Moda z Horizon Forbidden West to mocne 10/10 - zakochałem się w tych strojach!
The Last of Us 2 zachwyciło mnie postaciami, Battle Brothers klimatem dark fantasy, a Horizon Forbidden West strojami – i nie tylko, bo cały kierunek artystyczny gry uważam za tak oryginalny, że próżno czegoś takiego szukać u konkurencji.
Spis treści
Horizon Forbidden West to znakomity sandbox – z jednej strony zadowoli fanów bardziej liniowego podejścia, bo fabuła okazuje się niczego sobie i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się na niej skupić. Z drugiej otwarty świat pełen jest przeróżnych atrakcji – są tutaj i wyścigi, i kolekcjonowanie fabularyzowanych znajdziek, i wyzwania na arenie, i masa innych sposobów na spędzanie czasu. Twórcy przygotowali nawet swoją wersję gwinta – w tym wypadku jest to gra planszowa z – a jakże – maszynami.
W Horizonie, w obydwu częściach, ogromną rolę odgrywa walka. Starcia z mechanicznymi bestiami są ekscytujące i nie nudzą – więcej zresztą napisał na ten temat parę dni temu Michał Grygorcewicz. Obie odsłony tej stosunkowo młodej serii mógłbym długo chwalić, ale dziś chciałbym skupić się na ich grafice – jestem wzrokowcem, więc Horizon wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Zrobiłem w grze blisko 700 screenów i dzisiaj chciałbym Wam część z nich pokazać. Może podzielicie mój zachwyt związany z tym, jaka w owym tytule panuje... moda.
Technologia vs. kierunek artystyczny
Mówiąc o grafice w grach, trzeba mieć na uwadze dwie kwestie. Pierwsza to aspekt technologiczny – zasięg rysowania, jakość tekstur, dopracowanie animacji, liczba polygonów i tak dalej. Na tym polu obydwa Horizony zostawiają większość konkurencji daleko w tyle, a to dzięki świetnemu silnikowi, jaki opracowało studio Guerrilla Games.
Dla mnie jednak ważniejsze są nie możliwości technologiczne, tylko to, jak zostały one wykorzystane. Bo gra nie musi wyciskać ostatnich soków z podzespołów konsol czy pecetów, żeby być przepiękna. Taki Hades pójdzie nawet i na starym kompie, a to przecież jedna z radośniejszych kolorystycznie produkcji smutnego 2020 roku. Znacznie bardziej istotny jest dla mnie kierunek artystyczny, a ten w Horizonach okazuje się nie tylko kapitalny, ale i oryginalny, co w czasach powszechnej sztampy i generyczności warto docenić.
Dlaczego akurat moda?
To nie jest tak, że na co dzień interesuje mnie moda, ale styl z Horizonów idealnie trafił w mój gust. Cenię go tym bardziej, że nie ma dziś tak wielu gier, które da się bez problemu rozpoznać dosłownie po jednym screenie. Dobra, tyle tytułem wstępu – przejdźmy do konkretów.
Stroje Norów
Plemię Nora to wspólnota, w której wychowała się Aloy. Rządzą nią wielkie matriarchinie, a technologia z wymarłego świata jest przez nie niemile widziana. Do Norów należy m.in. Varl, jeden z głównych towarzyszy naszej heroiny w Forbidden West.
Strojów Norów naoglądaliśmy się w pierwszej odsłonie cyklu, więc wrzucam tylko dwa screeny – z Aloy oraz Varlem. Zwróćcie uwagę na elementy maszyn, które wzmacniają pancerze, oraz powszechne wykorzystanie zwierzęcych skór.
Klasyczne stroje Norów
Varl i Aloy na początku przygody w „dwójce” – oboje w klasycznym rynsztunku plemienia Nora. W tle widać roślinność, którą niszczy rdza – nieznana choroba mogąca zagrozić całej ludzkości. To jeden z powodów, dla których Aloy wyrusza na „zakazany zachód”.
Aloy w pełnej krasie
Zbliżenie na pancerz Aloy. Zwróćcie uwagę na naszyjnik – to ważny dla bohaterki artefakt, bo kiedyś posiadała go sama dr Elisabet Sobeck, w pewnym sensie matka bohaterki. Nie chcę tu zbyt wiele spolerować, jeśli chodzi o fabułę „jedynki”, więc powiem tylko tyle, że dr Sobeck kilkaset lat przed wydarzeniami z gry współtworzyła sztuczną inteligencję o nazwie GAIA, która miała terraformować Ziemię.