Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 8 lutego 2010, 14:29

autor: Marek Grochowski

Arkadia. Poprzednio w BioShock

Spis treści

Arkadia

To miejsce jest jak z fantastycznych opowiadań. Dookoła rosną drzewa i kwiaty, a pośród nich można znaleźć świątynię Houdinich, czyli Genofagów o wyglądzie druidów. Bardziej od nowych przeciwników frapuje mnie jednak umiejscowione nieopodal laboratorium genetyczne. Pracuje w nim pewna botaniczka, Julie Langford. Niestety, nie dane jest mi poznać ją bliżej, bo kobieta ginie na moich oczach uduszona gazem. Zabija ją nie kto inny, tylko Andrew Ryan. Facet jest wściekły, że Julie ośmieliła się pracować samodzielnie nad Wektorem Łazarza, preparatem uzdrawiającym populację drzew, a przez to zapewniającym Rapture zaopatrzenie w tlen. OK, motyw zabójstwa mógł być nieco inny – podobno Ryan i Langford byli kiedyś razem.

Targ Farmerów

Tak czy siak, Andrew ostatecznie ląduje na liście moich wrogów. Biednych drzew też nie zostawię, bo umrzeć przez uduszenia się nie zamierzam. Sam dokończę Wektor Łazarza. W znalezionym dzienniku czytam, że potrzeba mi tylko trochę enzymu i wody destylowanej. Zbieram je odpowiednio w pasiece i winiarni, walcząc przy tym z pszczołami i Genofagami. Potem montuję wszystko w Arkadii i rozpylam dookoła. W odpowiedzi Ryan nasyła na mnie swoich sługusów, ale daje sobie z nimi radę – nie tylko dlatego, że mężny ze mnie chłop, ale również dlatego, że po okolicy pałęta się Tatusiek, a ja potrafię go zahipnotyzować plazmidem i przerobić na swojego pomocnika. Bo pracować trzeba mądrze, a nie ciężko.

Przeciwników ci u nas dostatek.

Zamek Sybarytów

Kontaktuje się ze mną niejaki Sander Cohen. Mam wrażenie, że to psychol, choć sam twierdzi, że jest raczej poetą, rzeźbiarzem, kompozytorem i scenarzystą. Jasne, i pewnie jeszcze matką pięciorga dzieci. Cohen chce, bym sfotografował dla niego czterech jego uczniów, gdyż tylko w ten sposób uda mu się ukończyć nową sztukę, zatytułowaną Kwadryptyk. Szkopuł tkwi w tym, że wszyscy uczniowie muszą być martwi. Szczęśliwie jednego załatwia wybuch fortepianu, pozostałym pomagam odejść strzałami z kuszy. W międzyczasie zwiedzam psychodeliczną posiadłość Cohena. Rany, wiecie, co on robi z pluszowymi królikami?

Po wykonanej robocie Sander schodzi do mnie w blasku świateł, sypiąc konfetti. Mam ochotę go zabić, taki wredny z niego typ. Ale martwy nie przyniesie mi przecież w nagrodę toniku. Zaraz po rozmowie z psycholem opuszczam garderobę Cohena, wsiadam do batysfery i wybieram się w podróż do kolejnej dzielnicy Rapture.

Hefajstos

Trafiam do ciepłowni, gdzie podobno przebywa Andrew Ryan. Czas najwyższy z nim pogadać, tym bardziej, że magnat zamierza zniszczyć miasto, które sam niegdyś stworzył. Moją pewność siebie osłabiają na chwilę wiszące dookoła trupy. To trofea Ryana, ciała wszystkich przeciwników, którzy stanęli na jego drodze. Biorę głęboki oddech i jakoś radzę sobie ze strachem. Pokonuję bandę Genofagów, a następnie samodzielnie konstruuję bombę, z pomocą której udaje mi się przedrzeć do dalszej części kompleksu.

Wreszcie docieram do biura Andrew. Ten, jak gdyby nigdy nic, gra sobie w minigolfa. Póki co, rozpoczynam spokojną rozmowę. Ryan twierdzi, że go rozczarowałem. Jak to? Przecież w ogóle się nie znamy. Andrew usiłuje mi jednak wcisnąć, że jestem jego synem, a fakt, że tak łatwo mną manipulować, zakrawa na ironię losu, gdyż mój ojciec najbardziej cenił sobie właśnie wolną wolę.

By udowodnić mi rzekomą ułomność, Andrew zwraca się słowami: „Czy byłbyś uprzejmy...”, po czym wydaje mi serię śmiesznych komend. Nie rozumiem, co dzieje się z moim ciałem – bezwiednie siadam, podskakuję, biegam, a następnie staję jak wryty. Żarty szybko się kończą. Ryan każe mi chwycić kij do golfa i przyłożyć mu tak, by się już więcej nie pozbierał. Jestem skołowany, ale wykonuję polecenie. Po dokonanym morderstwie Atlas przypomina przez radio, abym dezaktywował system, który miał zniszczyć Rapture. To ostatnia rzecz, którą dla niego robię, choć zastanawiam się, czy dla miasta nie byłoby lepiej, gdyby faktycznie rozpierzchło się w falach oceanu. Mam przeczucie, że czeka nas wszystkich coś jeszcze gorszego.

Wykrakałem. Mój jedyny przyjaciel zrzuca radiowy kamuflaż i okazuje się być... Frankiem Fontainem – związanym z przemytnikami, całkiem nieźle prosperującym producentem i handlarzem ADAM-em. Właśnie przez swoją aktywność w rozprowadzaniu substancji Frank miał na pieńku z Andrew Ryanem. Teraz nie jestem mu już potrzebny, więc blokuje wyjście z biura, włącza alarm i czeka spokojnie, aż rozprawią się ze mną nadesłane roboty. Gdyby nie Siostrzyczka, która w ostatniej chwili pomaga mi uciec, byłbym już aniołkiem. A tak znów tylko tracę przytomność.

Tymczasem Atlas, tzn. Frank, chce samodzielnie przejąć władzę w Rapture. Mało tego: zamierza objąć swoimi wpływami powierzchnię Ziemi. Potrzebuje do tego tylko odpowiedniej ilości ADAM-a...

BioShock

BioShock