Faust - Er-Elp | Jazz i Faust poradnik Jazz i Faust
Ostatnia aktualizacja: 17 października 2019
FAUST - Er-Elp
Jak ja kocham takie noce! Miriady gwiazd rozświetlają mrok, a szum morza kołysze do snu.... I kiedy tak zanurzony w bezkresie delektowałem się tą cudownie romantyczną chwilą, stanął przede mną dziwny nieznajomy. Chciał wynająć mojego "Mknącego w półmroku" ot tak, jakby to był zwykły statek. Bezczelność! Nie wszystko kupi się za pieniądze... Na szczęście dla niego żądanie przemienił w prośbę i nic już nie stało na przeszkodzie abyśmy wyruszyli w rejs do Er-Elp.
Nieznajomy zszedł na ląd i nakazał mi, bym czekał na niego gotowy do wypłynięcia. Dlaczegóż to nie miałbym spełnić jego prośby? W pewnej chwili z zadumy wyrwał mnie kobiecy głos. Rozmowa z kapitanem sąsiedniego statku dotyczyła rejsu do Chaenu. Niestety, on płynął na Czarne Wyspy. Po chwili, przed moimi oczami pojawiła się ONA... Bogini pomiędzy śmiertelnymi! Myślałem, że serce pęknie mi z rozpaczy, gdy musiałem jej odmówić zabrania do Chaenu. Niewdzięczny los... Gdyby nie dane słowo nieznajomemu! Usłyszałem tylko jeszcze, że piękna nieznajoma zabrała się w rejs na Czarne Wyspy. Kiedy tylko pozbędę się pasażera, muszę ją odnaleźć. Ta myśl miała mnie od tej chwili prowadzić przez życie...
Rankiem, kiedy mój pasażer nie wracał, postanowiłem rozejrzeć się za nim na mieście. Tuż przy wejściu do portu moją uwagę przykuł pewien błyszczący przedmiot. Klejnot! Pewnie zgubiła go ta piękna nieznajoma. Proszę, o to jeszcze jeden powód by ją odnaleźć! Ruszyłem w stronę miasta, ale nagle usłyszałem gwar rozgorączkowanych głosów. Cóż tam się dzieje?!
Dowiedziałem się jedynie, że w związku z jakąś popełnioną zbrodnią port zostaje zamknięty i żaden statek nie może opuścić go bez zezwolenia. Nie podoba mi się to... Postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej. A gdzie można uzyskać więcej informacji niż w paskudnym miejscu, zwanym tawerną?
Przed wejściem do lokalu o nazwie "Dwa noże" siedział jakiś opryszek o wyrazie twarzy, za który dałbym mu jakieś dziesięć lat więzienia. Zażyczył sobie ode mnie cygara. Też coś! Ignorując go wszedłem do środka. Typowa speluna! Przy stoliku siedzi dwóch podejrzanych typów, wyglądających na bliźniaków. Na szczęście kelnerka niepośledniej urody... Usiadłem przy stoliku. Poprosiłem kelnerkę, by opowiedziała mi o wydarzeniach w Er-Elp. Odcięte głowy, w podmiejskim domku... Co za czasy! Usłyszałem nagle jak ktoś pyta się o kapitana "Mknącego w półmroku", czyli o mnie. Ach, to policjant. Kiedy przedstawiłem się i miły stróż prawa ruszył w moją stronę, jeden z opryszków przy stoliku podstawił mu nogę. No nie, tak być nie może! Chwyciłem butelkę ginu z baru i potraktowałem nią jednego z napastników.
Policjant, mimo, że uratowałem go, nie był mi jakoś zbyt wdzięczny. Przekazał mi nowinę, że w związku z nonsensownym donosem, iż jakoby "Mknący w półmroku" brał udział w pirackich atakach, zostaje on zatrzymany. Dopiero delikatna, dźwięcząca sugestia przemówiła do rozumu temu... stróżowi prawa i zostałem uwolniony od wszelkich zarzutów. Kiedy policjant odszedł z moją gotówką, odezwał się pewien typ, którego do tej pory nie zauważyłem. To już był szantaż... Zagroził mi, że albo kupię od niego pistolet, albo doniesie na policję, że to ja przywiozłem cudzoziemca, którego znaleziono bez głowy! Straszne miasto... Co robić, muszę skądś znaleźć pieniądze na wykup, a mój pasażer raczej już mi nie zapłaci.
Znalazłem się na placu targowym. Bazarze, jak go tu nazywano... Handlarz co prawda namawiał mnie na zakupy, ale ja postanowiłem jedynie zastawić u niego znaleziony kryształ. Później go wykupię! Dostałem w zamian dwa woreczki złota. Nieźle...
W tawernie oczywiście ten typ czekał już na mnie. Wykupiłem pistolet. Kiedy odszedł, znalazłem leżący pieniążek. To na szczęście. Żal było mi kryształu... Może uda mi się go jakoś od handlarza, powiedzmy... pożyczyć? Niestety, nie jest on taki głupi i pilnie strzeże swoich towarów. Muszę coś wymyślić... Przy fontannie stoi chłopak, ot taki ulicznik szukający okazji na łatwy zarobek. A gdyby tak... Namówiłem małego, żeby odwrócił uwagę kupca. Kosztowało mnie to znalezionego pieniążka, ale warto było, bo gdy zagadał handlarza, ja na miejsce kryształu podłożyłem kawałek szkła z butelki, jaka pozostała mi po tej drobnej utarczce w tawernie.
Mój pasażer stracił głowę, ja zostałem złodziejem i oszustem... Trzeba wiać z tego paskudnego miasta. Ruszyłem do portu. Niestety, mojego statku pilnował kolejny policjant, który nie wpuści mnie na pokład bez specjalnego zezwolenia naczelnika policji. Chyba znowu będę musiał komuś przemówić do ręki... Otworzyłem drzwi posterunku. Cóż to za straszne miejsce... Przerażające! Naczelnik, jakby nigdy nic spał za biurkiem. Oczywiście zezwolenie kosztowało mnie woreczek złotych monet, ale gotów byłem zapłacić więcej, by wreszcie wydostać się z tego miasta.
Wróciłem do portu i pokazałem zezwolenie strażnikowi. Teraz mogłem wrócić na morze i skierować "Mknącego w półmroku" ku Czarnym Wyspom.