Podsumowanie. Nowe gry z serii Men of War
Spis treści
Podsumowanie
Gra oferuje możliwość pokierowania oddziałami amerykańskimi, radzieckimi, niemieckimi, brytyjskimi i – co ucieszy weteranów – po raz pierwszy w historii cyklu również japońskimi. Zadbano też o odpowiednią różnorodność lokacji i poszczególne poziomy rozgrywają się na frontach wschodniej Europy, terenach północnej Afryki oraz wyspach Pacyfiku. Oddział Szturmowy oparty jest na tym samym silniku co Men of War, ale ogólne wrażenia z zabawy są wyraźnie odmienne. Sporej poprawie uległa oprawa graficzna – wyostrzono tekstury, dodano nowe efekty świetlne oraz shadery odpowiedzialne za wygląd wody. Całość ma też swobodniejszy i bardziej zręcznościowy charakter, tempo jest szybsze, a akcja bardziej widowiskowa. Zwłaszcza imponująco prezentują się zdalnie odpalane bomby oraz naloty, które potrafią zrównać z ziemią cały kwartał budynków lub zdemolować kolumnę czołgów. Podniesiono ponadto koszt jednostek opancerzonych, dzięki czemu czołgi nie powinny już kompletnie dominować gry. Dodatkowo mamy dostęp do specjalnych umiejętności oraz jednostek, które potrafią drastycznie zmienić przebieg bitwy. Przykładowo, Rosjanie mogą użyć szarży „za Mateczkę Rosję”, po uaktywnieniu której przez mapę przebiega chmara sowietów, zalewając wrogów niczym czerwona fala. Z kolei Japończycy dysponują umiejętnością kamikadze, wprowadzającą na pole samobójcze czołgi. Główny projektant porównał tę grę do stareńkiego RTS-a autorstwa Bitmap Brothers zatytułowanego Z i coś w tym jest. Z pozoru, patrząc na grafikę, ma się wrażenie powrotu na stare śmieci, ale po kilkunastu minutach grania oczywiste staje się, że twórcy mocno skręcili w stronę arcade. Oczywiście, nie wszystkim musi się to spodobać, zwłaszcza że podstawowa gra ma znacznie spokojniejszy charakter. Jednocześnie trzeba jednak przyznać, że fani tradycyjnego stylu nie mają raczej powodów do narzekań. Dostali już przecież samo Men of War, dodatek Karmazynowy Przypływ i teraz mogą zacierać ręce, czekając na Wietnam, więc odrobina różnorodności w tym momencie krzywdy im nie zrobi.
Po wypróbowaniu obu produkcji mogę spokojnie stwierdzić, że cykl zapoczątkowany przez Soldier: Heroes of WWII jest w szczytowej formie. Wietnam, choć prezentowany w bardzo wczesnej wersji, wprowadza powiew świeżości w odrobinę już skostniałe realia serii, podczas gdy Oddział Szturmowy robi to samo z mechanizmami rozgrywki multiplayer. Denerwujący jest tylko fakt, że w obydwu tych tytułach wciąż brakuje opcji używania klawiszy WASD do poruszania kamerą, co już od lat jest standardem w konkurencyjnych produktach. Oczywiście Men of War nie był nigdy grą, która chwyta za serce już po pierwszych pięciu minutach. Trzeba mu było poświęcić odrobinę czasu, nim można było w pełni docenić jego uroki. Nie inaczej jest z jego dwoma następcami i ciężko ferować jakiekolwiek wyroki po spędzeniu ledwie kilkudziesięciu minut z każdym z tych tytułów. Mimo to zaryzykuję stwierdzenie, że szykują się dwa smakowite kąski dla fanów cyklu, co mnie osobiście cieszy, jako że sam się do nich zaliczam. Zwłaszcza Wietnam zapowiada się bardzo obiecująco, dzięki wprowadzeniu tak oczekiwanej przez graczy zmiany realiów historycznych. Na tę produkcję przyjdzie nam jednak jeszcze sporo poczekać, a Oddział Szturmowy wydaje się doskonałym sposobem na zagospodarowanie tego czasu.
Wiktor „Adrian Werner” Ziółkowski