Mrok dusz, światło ognisk. Symulator umierania, który dodaje otuchy
Spis treści
Mrok dusz, światło ognisk
W pewnym sensie realia Dark Souls pokrywają się z triadą depresyjną Becka. Tak jak chory myśli w negatywny sposób o sobie, bieżących doświadczeniach oraz własnej przyszłości, tak i protagonista gry od samego startu znajduje się w godnej pożałowania sytuacji, mierzy się z wyzwaniami pozornie ponad jego siły i ma kiepskie widoki na dalszy progres. Nic dziwnego, że ludzie zmagający się z ciemną stroną własnej psychiki czują się w tej grze zrozumiani.
I nie chodzi tu tylko o walki z bossami. Sama eksploracja najmroczniejszych fragmentów Lordran jest w pierwszym Dark Souls ostatecznie nagradzana pozytywnymi emocjami. Przebycie znienawidzonego Blighttown aż do trujących bagien rozciągających się przed siedzibą Wiedźmy Chaosu Quelaag otwiera skrót do Kaplicy Firelink, miejsca związanego z poczuciem bezpieczeństwa i harmonii. Po pokonaniu niezliczonych wężoludzi i uniknięciu śmiertelnych pułapek Fortecy Sena trafiamy do pięknego, skąpanego w blasku zachodzącego słońca Anor Londo. A gdy po niezliczonych próbach w końcu zabijamy Ornsteina i Smougha, dostępujemy zaszczytu audiencji u księżniczki Gwynevere, przy akompaniamencie anielskich chórów.
To oczywiście tylko pojedyncze fragmenty w trwającej kilkadziesiąt godzin przygodzie, ale właśnie dlatego biorą nas z zaskoczenia, zapadają w pamięć i oddziałują tym mocniej. Przez zdecydowaną większość czasu Dark Souls jest bowiem grą ponurą. Ale również to przyciąga ludzi przechodzących ciężki okres lub wręcz chorujących na depresję – z podobnego powodu, dla którego słuchamy smutnej muzyki, będąc w dołku. Gasnące na naszych oczach Lordran lepiej współgra z emocjami cierpiących osób, pozwala poczuć autentyczne połączenie z wirtualnym światem. Obcowanie z nim staje się personalnym przeżyciem, znacznie bardziej głębokim niż próba pocieszania się wesołymi, kolorowymi tytułami w stylu Ratcheta i Clanka. A przez to i wspomniane momenty triumfu i radości nabierają większej wagi.
Zostało jeszcze 56% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie