Faust - Miasto Czerwonych Piasków | Jazz i Faust poradnik Jazz i Faust
Ostatnia aktualizacja: 17 października 2019
FAUST - Miasto Czerwonych Piasków
Po niezbyt długiej wędrówce stanąłem u bram miasta Czerwonych Piasków. Cóż za cudowne miejsce... Droga usłana różami... Kiedy wszedłem do środka, czekał już tam na mnie wezyr. Zaprowadził mnie do sułtana. Pokłoniłem się nisko... Monarcha przywitał mnie dość miło, chociaż nie wiem, czy bardziej cieszył go mój widok, czy też bestii z Czarnych Wysp za kratami klatki. Sułtan powiedział, że mogę go prosić o co chcę... i dałem się nabrać na to. Gdy przedstawiłem swoje życzenie, a czegóż innego mogłem sobie życzyć oprócz wolności dla Luisy, stracił panowanie nad sobą i wywalił mnie za drzwi. Cudem ocaliłem głowę. Czy można wierzyć wielkim tego świata? Nawet nie zauważyłem w tym zamieszaniu jak w mojej kieszeni znalazła się zapisana kartka i gwizdek, a w rękach trzymałem talerz owoców. List był od Luisy...
Musiałem jakoś wrócić za te mury. Ale jak, skoro bramę zamknęli na siedem spustów?! Tak, hak z linką... Zaczepiłem hak o mur i wspiąłem się do okna. Byłem w pałacu. Teraz musiałem jakoś dać znać Luisie, że jestem tuż tuż. Zagwizdałem cichutko... Moja ukochana pojawiła się na balkonie. Ale niestety, los nie był dla nas łaskawy. Sułtan postanowił wyruszyć do świątyni i zabierał tam ze sobą Luisę. Nakazała mi, bym wmieszał się w tłum i poszedł za nim. Cóż innego pozostało mi uczynić?!
Wyszedłem na plac i skierowałem się w stronę opuszczonej świątyni, cicho stąpając za sułtanem, wezyrem i moją rudowłosą. Ale jak miałem minąć strażnika, by wejść do środka? Obok mnie zauważyłem powiększony znak, jaki gdzieś już wcześniej widziałem. Zaraz, to mój amulet. Kiedy go tam przyłożyłem...
Zobaczyłem sułtana jak toczy zażartą kłótnię z... tymi samymi stworami, które napadły na karawanę wezyra. Jak to?! Dyskusja zaczynała być coraz bardziej gorąca, kiedy nagle jeden z potworów użył maczugi. Uzyskał przewagę w jakości argumentów, jednocześnie rozciągając monarchę na podłodze. Wyszedłem z ukrycia. Ale jakoś ze mną nie chcieli rozmawiać. Podarowałem im owoce... i poszli gdzieś sobie pozostawiając lusterko. Strażnik u drzwi, a ja z ciałem sułtana... Ładnie, nie ma co! Szybko przebrałem się w sułtański strój i pokrzykując głośno jak sułtan zabrałem ze sobą Luisę do pałacu.
Wystraszona, nie poznała mnie. Kiedy jej się przedstawiłem i zaproponowałem wzięcie nóg za pas, powiedziała, że bez swojej służącej nigdzie się nie ruszy. Kobiety... Dała mi pierścień dla służki oraz poinformowała, że schowała w klatce bestii połówkę kryształu. Czego nie robi się dla miłości... Znów byłem w pałacu.
Pokazałem służącej pierścień, a bestię potraktowałem solidną dawką środka nasennego. Całe szczęście, że nie pomyliłem się w kolejności... Zabrałem kryształ i wyszedłem na zewnątrz. Czy możemy wreszcie zacząć uciekać stąd, drogie panie?!