Tego nie da ci Battlefield - najlepsze strzelanki dla hardkorów
Trudne, realistyczne strzelanki są nieco niszowym gatunkiem gier, ale w porównaniu do najpopularniejszych tytułów AAA, oferują nieporównywalnie więcej różnorodności i doświadczeń. Może warto się przekonać i dać im szansę?
Spis treści
Już niedługo na rynku pojawią się najnowsze odsłony dwóch najpopularniejszych strzelanin FPP: Call of Duty i Battlefielda. Jedni nie mogą się doczekać, inni zapewne znajdą wiele powodów do narzekania na błędy, cheaterów czy nietrafione pomysły twórców. Prawda jest jednak taka, że przeciętny gracz, szukający przystępnej pozycji w podobnych, militarnych, klimatach i z niskim progiem wejścia, nie ma za dużego wyboru. Marka Ghost Recon gdzieś zagubiła swoją tożsamość i póki co odnajduje ją z mizernym skutkiem. Polskie World War 3 zaliczyło spektakularną porażkę i dopiero za jakiś czas przekonamy się, czy twórcom uda się zrobić dobre drugie wrażenie.
Być może wielu innych wydawców boi się tego rodzaju gier, bo uważają, że mimo wszystko konkurencja BF-a i CoD-a jest po prostu nie do przeskoczenia. Obawiają się porównań, finalnej jakości i przyjęcia, jakie miało chociażby nasze WW3. Nie chcą także poruszać tematów, które mogłyby kogokolwiek urazić, z czym znowu spotkali się twórcy Six Days in Fallujah, raz jeszcze próbując wydać swoją grę. Bo gatunek militarnych strzelanin generalnie ma się dobrze i w tytułach tego typu można przebierać, tyle że nie są to wielkie, reklamowane wszędzie „tripl-eje”, tylko robione przez pasjonatów produkcje niedużych studiów. I zwykle łączy je jedno – hardcore’owy realizm!
Gatunek realistycznych strzelanin odstrasza nie tylko „zwykłych” graczy, recenzentów, ale i wszelkich „medialnych wojowników” walczących o poprawność polityczną w tego typu grach. Wydaje się, że nikt nie szuka problemów tam, gdzie nie można liczyć na nagłówki na pierwszych stronach. Dlatego dochodzi do paradoksalnych sytuacji, w których Medal of Honor obrywa za możliwość gry sieciowej po stronie talibów, twórcy Six Days in Fallujah nie mogą w ogóle wydać swego dzieła, a jednocześnie tysiące graczy codziennie zapełnia serwery strzelanki, gdzie w multiplayerowych bitwach armia amerykańska ściera się z islamskimi bojownikami na ogromnej, pieczołowicie odwzorowanej mapie Faludży. Jedni zasypują pociskami meczety, inni strzelają do żołnierzy US Army, a wszystko odbywa się bez żadnej atmosfery skandalu.
Dawna swoboda i różnorodność w grach militarnych przeniosła się do niszowych dzisiaj, hardcore’owych strzelanin, stawiających na realizm rozgrywki. Podczas gdy fani Battlefielda marzą o powrocie do klimatów Wietnamu, inni już od paru lat bawią się z armadą śmigłowców Huey nad głową. Wojna w Afganistanie, plaże Normandii w nowoczesnej oprawie graficznej – wszystko to istnieje i czeka na graczy. Nie na wszystkich oczywiście, bo spora większość zapewne zawsze będzie wolała luźniejszą, szybszą rozgrywkę z padem w ręku. Jeśli ktoś jednak chciałby spróbować sprostać prawdziwemu wyzwaniu i odkryć świat poza CoD-em i Battlefieldem, prezentujemy najlepsze hardcore’owe strzelaniny FPP.
Rising Storm 2: Vietnam
- Producent: Antimatter Games / Tripwire Interactive
- Tryb rozgrywki: multiplayer
- Rok wydania: 2017
- Platforma: PC
Gdzie i jak walczymy?
Tytuł gry nie pozostawia wątpliwości, że czeka nas wojna w Wietnamie. Autorzy kultowej Red Orchestry tym razem odtworzyli szereg historycznych lokacji z tego zimnowojennego konfliktu, byśmy mogli po stronie armii amerykańskiej bądź wojsk Wietnamu Północnego oraz Wietkongu toczyć sieciowe bitwy. Mapy są bardzo zróżnicowane – od wiosek w dżungli, przez amerykańskie bazy w terenie, po walki na ulicach miasta Hue i słynny szturm na wzgórze „Hamburger Hill”.
Trzymanie się realiów z przeszłości dotyczy również uzbrojenia. Jak chyba we wszystkich tego typu produkcjach nie znajdziemy tu dziwnych pomysłów w postaci celowników kolimatorowych w pierwszych wersjach karabinka M-16 albo 15 rodzajów kolb do garanda. Mimo to autorom udało się stworzyć wciągający system progresji, w którym odblokowujemy kolejne wersje strojów dla żołnierza. Zaczynamy od zwykłego, przepisowego munduru, w którym przylatywały na front żółtodzioby, by skończyć z przeróżnymi stylówkami weteranów wprost z filmów Pluton albo Czas apokalipsy. Taki system jest odpowiednio klimatyczny, wiarygodny, a w trakcie walki pozwala szybko rozpoznać doświadczonych graczy.
Jaki jest poziom hardcore’u?
Rising Storm 2: Vietnam to bardzo dobry wstęp do hardcore’owych strzelanin, bo choć jest tu nieco trudniej, na pewno nie jest to poziom bezkompromisowego symulatora. Nie ma tutaj dłużyzn, gdy nic się nie dzieje. Bardzo szybko dochodzi do długotrwałych wymian ognia, jest duże nastawienie na akcję, podczas której trzeba jednak uważać ze względu na bratobójczy ogień w zespole. To też jeden z niewielu tytułów, w których – w ostateczności – da się jako tako pobawić w pojedynkę, bez komunikowania się z członkami drużyny, choć oczywiście ścisła współpraca przynosi nieporównywalne korzyści.
Autorzy całkiem nieźle poradzili sobie z realiami konfliktu asymetrycznego. Armia amerykańska uzbrojona jest w śmigłowce szturmowe, ale Wietkong może za to szybciej się poruszać, tworzyć tunele i zastawiać pułapki. W rezultacie otrzymujemy trochę inny zestaw doświadczeń, grając po każdej stronie, a zbalansowana rozgrywka nigdy nie wyklucza możliwości wygrania starcia. Mimo trochę już dziś przestarzałej oprawy graficznej klimat i udźwiękowienie są naprawdę świetne. A gdy jeszcze trafimy na doświadczonych dowódców – pilotów sypiących żargonem militarnym – immersja jest nie do opisania.