Jazz - Miasto Umarłych | Jazz i Faust poradnik Jazz i Faust
Ostatnia aktualizacja: 17 października 2019
JAZZ - Miasto Umarłych
Zaraz za bramą zajazdu minąłem wyschłą studnię, tę, o której mówili kupcy i skierowałem swoje kroki do groty. Ale tu strasznie, rety...
Już samo wejście w kształcie czaszki jakiegoś potwora spowodowało, że miałem ochotę wziąć nogi za pas. Jak ja tam w ten mrok wejdę bez żadnego światła? Iluż to poświęceń wymaga się od skromnego poszukiwacza skarbów! Moją uwagę zwróciła kamienna misa tuż przy wejściu, w której znajdował się jakiś oleisty płyn. Kiedy skrzesałem nad nim iskrę kamieniami, zapłonął wesołym ogniem. Użyłem następnie pochodni zabranej z pudła na Czarnych Wyspach i dookoła stała się jasność... Wstąpiłem w czeluście groty.
Tuż obok wejścia znalazłem porzucony kilof, który zabrałem ze sobą. Minąłem kałużę i... Z korytarza wynurzył się jakiś paskudny typ. Zacząłem odganiać się od niego pochodnią, ale w tym momencie poczułem, że coś mnie oblazło i zaczyna wciągać... Chyba znalazłem się w niewoli tych stworzeń. Ten spotkany wcześniej w korytarzu nakazał mi, by poszedł za nim. Nie widziałem sposobu, by mu jakoś się sprzeciwić. Przeszliśmy przez most. Wskazał na leżącego pod ogromną belką osobnika swojego plemienia. Zdawało mi się, że kazał go uwolnić. Cóż, jeśli to miało uratować moją bezcenną skórę...
Spróbowałem najpierw wybić kamień spod kłody przy pomocy kilofa. Niestety, nie tędy droga. Musiałem ruszyć głową. Przeszedłem przez most i skierowałem się do podziemnego miasta. Pierwszej napotkanej osobie (to chyba zbyt mocno powiedziane) nakazałem iść ze sobą. Kiedy ja uderzyłem w kamień kilofem, a ta pokraka popchnęła kłodę, przestała istnieć jakakolwiek przeszkoda, by stwór mógł podnieść się z ziemi. Kiedy zapytałem go o wyjście z kopalni, zaczął coś jęczeć w swoim narzeczu. To chyba szok pourazowy. Jego uwagę przykuł dopiero kryształ... Wręczył mi jakiegoś dziwnego, świecącego grzyba. Po kiego... grzyba on miałby mi się przydać?! Dalsza rozmowa nie miała już sensu. Przeszedłem przez drugi mostek i, czule objęty przez korzenie, wylądowałem w... Świątyni.
Na górze czekał już na mnie Faust oraz mocno wkurzony obiekt jego westchnień. Luisa kategorycznym głosem, niezbyt przekonana moimi zapewnieniami na temat zwiadu, zażądała oddania połówki kryształu. Z kobietami to aby tylko problemy... Oddałem jej kryształ oraz na zgodę wręczyłem świecący grzyb. A co, niech ma...
Weszliśmy do świątyni. Ja z Faustem i służącą z przodu, Luisa świecąc grzybem, krok za nami. Nie podoba mi się to miejsce... Nagle krzyk Luisy! Zobaczyliśmy tylko jak w mrokach pod sufitem znika wstrętny odwłok pancernej Hydry. A potem na ziemię spadł świecący grzyb... Luisa, o ile jeszcze żyła, miała porządne kłopoty. A wraz z nią przepadła nasza połowa kryształu... Wbiegłem po schodach do góry i zobaczyłem zwisającą u powały Hydrę oraz ogromny kokon w którym znajdowała się nasza zguba. Potrzebowałem pomocy. Zbiegłem do Fausta i poleciłem mu, by przy pomocy grzyba odwrócił uwagę potwora. Kiedy ten świecił jej po oczach, wspiąłem się na belkę. Niestety, gołymi rękami nic nie poradzę. Na końcu belki zauważyłem sieć. Kiedy nią potrząsnąłem, na ziemię spadły jakieś przedmioty. Służąca oczywiście nie chciała mi ich przynieść, zszedłem więc na dół. Znalazłem tam dziwnie wyglądające rękawice, połówkę szabli i olbrzymią kość. Znów na belce. Przeciąłem szablą nić kokonu, a gdy ten spadał na ziemię, Hydra rzuciła się, by go łapać. Trzask! Została z niej tylko miazga... Teraz trzeba było uwolnić Luisę. Ale, gdyby ten kokon spadł na ziemię... Strach pomyśleć! Nakazałem Faustowi, aby wraz ze służącą wzięli kokon z ziemi i zabezpieczyli upadek Luisy. Sam założyłem rękawice i zerwałem nić. Kokon spadł. Nawet nie wiecie jaki Faust był szczęśliwy. Romantyk...
Znaleźliśmy się w grobowcu. Na środku sali płonie ogień, którego strzeże smok. Nie podoba mi się to, jak on na nas patrzy... Zauważyłem, że płyta pod moimi stopami rozświetliła się. W sali są jeszcze cztery takie płyty, nas jest... To musiało być to! Luisa filozoficznie stwierdziła, że: "Kryształ to klucz do skarbu, a smok to do niego brama". A kto jest najlepszym klucznikiem w tym towarzystwie? Królewna z Faustem dali mi swoje połówki kryształu. Powiedziałem im o podświetlających się płytach. Kiedy na nich stanęliśmy, smok otworzył paszczę. Błyskawicznie rzuciłem w jego stronę kość, by nie mógł jej zamknąć. Teraz kryształ... Bogactwa, niezmierzone bogactwa! Kupię znów statek, co tam statek, całą flotyllę. I kiedy już miałem zanurzyć ręce w tych stosach monet, pojawił się... duch.
Alkaim, nawet po śmierci, potrafił dopełnić swojej zemsty...