autor: Marek Oramus
Przemoc i erotyka, czyli jak sprzedawać gry
Jak wyróżnić swoją produkcję z tłumu? Specjaliści od marketingu polecają tanie kontrowersje z przemocą i erotyką w tle.
Spis treści
Każdego roku rynek zalewany jest setkami produkcji, więc wydawcy stają przed coraz trudniejszym zadaniem dotarcia ze swoim tytułem do jak największej rzeszy odbiorców. Jak twórcy gier starają się nakłonić nas do zakupu? Zasadniczo można tego dokonać na dwa sposoby. Pierwszy z nich to zaoferowanie produktu bardzo wysokiej jakości, który obroni się sam. Jeśli jednak gra pozostawia wiele do życzenia, to nie ma innego wyjścia, jak przyciągnąć potencjalnego klienta podstępem. Zgodnie z zasadą: nieważne, co mówią ważne, żeby mówili, najprościej zbulwersować ewentualnych nabywców i zmusić ich do burzliwej dyskusji, czy wydawca przekroczył granicę dobrego smaku, czy też nie. Nie oznacza to oczywiście, że w przypadku dobrych gier firmy unikają wywoływania wokół nich zamieszania – dodatkowa reklama zawsze się przyda.
Na potrzeby niniejszego artykułu postanowiłem podzielić sposoby szokowania odbiorcy na trzy rodzaje: przemoc, erotykę oraz szeroko rozumiane szyderstwo. Ze względu na ograniczoną objętość tekstu dokonałem selekcji i przedstawiłem tylko najbardziej charakterystyczne dzieła. Jeśli przychodzą Wam do głowy równie interesujące przypadki wzbudzania kontrowersji wśród graczy, zachęcam do dzielenia się opiniami w komentarzach pod artykułem.
Przemoc, czyli ręka, noga, mózg na ścianie
Jakie są Wasze pierwsze skojarzenia ze słowem przemoc? Pewnie pomyśleliście o pobiciu lub zabójstwie. W przypadku branży gier (podobnie jak i filmowej) zwykły pojedynek na pięści czy zastrzelenie kogoś już dawno przestały budzić emocje. Teraz trzeba czegoś więcej. Wydawcy, decydując się na wykorzystanie tego elementu do przyciągnięcia naszej uwagi, muszą się bardziej postarać.
Nie sposób rozpocząć omawiania kwestii przemocy bez odwołania się do kultowej serii Postal, stworzonej przez studio Running With Scissors. Wcielaliśmy się w niej w mordercę, który w kolejnych etapach gry popadał w coraz głębszą psychozę. Nie ma się co dziwić, biorąc pod uwagę, że do ukończenia poziomu niezbędne było zastrzelenie określonej liczby osób. Celowo nie użyłem tu słowa „przeciwnik”, gdyż większość z nich stanowili bezbronni ludzie, w tym między innymi staruszki oraz muzycy z orkiestry dętej. Rozgrywce towarzyszyły wrzaski konających oraz obłąkańcze komentarze głównego bohatera. Choć gra zebrała bardzo słabe oceny, to trzeba przyznać, że miała naprawdę mocny klimat (świetny motyw muzyczny w menu!), a duża dawka brutalności przyczyniła się do jej popularności. W efekcie przygotowano kontynuację, a słynny Uwe Boll nakręcił beznadziejny, zgodnie z oczekiwaniami, film.
Wprowadzenie widoku FPP w Postalu 2 pozwoliło twórcom na urzeczywistnienie najbardziej chorych fantazji, dzięki czemu gracze mogli rozczłonkowywać swoje ofiary i torturować je na przykład poprzez rażenie prądem. Do dziś zadaję sobie pytanie, komu może sprawiać frajdę sikanie na zwłoki – najwyraźniej wymaga to skrzywionej psychiki lub bardzo wyszukanego poczucia humoru. W każdym razie, choć gra Postal 2, podobnie jak poprzednia część, nie doczekała się zbyt dużego uznania recenzentów, spragnieni wrażeń gracze stworzyli wokół niej liczną społeczność i w efekcie powstało wiele dodatków.
Drugą z najgłośniejszych produkcji, starających się zaszokować ogromną dawką przemocy, jest seria Manhunt studia Rockstar. Wcielaliśmy się w niej w skazanego na śmierć kryminalistę, który staje przed szansą przedłużenia życia, ale w zamian musi mordować wskazane osoby. Sceny egzekucji wzbudziły wiele kontrowersji – przeciwników można było wykończyć, np. zakładając im reklamówkę na głowę. W zależności od wybranego jednego z trzech poziomów brutalności ofiara umierała od razu lub konała w męczarniach. W efekcie, w niektórych krajach zakazano sprzedaży tej gry. Na podobnych instynktach żerowała także adaptacja komiksu Punisher, pozwalająca na eliminowanie wrogów na szereg wyrafinowanych sposobów.
Manhunt – żądza mordu w czystej postaci.
Wbrew pozorom nastawione na dużą dawkę przemocy tytuły pojawiają się również wśród reprezentantów innych gatunków. Świetny przykład stanowi seria Carmageddon. Siadając za kierownicą samochodu, musieliśmy liczyć się z ograniczonym czasem na dojechanie do kolejnych checkpointów. Dodatkowe cenne sekundy otrzymywaliśmy za niszczenie pojazdów przeciwników oraz – co istotniejsze – za rozjeżdżanie przechodniów. Uzyskany bonus zależał między innymi od efektowności uśmiercania pieszych, a na naszej drodze pojawiały się również krowy i owieczki. Choć gra opierała się na szokującym założeniu, to trzeba przyznać, że przynajmniej pierwsza część cyklu prezentowała bardzo wysoki poziom.