnież dopracowana, brzmi tak, jak się nam wydaje, że muzyka w latach czterdziestych minionego wieku (ach... ten wiek XXI) brzmieć powinna i jest jej na tyle dużo oraz jest na tyle zróżnicowana, by nie sprawiać przykrego gdzie indziej wrażenia powtarzalności.

Napsioczyłem wprawdzie, że „Another War” nie jest grą cRPG w pełnym tego słowa znaczeniu, lecz nie zmienia to faktu, że te elementy erpegowe, które od biedy pozwalają ją zaklasyfikować do tej elitarnej grupy, czyli cały system rozwoju postaci jest zupełnie w porządku i stawia przed graczem atrakcyjny wachlarz opcji do wyboru. Podstawowe statystyki każdej postaci są standardowe: siła, zręczność, inteligencja, wytrzymałość, charyzma, szybkość, szczęście oraz wynikająca ze zręczności oraz używanych ubrań klasa pancerza. Do tego dochodzą zdolności dodatkowe, czyli umiejętność walki wręcz, używania noży i pałek, pistoletów, pistoletów maszynowych, karabinów, karabinów maszynowych, umiejętność rzucania granatami, używania miotaczy ognia, broni ciężkiej, a także zdolności do napraw, leczenia, używania materiałów wybuchowych plus kilka umiejętności bardziej specyficznych: szybki atak, zaskoczenie, dowódca, maniak eksplozji, mistrz picia śliwowicy, bohater Związku Radzieckiego i tawerniany twardziel. Każda z postaci może również dysponować zdolnościami specjalnymi, z których korzystanie przypomina nieco zasadę działania czarów w świecie fantasy, gdyż pojawiają się tam takie ciekawostki jak poderwanie wrzaskiem martwych kompanów do walki, czy też wprowadzanie przeciwników w stan paniki głupim gadaniem. :-) Jest z czego wybierać i trzeba się dobrze zastanowić, w co zainwestować jeden jedyny punkcik otrzymany przy wspięciu się postaci na wyższy poziom doświadczenia.

Inną bardzo ważną sprawą we wszelkich grach fabularnych są pojawiające się w nich przedmioty, ze szczególnym uwzględnieniem broni. Z tym w „Another War” również jest bardzo dobrze, gdyż przedmiotów wszelkiego rodzaju daje się zdobyć dużo i wiele z nich wydaje się nie mieć wielkiego zastosowania poza handlowym. Troszkę szkoda, że tych naprawdę istotnych dla biegu gry znalezisk nie da się sprzedać, gdyż narusza to realizm świata i znów przypomina o tym, że AW jest grą przygodową, nie fabularną. Z drugiej strony nie było możliwe rozwiązać tego inaczej przy założeniu, że towary wyłożone w sklepach losowane są za każdym razem, gdy gracz się sklepem zainteresuje – raz sprzedanej bardzo-ważnej-rzeczy nie udałoby się już odzyskać. Trochę szkoda, że tak to zostało pomyślane, a z drugiej strony mam jeszcze w pamięci swoją pierwszą przygodę w drugiej części „Fallouta”, podczas której gdzieś przez nieuwagę przepadła mi bardzo-ważna-karta i nie odnalazłszy jej nie zdołałem wówczas gry ukończyć.

Broni zaś wszelkiego rodzaju zdobyć można w świecie „Another War” zatrzęsienie i naprawdę jest z czego wybierać – Pi98, Walther PPK, MP40, PPSh41, sztucer, Mauser 98k, MG42, Bren, Piat, Panzerfaust 30, miotacze ognia, granaty przeciwpiechotne, przeciwpancerne oraz dymne, miny przeciwpiechotne i przeciwpancerne oraz wiele, wiele innych. A ponieważ, jak już wspominałem, animacje postaci są równie dopracowane co cała grafika w grze, strzelanie z różnych rodzajów broni jest najzwyczajniej miłe dla oka.

Interfejs użytkownika, będący skrzyżowaniem rozwiązań zastosowanych w „Falloucie” z wieloma innymi, przeważnie użytecznymi skłania do refleksji, że jego projektant wybrał wszystko, co się najlepiej sprawdza i najmniej kłopotu może graczowi sprawić. Wielka szkoda, że podobna zasada nie rządziła projektem systemu toczenia walk.

Mapowanie świata gry również zostało zorganizowane w sposób przejrzysty, wygodny, a przy tym ładny. Trzy poziomy map: lokacji, regionu oraz całej Europy pozwalają nie tylko łatwo się w świecie gry orientować, ale i bezproblemowo się po nim przemieszczać. Podobnie dziennik, prowadzony przez nie odstępującego gracza na krok Johanna (postać, którą należy przyłączyć do drużyny zaraz na początku przygody), dość dobrze pozwala prześledzić minione poczynania, aczkolwiek jest zbyt przegadany (raczej jest to pamiętnik z zacięciem powieściowym) i troszkę brakuje w nim odróżnienia informacji ciągle istotnych od tych, z których dobrodziejstwa gracz zdążył już był skorzystać.

Wszystko powyższe sumując z faktem, że „Another War” jest pierwszym prawie-erpegiem polskiej produkcji sprawia, iż każdy miłośnik komputerowych gier fabularnych w AW zagrać musi i nie ma od tego odwrotu. Zresztą gra jest bardzo fajna, posiada fantastyczny klimat przygody, nastrój niepewności a często i grozy oraz trochę dobrego humoru – znudzenie się nią raczej nikomu nie grozi. Największe jej niedopracowanie, któremu gracz czoła stawić musi (a stawić mu czoła warto), to system walki. Ponieważ jednak da się do niego przyzwyczaić i nawet zacząć czerpać przyjemność z widoku walczących ze sobą postaci, wypada stwierdzić, że „Another War” jest grą bardzo dobrą. Na każdym niemal kroku widać, jak wiele uczciwej pracy autorzy włożyli w jej ostateczny kształt, a efektem tej pracy jest realna przyjemność grania. Pomysłodawcy systemu walk zaś niech ziemia lekką będzie, bo przez niego bardzo wielu graczy zrazi się do gry zaraz na początku i nie zakosztuje całej reszty naprawdę dobrej przygody.

Shuck

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.

Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę
Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę

Recenzja gry

Kiedy dowiedziałem się, że Bethesda nie planuje przekazać kodów do Shattered Space przed premierą, zacząłem zadawać sobie pytania. Czy stan techniczny jest zły? A może historia jest zwyczajnie nudna? Moje obawy były uzasadnione, choć tylko częściowo.