Tym razem przesadzili. 8 zmian w grach, które zniszczyły balans rozgrywki
Twórcy starają się regularnie wspierać swoje gry wideo po premierze nowymi treściami w postaci dodatków czy aktualizacji. Nie zawsze jednak są to zmiany na lepsze, a nawet wręcz przeciwnie – czasem potrafią one całkowicie zaburzyć balans rozgrywki.
Spis treści
Jeżeli regularnie oddajecie się elektronicznej rozrywce, to zapewne zdajecie sobie sprawę, że wiele gier to produkty dynamiczne, a więc takie, które wymagają ciągłej ingerencji ze strony twórców, aby pozostać czymś atrakcyjnym dla odbiorcy. Nie wystarczy jedynie wydać dany tytuł, po czym pozostawić go samemu sobie na resztę funkcjonowania na rynku. W przypadku wielu pozycji wskazany jest ich dalszy rozwój – czy to za sprawą jakiejś aktualizacji treści, czy w postaci pełnoprawnych dodatków.
Zarówno patche, jak i DLC charakteryzuje to, że przynoszą ze sobą zmiany i bardzo często wpływają na rozgrywkę. Zamysł takowych poprawek wydaje się dość prosty – chodzi zwykle o uatrakcyjnienie gameplayu. Deweloperzy przeważnie trafiają w punkt ze swoimi pomysłami, ale zdarza się, że osiągają efekt odwrotny od zamierzonego i poprzez dodanie jakiegoś elementu całkowicie psują nam zabawę.
Tego rodzaju pomyłki na poziomie projektanckim wpływają bowiem na zaburzenie balansu rozgrywki. A czymże ten balans rozgrywki właściwie jest? Trudno dokładnie określić, bowiem żadna gra nie zawiera ściśle ustalonych zasad, które go jasno definiują. Nie się jednak ukryć, że takowy istnieje, gdyż niemal zawsze odczuwalny jest jego brak. Opowiedzmy sobie zatem o zmianach w wybranych grach wideo, które albo je tymczasowo zepsuły w oczach odbiorców, albo pociągnęły nieodwracalnie na dno.
Hearthstone – karta „Oczyszczony odłamek” z dodatku Zjednoczeni w Wichrogrodzie
O GRZE
- Gatunek: karcianka
- Rok premiery: 2014
- Twórcy: Blizzard Entertainment
Co to?
Hearthstone wszedł na rynek z przytupem jako kolejna gra osadzona w uniwersum Warcrafta, a przy tym następna produkcja multiplayer bardzo szanowanego wówczas przez graczy Blizzarda. Tytuł ten nie tylko odniósł komercyjny sukces, ale stał się też wzorem dla innych karcianek – dzięki przejrzystym zasadom, sprawnie zorganizowanemu systemowi rankingowemu i naprawdę dobrze pomyślanej synergii kart.
Ponadto kilka razy do roku Blizzard serwuje DLC dodające mnóstwo nowej zawartości, a ta zwykle mocno wpływa na tzw. metę. W większości przypadków są to zmiany świeże i pożądane, ale ostatnimi czasy wydaje się, jakby deweloperom zaczęło brakować atrakcyjnych pomysłów. Najlepszym tego przykładem jest wypuszczony parę dni temu dodatek o nazwie Zjednoczeni w Wichrogrodzie.
Jak twórcy zaburzyli balans rozgrywki?
Owo DLC przyniosło łącznie 135 nowych kart, w tym tzw. „zadania”. Wymagają one od gracza wykonania konkretnych czynności podczas trwania każdej rozgrywki w celu zdobycia karty specjalnej. Jednym z takich bonusowych zaklęć jest „Oczyszczony odłamek”, którego działanie okazuje się tak proste, jak się tylko da. Po zagraniu wspomnianego „spella” nasz oponent po prostu ginie i przegrywa grę.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że samo dodanie karty do talii jest dość pracochłonne i wymaga zużycia sporych zasobów many, więc to nie tak, że możemy zabijać przeciwnika, kiedy i jak chcemy. Potrzeba trochę czasu, szczęścia i wysiłku, aby móc taką kartę uzyskać oraz dobrać. Z drugiej strony jednak Blizzard obiecywał, że nie wprowadzi do gry zaklęć bądź stronników, umożliwiających zniszczenie przeciwnika w jednej turze. Tę zasadę teraz wyraźnie złamał i sam fakt istnienia „Oczyszczonego odłamka” w Hearthstonie jest po prostu bolesny i trochę nieuczciwy. Co prawda jak na razie karta nie sieje terroru, ale należy pamiętać, że meta po nowym dodatku dopiero się kształtuje. I miejmy nadzieję, że to zaklęcie na dobre jej nie popsuje.
CO Z ŁOWCĄ DEMONÓW?
Jeśli graliście w tę grę, to pewnie macie sporo kandydatów do najbardziej wkurzającego dominatora mety. Pojedyncze karty, kombinacje, archetypy talii. Shudderwock Shaman był zmorą przez to jak bardzo nieuchronne było jego zwycięstwo – i jak długo to zajmowało. Znerfienie jednej karty pomogło. A wiecie, co było prawdziwą, pieprzoną zmorą Hearthstone'a? Premiera Demon Huntera.
Wiadomo, wielki krąg życia w grach sieciowych oznacza, że na premierę dostajemy przepakowaną postać/kartę/przedmiot, a potem twórcy chlaszczą ją po twarzy nerfami aż do skutku, a potem następuje okres względnej równowagi. Ale Demon Hunter... Demon Hunter to była prawdziwa zmora. Kiedy pierwszy raz w historii Hearthstone'a dodano nową klasę, gra przez chwilę stała się niegrywalna. Mieliśmy prosty wybór – DH albo śmierć. Miał piekielnie mocne i tanie karty. Zadawał potworne obrażenia i jak na aggro deck przystało – robił to szybko.
Po wszystkich zmianach Ilidian stał się w miarę normalną klasą z wadami i zaletami. Niemniej, do dziś, kiedy rozpoczynam grę i widzę ten charakterystyczny portrecik, czuję się trochę nieswojo.
Hubert Sosnowski