autor: Szymon Liebert
GameRanking, Top Secret, Playbox – pudła. Tak się pisało - historia prasy o grach komputerowych w Polsce
Spis treści
GameRanking, Top Secret, Playbox – pudła
Po roku 2000 nie brakowało innych prób podbicia serc czytelników. W 2005 wyszedł GameRanking, magazyn poświęcony grom komputerowym i konsolowym, kierowany przez byłą redakcję Clicka!, zwolnioną przez wydawnictwo Bauer po jednej z wewnętrznych czystek i zmian. GameRanking, początkowo powiązany z serwisem o tej samej nazwie, wyróżniał się między innymi brakiem płyty z pełnymi wersjami i brakiem zagranicznego kapitału. W zakresie treści autorzy, wśród których byli między innymi Frogger, Randall, Joel czy Bartes, eksperymentowali na różne sposoby – tworząc działy poświęcone mniejszym i większym konsolom, publikując różnego rodzaju felietony, oferując komiks Wilq i zajmując się także sprzętem. Niestety, GameRanking nie był w stanie na dłużej zaistnieć w świadomości graczy i po kilkunastu numerach znikł z rynku. Podobny los podzielił zresztą wcześniejszy Virus, dwutygodnik wyceniony na 1,99 zł i początkowo sygnowany logiem CD-Action, a później Clicka!
Jako zagorzały czytelnik Top Secretu żywiłem spore nadzieje w związku z jego „głośną” reaktywacją w 2002 roku. Wydawnictwo Axel Springer zebrało kilka postaci ważnych dla historii pisma (w tym Marcina Przasnyskiego, Aleksego Uchańskiego czy Sir Haszaka) i dokooptowało do nich młodych redaktorów. Rezultaty były niejednoznaczne. Magazyn starał się zestawiać poważniejszą publicystykę z absurdalnym humorem, stawiając na merytoryczne, obszerne teksty, a nie świecidełka (w stylu Clicka! czy Playa). Top Secret wprowadził też pomysł publikowania dużych obrazków w specjalnym dziale. Wtórowała temu nieobliczalność części obsady, która zaowocowała między innymi tym, że w jednym z komiksów znalazło się hasło „Kapo to ch..!”. Mimo tych zalet nowy Top Secret wydawał się wymuszony i sztuczny – przełożyło się to na niezadowalające wyniki sprzedaży. Być może, gdyby dano pismu więcej czasu na wyrobienie własnego stylu, miałoby ono szansę zabawić na rynku dłużej niż tylko przez kilka numerów.
W ostatnich latach debiutów nowych magazynów było jak na lekarstwo. Właściwie jedynym godnym wydarzeniem tego typu jest premiera Playboksa, nowej propozycji Wydawnictwa Bauer, mającego w zanadrzu także niezmordowane CD-Action. To zaplecze redaktorskie i rynkowe nie przełożyło się na spektakularny sukces. Playbox, prowadzony przez Tymona Smektałę (CD-Action, Click!), koncentruje się na konsolach, podobnie jak PSX Extreme i wydawany do niedawna Neo Plus. Różnica polega na tym, że nowe czasopismo najwyraźniej ma być mniej hermetyczne i wychodzić naprzeciw graczom, którzy nie są wielkimi znawcami tematyki konsolowej. Playbox bez dwóch zdań wygląda porządnie i jest świetnie zrealizowaną publikacją. Zagorzali konsolowcy narzekają jednak, że propozycja Bauera jest gorsza merytorycznie od wspomnianych konkurentów. Pismo dla casualowych konsolowców – w sieci krąży taka opinia na temat Playboksa. Pomysł nie najgorszy, chociaż wygląda, że trochę przeszacowany. Chodzi o to, że nasz rynek konsolowy jest mały – najwidoczniej zbyt mały, by pomieścić kilka konsolowych magazynów. Status Playboxa okazuje się niejasny – wiemy, że ma on pojawiać się nieregularnie jako wydanie specjalne CD-Action.
Widoki na przyszłość
Krótkie podsumowanie ostatnich lat i miesięcy w kontekście prasy o grach jest smutne. Przypomnijmy, że przed paroma laty nie udało się wypromować nowego GameRankingu. Nie przyjęła się też próba reaktywacji polskiej edycji GameStara. Podobny los podzielił dość intrygujący magazyn Engarde, którego ukazało się tylko kilka numerów (stawiał on na teksty, a nie pełne wersje gier). Nie wiadomo, co dalej będzie z Playboxem. W zapomnienie odeszły Neo Plus, Click! czy chociażby Play – tytuły, na których wychowała się znaczna część graczy. Zawartość ostatniego z tych magazynów miała trafić na portal Gamezilla oraz do innego periodyku Axel Springer – Komputer Świat Gry. Jednak w kilka miesięcy po upadku Playa wydawnictwo wstrzymało także sprzedaż drugiego czasopisma.
Oznacza to, że zostają nam w zasadzie dwa duże tytuły: CD-Action i PSX Extreme oraz towarzyszące im mniejsze „kolorowe gazetki”, najczęściej pozbawione charakteru. Tak dramatycznej sytuacji chyba jeszcze nie było, bo zwykle po spektakularnych odejściach powracały wielkie nazwiska z nowymi pomysłami. Dzisiaj już raczej nikt nie kwapi się do takich przedsięwzięć, a jeśli już to przeprowadza je na znacznie mniejszą skalę (co pokazuje niedawny debiut magazynu Lag). Szkoda, bo drukowane pisma mają swój niewątpliwy urok – można kreować w nich spójną wizję redakcyjną, wolną od specyfiki portali internetowych, która przeszkadza w odbiorze pewnych treści.