autor: Szymon Liebert
Shadow Warrior. Polska siła! Przegląd gier tworzonych nad Wisłą - część III
Spis treści
Shadow Warrior
- Producent: Flying Wild Hog
- Gatunek: strzelanka pierwszoosobowa
- Premiera: 2013 na PC, być może także na konsole
- Obecny stan: powstaje przy współpracy z Devolver Digital
Shadow Warrior to legenda lat 90. ubiegłego wieku, która być może nie obiła się o uszy młodszych graczy. Przypominamy więc, że to jedna z zabawniejszych strzelanek pierwszoosobowych w historii gatunku. Coś w stylu Duke Nukem w wersji azjatyckiego kina akcji: historia wojownika ninja Lo Wanga walczącego ze złą korporacją Zilla. Grę, stworzoną zresztą przez te same osoby, łączyło z Duke Nukem niepoprawne z dzisiejszego punktu widzenia poczucie humoru oraz lekkie podejście do kwestii rozgrywki, konstrukcji poziomów czy projektu przeciwników. Ten niewątpliwie wyrazisty hit sprzed lat powróci dzięki firmie Devolver Digital, wydawców Hotline Miami, która znalazła sobie ciekawego partnera. Kto najlepiej na świecie zna się na oldskulowych strzelankach? Naturalnie Polacy. W tym przypadku padło na stosunkowo młode studio Flying Wild Hog, czyli autorów futurystycznego Hard Reset. Michał Szustak, szef Flying Wild Hog i dyrektor gry Shadow Warrior, wspomina, że początki współpracy były zabawne. Devolver Digital w ogóle nie było w stanie skontaktować się z polskim producentem, zasypywanym wtedy innymi propozycjami. Po interwencji Toma Ohle’a, zajmującego się marketingiem, Polacy odkopali kilka maili od potencjalnego partnera. Okazało się, że to idealny kierunek dla studia. Nie dość, że Shadow Warrior wydawało się doskonałym projektem w kontekście naszego doświadczenia i fascynacji oldskulowymi strzelankami, to jeszcze Devolver chciał zrobić kompletnie nową grę, a nie przeróbkę oryginału, i dawał nam stuprocentową swobodę przy tworzeniu nowej wersji – mówi Szustak.
Michał Szustak zdradza, że do prac nad nowym Shadow Warrior zaangażowano 35 osób (wewnątrz studia), kilkanaście osób na zewnątrz oraz kilka innych studiów odpowiadających np. za filmy przedstawiające fabułę. Producenci doskonale znają pierwowzór i mogliby przerobić go z dokładnością co do piksela, ale zamiast tego wolą stworzyć coś nowego. Pewne jest to, że Shadow Warrior musi pozostać wierne korzeniom. Chcemy, żeby Shadow Warrior było oldskulową strzelanką, więc nie będzie to cover shooter z automatyczną regeneracją zdrowia – wyjaśnił Szustak. Polscy deweloperzy czerpią z oryginału garściami, szczególnie w przypadku sprzętu (powrócą: katana, shurikeny, podwójne uzi, a nawet głowa i serce demona) czy elementów humorystycznych (Lo Wang nadal będzie zasypywać wrogów soczystymi obelgami). Do tego dojdzie parę autorskich propozycji, w tym system demonicznych mocy, rozbudowana mechanika walki mieczem, opcja ulepszania posiadanych zabawek oraz zdobywania nagród za widowiskowe eliminowanie oponentów. Odwiedzimy też wiele barwnych lokacji. Pełne kwitnących wiśni spokojne japońskie ogrody, klimatyczne miejskie uliczki, port z szalejącym sztormem, zagubiona pośród ośnieżonych szczytów forteca i oczywiście demoniczny świat równoległy – wylicza szef Flying Wild Hog.
Jednym z ciekawszych pomysłów Flying Wild Hog jest wspomniana walka mieczem, która ma być bardzo mocną stroną gry (sam miecz będzie też centralnym elementem fabuły) „Można nim precyzyjnie kierować, ciąć przeciwników na wiele sposobów” – wyjaśnia Szustak. To nie koniec, bo studio ma w zanadrzu także system kombosów dla miecza, które pozwalają np. na atakowanie wielu przeciwników jednocześnie. Połączenie katany z shurikenami wystarczy, by przejść całą grę. W takiej konfiguracji uzbrojenia na pewno zalejemy poziomy hektolitrami posoki. Ważną stroną naszej produkcji jest gore i fontanny krwi, a te najlepiej wywoływać właśnie za pomocą ostrza – uważa deweloper. Z poprzednich wywiadów i relacji wiemy, że z Shadow Warrior zniknie za to najbardziej niepoprawny politycznie humor – żarty seksistowskie czy podtrzymujące pewne stereotypy rasowe. Flying Wilg Hog zapewnia jednak, że wciąż usłyszymy mnóstwo zabawnych komentarzy Lo Wanga i trafimy na sporo easter eggów. „Będą np. króliki, które da się przydybać w niedwuznacznej sytuacji” – zapewnia Szustak. Fani pierwowzoru na pewno wiedzą, o co chodzi.
Deathmatch Village to gra polskiego studia Bloober Team, które skoncentrowało się na współpracy z firmą Sony. Wcześniej deweloper wydał A-Men na PlayStation Vita, a obecnie pracuje nad wciąż tajemniczym Basement Crawl na PlayStation 4. Deathmatch Village trafi za to na PlayStation 3 oraz PlayStation Vita i będzie radosną pozycją typu MOBA – sieciową grą o walce na dwuwymiarowych arenach. Całość jest utrzymana w prześmiewczym tonie nawiązującym do amerykańskich „rednecków”, czyli prostych „buraków”, stereotypowych prowincjonalnych rolników. W grze zawalczymy przy pomocy dwururki oraz... trzody. Biedne świnki.