Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 23 października 2016, 13:32

Prasówka 96. Retro kalendarium, co działo się 20 i 30 lat temu?

Spis treści

Prasówka 96

W secretservice'owych październikowych Przeciekach Krzysiek ze Szczecina pyta:

Jak to naprawdę jest z waszymi ocenami? Podobno SEGA RALLY jest lepsza od RIDGE RACER. To czemu SEGA RALLY ma ocenę 95%, a RIDGE RACER 100%? Tak samo DONKEY KONG COUNTRY (95%) i DIDDY'S KONG QUEST (95%). Jak mam to rozumieć?

No cóż, jak widać po dwudziestu latach od zadania tego pytania, a pewnie i za kolejne dwadzieścia lat, wciąż nie będzie brakowało osób, których ten problem będzie uwierał. Krzysia pozdrawiamy i mamy nadzieję, że odpowiedź udzielona mu przez redakcję rozwiała jego wątpliwości.

Vida-X - RetroStrefa #1 - co działo się w świecie gier w październiku 1986 i 1996 roku? - dokument - 2021-10-26
Vida-X

W numerze znalazła się też krótka recenzja Date Girls - jednego z klonów niezapomnianego hitu późnej szkoły podstawowej i wczesnego liceum, czyli Vida-X. Dla ciekawskich dodam, że gra w amigowej wersji otrzymała 35% bijąc na głowę wynikiem znajdującą się kilkanaście stron dalej Noc - polską przygodówkę autorstwa L.K. Avalon, która otrzymała notę 10%. Trzynaście lat później do tego poziomu będą równać autorzy Wrzodu na dópie.

W amerykańskim Computer Gaming World listem miesiąca zostaje ten podpisany przez jednego z ówczesnych pracowników LucasArts, Hala Barwooda: "Zauważyłem, że w sierpniowym numerze zrecenzowaliście naszą grę, Indiana Jones and his Desktop Adventures. Dziękuję, za prawidłową pisownię naszej nazwy". Niby nic ciekawego, ale kiedy zerkniemy do rzeczonego numeru okaże się, że gra otrzymała najniższą możliwą notę, a nazwa odpowiedzialnej za nią firmy pada tylko raz, pod koniec tekstu. Faktycznie bez błędu, ale poza tym, recenzent "zjechał" to małe dziełko lucasowej firmy od góry do dołu. Ta sytuacja chyba jednak niewiele dała do myślenia flanelowcowi, bo zaledwie pół roku później świat ujrzało Star Wars: Yoda Stories, utrzymane w podobnej konwencji. Ale to już inna historia.

Nie każdy gracz może wiedzieć, ale polskie produkty już w 1996 roku podbijały świat. I nie były to kolejne przygodówki, które w tym okresie zarówno na pecety jak i na Amigę zaczęły w Polsce wyrastać jak grzyby po deszczu, ale najprawdziwszy arcade'owy shump. Fire Fight doczekał się w październiku co najmniej kilku recenzji zarówno w prasie polskiej jak i zagranicznej. Gra przygotowana przez zespół Chaos Works pracujący pod batutą Macieja Miąsika (Robbo, Elektro Body) została wydana na świecie pod szyldem Electronic Arts i w większości zdobywała pozytywne opinie. Była doceniana za jakość oprawy graficznej i grywalność, dostawało jej się za wtórność. W Polsce tradycyjnie pojawiały się marudzenia na zbyt wysokie wymagania sprzętowe. W czasie kiedy FF wkraczał na zachodnie salony, polscy czytelnicy dopiero zaczytywali się w "Chrzcie ognia" Andrzeja Sapkowskiego, a gra o Wiedźminie nie spędzała nikomu snu z powiek.

W październikowym Gamblerze na żółtych stronach redakcja odpowiada na list niejakiego Master Wizarda, który pyta o polskiego dystrybutora gier Might and Magic IV i Wizardry 7. W odpowiedzi czytamy: "(...) Na marginesie chciałbym jeszcze powiedzieć, iż polskim dystrybutorom brakuje jeszcze do zachodnich tyle, co gospodarce państwa Burundi (dziś bardziej adekwatnym przykładem mógłby być Gabon - przyp. autora) do amerykańskiej. Tytuły ukazują się albo i nie, znikają bez szans na ponowne pojawienie się i nie ma nawet co marzyć, że ktoś sprowadzi starsze gry". Ten fragment jest doskonałym przykładem tego, jak zmieniły się czasy i jak wiele wydarzyło się przez te dwadzieścia lat…

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej