Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 22 września 2021, 17:45

Mrok dusz, światło ognisk. Symulator umierania, który dodaje otuchy

Spis treści

Mrok dusz, światło ognisk

W pewnym sensie realia Dark Souls pokrywają się z triadą depresyjną Becka. Tak jak chory myśli w negatywny sposób o sobie, bieżących doświadczeniach oraz własnej przyszłości, tak i protagonista gry od samego startu znajduje się w godnej pożałowania sytuacji, mierzy się z wyzwaniami pozornie ponad jego siły i ma kiepskie widoki na dalszy progres. Nic dziwnego, że ludzie zmagający się z ciemną stroną własnej psychiki czują się w tej grze zrozumiani.

I nie chodzi tu tylko o walki z bossami. Sama eksploracja najmroczniejszych fragmentów Lordran jest w pierwszym Dark Souls ostatecznie nagradzana pozytywnymi emocjami. Przebycie znienawidzonego Blighttown aż do trujących bagien rozciągających się przed siedzibą Wiedźmy Chaosu Quelaag otwiera skrót do Kaplicy Firelink, miejsca związanego z poczuciem bezpieczeństwa i harmonii. Po pokonaniu niezliczonych wężoludzi i uniknięciu śmiertelnych pułapek Fortecy Sena trafiamy do pięknego, skąpanego w blasku zachodzącego słońca Anor Londo. A gdy po niezliczonych próbach w końcu zabijamy Ornsteina i Smougha, dostępujemy zaszczytu audiencji u księżniczki Gwynevere, przy akompaniamencie anielskich chórów.

To oczywiście tylko pojedyncze fragmenty w trwającej kilkadziesiąt godzin przygodzie, ale właśnie dlatego biorą nas z zaskoczenia, zapadają w pamięć i oddziałują tym mocniej. Przez zdecydowaną większość czasu Dark Souls jest bowiem grą ponurą. Ale również to przyciąga ludzi przechodzących ciężki okres lub wręcz chorujących na depresję – z podobnego powodu, dla którego słuchamy smutnej muzyki, będąc w dołku. Gasnące na naszych oczach Lordran lepiej współgra z emocjami cierpiących osób, pozwala poczuć autentyczne połączenie z wirtualnym światem. Obcowanie z nim staje się personalnym przeżyciem, znacznie bardziej głębokim niż próba pocieszania się wesołymi, kolorowymi tytułami w stylu Ratcheta i Clanka. A przez to i wspomniane momenty triumfu i radości nabierają większej wagi.

Zostało jeszcze 56% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...

... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium

Abonament dla Ciebie

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Seria Dark Souls jest ważna dla Ciebie, jako gracza?

Tak
68,8%
Nie
31,2%
Zobacz inne ankiety
Najlepsze gry soulslike dla każdego. Nasz ranking od najłatwiejszej do najtrudniejszej
Najlepsze gry soulslike dla każdego. Nasz ranking od najłatwiejszej do najtrudniejszej

Seria Dark Souls wsławiła się wysokim poziomem trudności, uczącym pokory i cierpliwości. Inspirowane nią gry soulslike starają się również nie dawać taryfy ulgowej, czasem stanowiąc większe, a czasem mniejsze wyzwanie od dzieł FromSoftware.

Soulsy zepsuły mi gry. Nie umiem już grać w nic innego
Soulsy zepsuły mi gry. Nie umiem już grać w nic innego

Czy Dark Souls jest grą wszech czasów? Nie. Czy produkcje FromSoftware są idealne? Nie po trzykroć. Ale z całym ich bagażem wad mają w zwyczaju sprawiać, że wszelkie inne tytuły po prostu przy nich bledną.

Gracze wybrali Dark Souls grą wszech czasów - i bardzo dobrze
Gracze wybrali Dark Souls grą wszech czasów - i bardzo dobrze

Pierwsze Dark Souls zostało ogłoszone najlepszą grą wszech czasów. Nie do końca zgadzam się z tym wyborem, ale niezmiernie mnie on cieszy. Zwyciężył bowiem tytuł stanowiący esencję elektronicznej rozrywki.