autor: Krzysiek Kalwasiński
Open worldy, które nie przytłaczają. Dobre gry z małym otwartym światem
Open worldy to nic złego, ale potrafią przytłoczyć swoimi rozmiarami i nie tylko. Przygotowaliśmy listę otwartych gier, w których postawiono na jakość, a nie kilometry kwadratowe.
Spis treści
Otwarte światy w grach mogą obecnie źle się kojarzyć, ale już od dobrej dekady panuje na nie moda. Osobiście nie przepadam za większością z nich, ale sama otwartość (i czasem wielkość) nie jest tu problemem. Wszystko zależy od tego, co dany świat oraz gra mają do zaoferowania. Ogromny świat gęsto wypełniony mało interaktywnymi czynnościami raczej nie wygląda zbyt zachęcająco. W ciągu ostatnich lat pojawiło się na szczęście trochę gier o innym podejściu. Oto dobre gry z otwartym światem, który nie przytłacza.
O nieco mniejszych otwartych światach zdarzyło nam się pisać również w przeszłości w nieco innym kontekście, ale i w przytoczonym artykule znajdziecie parę innych ciekawych pozycji z niewielkimi open worldami.
Yakuza Kiwami 2
- Twórcy: Ryu ga Gotoku Studio
- Platformy: PC, PS4, XOne
- Data premiery: 28 sierpnia 2018
W tym miejscu można by w zasadzie umieścić wszystkie odsłony tej świetnej serii. To dlatego, że do dzisiaj pewne rzeczy się w niej nie zmieniły – m.in. właśnie konstrukcja świata. W Yakuzach nie ma co prawda typowego otwartego świata albo raczej takiego, do jakiego przyzwyczaiły nas coraz to większe gry. Jest tu jednak otwarta przestrzeń (konkretnie: dzielnica miasta), którą przez większość czasu możemy swobodnie przemierzać. I raczyć się dostępną zawartością do woli – a jest się w czym rozsmakować. To świat tętniący życiem!
Skoro mamy do czynienia z dzielnicą miasta, nie ma mowy o losowym rozrzuceniu mało ciekawych aktywności na etapie produkcji. Mamy tutaj sklepy, restauracje czy wszelkie placówki, w których możemy spędzić wolny czas w konkretny sposób – np. śpiewając w barze karaoke, grając w salonie gier Segi, łowiąc ryby, grając w golfa czy uczestnicząc w wyścigach resoraków (do których zbieramy części). Jest tego naprawdę dużo i poza kilkoma konkretnymi przypadkami są to rzeczy w pełni opcjonalne – nic nas nie zmusza do sięgania po cokolwiek. Do tego dochodzą zadania poboczne, których spora część potrafi mocno rozbawić czy zapaść w pamięć z innych powodów – dość wspomnieć o aktorskich przygodach Kiryu, facetach w pieluchach, radzeniu sobie z wszelkiej maści oszustami czy rozwiązywaniu niestworzonych problemów. Drugiej takiej serii nie znajdziecie.