Odcinek 10 - Sabotaż | Solucja | Gotowe na wszystko poradnik Gotowe na wszystko
Ostatnia aktualizacja: 17 października 2019
Zza drzwi usłyszałam okropną kłótnie. Okazało się, że to Bree ze swoją córką oskarżają Jamesa, że rozrzuca ulotki z treścią ubliżającą Daniell. Żeby tego było mało, zaraz pojawiła się Allison, której z konta Jamesa ktoś wysyła okropne maile. Udało mi się jakoś uspokoić sytuacje i obiecałam wyjaśnić całą sprawę.
Na domiar złego musiał zadzwonić jeszcze Vincent. Nie byłoby w tym w sumie nic złego gdyby nie powracał do sprawy sejfu Davida. Twierdził, że są tam w dalszym ciągu materiały, które na pewno bardzo mnie zainteresują. Na koniec powiedział, żebym czekała na paczkę od niego. Nie miałam jednak teraz czasu na rozgryzanie jego zagadek. Musiałam porozmawiać z Jamesem. Obiecałam, że oczyszczę go z zarzutów.
Najpierw musiałam zobaczyć co do powiedzenia ma sama Danielle. Co ciekawe ta wcale nie uważa mojego syna za winnego. Spodziewała się jedynie, że ten stanie w jej obronie, a wszystkie zarzuty pod jego adresem to sprawka jej słodkiej mamusi. Postanowiłam przyjrzeć się dobrze ulotce. Charakter pisma wydawał się wskazywać na kobietę. Coś ciekawego zauważyłam też na jej odwrocie. Była tam informacja o zaginionym psie. W związku z podejrzeniami Danielle postanowiłam odwiedzić Julie. Aby dostać próbkę jej charakteru pisma wzięłam ją sposobem. Nazmyślałam coś, że chcę stworzyć coś na wzór księgi pamiątkowej dla Daniela. Może to nieco niestosowne, ale mogłam przynajmniej stwierdzić, że to nie Julie sprowokowała całą aferę. Od razu poszłam też po próbkę pisma Jamesa - wynik był oczywisty.
Przyszedł czas na sprawę maili. O pomoc w tej sprawie postanowiłam zgłosić się do specjalisty. Frank stwierdził, że nikt w najbliższej okolicy nie mógł korzystać z poczty Jamesa nie znając hasła do jego skrzynki. Polecił więc pogadać z synem, czy aby nie podawał go ostatnio komuś obcemu. I sprawa stała się w miarę jasna. Wyciągnęła je od niego szanowna p. Savage.
Zastanawiała mnie teraz druga sprawa związana z ulotkami. Może coś na temat tego poszukiwanego psa może wiedzieć Mike? I owszem. Jego podejrzenia dotyczyły pani Davenport. Nie dość, że ta nienawidzi zwierząt, to nie raz zasłyszał jej komentarze dotyczące prowadzenia się przez Danielle. Dla jakby relaksu, postanowiłam zająć się ogrodem. Pojawiła się w nim jakaś okropna odmiana szkodników, na których mój środek nie robi specjalnego wrażenia. Pomyślałam, żeby o pomoc zgłosić się do specjalistki - Etty.
Kiedy udało mi się ją nakłonić do pożyczenia jakiegoś mocnego środka, zauważyłam w jej komórce mini-magazynek środków na szczury. Jedno było pewne, środki Etty są niezawodne. Wzięłam jednego na wpółprzytomnego robala, żeby pokazać go naszej miejscowej specjalistce. Ta mówiła, że czytała o nich sporo i żeby trzymać je od niej i ogródka z daleka.
Gdy Etta weszła do domu w jednej z grządek wypatrzyłam coś świecącego. To psia plakietka. Postanowiłam poważnie pogadać ze starszą kobietę i chyba udało mi się przemówić jej do rozsądku - w zamian za jeszcze jedną szanse obiecała poprawę i zwrot o 180 stopni.
Teraz musiałam wycisnąć jeszcze od listonosza jakieś informacje nt. paczek PestPortu. Złapałam go tuż po 9 rano i po krótkiej rozmowie dokonaliśmy pewnej "transakcji". Otrzymałam od niego kopie zamówienia na której widniał podpis Tabithy!
Co ciekawe, charakter pisma, odpowiadał temu z ulotki. Nie wniosłam przeciwko niej oskarżenia, o wszystkim jednak opowiedziałam Jamesowi. Chwilę potem raz jeszcze zadzwonił Vincent. Przypominał o paczce, którą koniecznie muszę odebrać. Ciekawość wygrała. Na progu znalazłam przesyłkę...