autor: Szymon Liebert
Secret Service – echa legendy. Tak się pisało - historia prasy o grach komputerowych w Polsce
Spis treści
Secret Service – echa legendy
Rodzimy rynek prasy o grach zawsze był dość niestabilny i niewiele magazynów oparło się wewnętrznym scysjom, rozłamom, zmianom i przeobrażeniom. Efektem takiego zdarzenia było powstanie alternatywnego dla Top Secretu magazynu Secret Service. Założyli go wspomniani Marcin „Marintez” Przasnyski oraz Waldemar „Pegaz Ass” Nowak, którzy rozstali się z kultowym czasopismem po przygotowaniu zaledwie kilkunastu numerów.
W nowym wydawnictwie panowie postanowili kontynuować część pomysłów ze swojego poprzedniego wspólnego przedsięwzięcia, ale podeszli do sprawy znacznie bardziej profesjonalnie. Po pierwsze – Secret Service pojawiał się regularnie i nie straszył już chaotycznym projektem wizualnym, starając się operować konkretniejszymi materiałami – pełnoprawnymi recenzjami, a później zapowiedziami i publicystyką. Efektem pracy Przasnyskiego, który stanowi chyba najważniejszą osobę w historii polskie prasy growej, był jeden z potężniejszych tytułów na rynku. Secret Service mianował się nawet „najlepiej sprzedającym się magazynem o grach w Europie”. Niezależnie od zasadności tego określenia, umieszczanego w dolnej części okładek z charakterystycznym czerwonym obramowaniem (od 40 numeru), rzeczywiście był on czymś ważnym w świadomości polskich graczy.
W czym tak przodował Secret Service? Zacznijmy może od tego, że redakcja magazynu regularnie wyjeżdżała na targi poświęcone grom i przywoziła stamtąd świeże, wciąż egzotyczne na polskim rynku materiały. Po drugie – popularny SS jako pierwszy oferował tak zwane „cover dyski”, czyli nośniki z grami lub innymi dodatkami (co ciekawe, początkowo były to dyskietki, a dopiero później płyty). Wtedy takie gadżety wydawały się niepotrzebnymi fanaberiami, bo przecież liczyły się recenzje i humor. Dzisiaj wiemy jednak, że były drogą dobrą, chociaż w tym przypadku może niewykorzystaną w najlepszy sposób.
95 numer Secret Service’u był ostatnim, jaki trafił do kiosków, ale nie był ostatnim, jaki przygotowała redakcja. Do drukarni wysłano jeszcze numer 96, który jednak już się nie ukazał w związku z upadkiem czasopisma. W Secret Servisie 96 (12/2001) miała znaleźć się recenzja gry Battle Realms (z oceną 10/10) oraz zapowiedzi takich produkcji jak Arx Fatalis, Chrome, Comanche 4 czy chociażby Hitman 2: Silent Assassin.
Secret Service wykształcił też wiele osób w dziedzinach niezwiązanych bezpośrednio z grami. Jak w niemal każdym magazynie pojawiały się w nim liczne działy poświęcone filmom, serialom, grom papierowym czy technologii. Z perspektywy czasu najbardziej charakterystycznym dodatkiem do czasopisma okazały się recenzje i teksty o mandze oraz anime. Na tym polu Secret Service pomógł przełamać pewne stereotypy – wtedy manga kojarzyła się wciąż z kiepskiej jakości azjatyckimi bajkami puszczanymi w telewizji. Nieco poważniejszy czy może bardziej profesjonalny charakter regularnie odciążały tak charakterystyczne działy jak „KGB” czy „Super Supery”, gdzie głos dostawali czytelnicy. Humoru w Secret Servisie nie brakowało.
Nowoczesny „wystrój” pisma, świeże pomysły, ciekawa zawartość, humor znany z Top Secretu, ale podany w bardziej stonowany sposób zapewniły Secret Service’owi miano najważniejszego czasopisma drugiej połowy lat 90. Te dobre czasy miały minąć dopiero po wielu latach obecności na rynku. Kiedy w 1999 roku z pisma odszedł jego założyciel Marcin Przasnycki, redakcja musiała zmienić nazwę na New S Service. W tej postaci był on kontynuowany jeszcze przez niecałe dwa lata. Mit silnego i niezatapialnego magazynu pękł w grudniu 2001 roku, kiedy wydano ostatni, dziewięćdziesiąty piąty numer. Kult Secret Service’u trwał jeszcze kilka lat, bo fani kontynuowali jego tradycje w Elektronicznym Magazynie SS-NG, który później funkcjonował jako samodzielny e-zin. To pokazuje, że dla wielu graczy czasopisma o grach były i zapewne nadal są czymś więcej niż tylko makulaturą – budowały one swoje legendy i przywiązywały do siebie ludzi na dobre. Oferowały potwierdzenie, że ich hobby, w przeszłości, a nawet dzisiaj, traktowane jako coś dziwnego, jest czymś wyjątkowym i wartym uwagi.