Z przymrużeniem oka. 15. urodziny gry The Elder Scrolls: Morrowind
Spis treści
Z przymrużeniem oka
No dobra, powspominaliśmy, porozczulaliśmy się nad Morrowindem – jednak gwoli sprawiedliwości wypada wspomnieć też o tym, co w The Elder Scrolls III było wyjątkowe... ale niekoniecznie udane. Ot, choćby walka. W teorii dostęp do trzech rodzajów ciosów i możliwości wyprowadzania każdego z nich w silniejszej wersji brzmiał dobrze – w praktyce widok był... pocieszny. Zwłaszcza gdy dwóch nieopierzonych wojowników stało naprzeciw siebie, machało w swoją stronę orężem i powtarzało w kółko tę samą animację ataku, licząc na pomyślne rzuty kośćmi. Mniej do śmiechu było wojownikowi, gdy jego przeciwnikiem okazywał się skrzekacz. Do dziś przechodzą mnie ciarki, gdy wspomnę te przeklęte ptaszyska, wiszące człowiekowi nad głową i za cholerę niemające zamiaru zniżyć się tak, by dało się je zatłuc bronią białą.
Drugim – i ostatnim – dodatkiem do Morrowinda była Przepowiednia (ang. Bloodmoon), wydana w czerwcu 2003 roku. Bethesda postawiła w niej na zupełną zmianę klimatu, zabierając nas na pokaźnych rozmiarów wyspę Solstheim. Kultura nordów, mroźna aura i leśne krajobrazy okazały się być nie mniej urokliwe niż Vvardenfell, więc rozszerzenie przyniosło nam kolejne kilkadziesiąt godzin zatracenia. Świetną decyzją było zabranie graczy na Solstheim jeszcze raz prawie dziesięć lat później – w dodatku Dragonborn do Skyrima.
W ogóle animacje postaci nie były mocną stroną Morrowinda. Uwidaczniało się to zwłaszcza w miastach, których mieszkańcy albo stali gdzieś nieruchomo, albo chodzili w kółko, albo... Nie, właściwie na tych dwóch czynnościach kończył się dostępny im zasób ruchów (może z wyjątkiem tancerek z Domu Rozkoszy Cielesnych Desele w Suran). Klimatu grze to nie ujmowało, ale o żyjącym świecie na miarę Gothica mowy tu niestety nie było. W podobnie „statycznym” stylu utrzymane zostały dialogi. W zasadzie trudno używać słowa „dialog” na określenie czegoś, co przypominało raczej nawigowanie po Wikipedii – przeklikiwanie się przez ściany tekstu przy użyciu słów kluczowych rozmieszczonych w wypowiedziach NPC. Ale cóż, odgrywania ról nigdy nie było dużo w serii The Elder Scrolls, zapadających w pamięć postaci też ze świecą tutaj szukać...
A tak w ogóle, czy nie jest znamienne, że dotarliście do ostatniej strony artykułu, a ja jeszcze ani słowem nie zająknąłem się na temat fabuły Morrowinda? To nie dlatego, że była zła. Po prostu The Elder Scrolls nigdy nie stało opowieścią – tutaj zawsze liczyła się ta swoboda, chłonięcie świetnie zaprojektowanego świata na swój własny sposób. W „Pradawnych zwojach” główny wątek jest tak naprawdę tylko jednym z opcjonalnych. A jego treść? W sumie na tle historyjek z Obliviona czy Skyrima fabuła Morrowinda wypada zupełnie nieźle. Ba, w połączeniu ze wspaniałym klimatem Vvardenfell potrafi być nawet porywająca. Ja sam bardzo ciepło wspominam odkrywanie przeznaczenia Nerevaryjczyka, mrocznej prawdy na temat Trójcy i złowrogich zamiarów Szóstego Rodu. The Elder Scrolls III wcale nie musi wstydzić się swojego scenariusza!
„Każde Wydarzenie poprzedza Przepowiednia”
I tak oto dotarliśmy z powrotem do portu w Seyda Neen, droga wycieczko, nasza podróż po Vvardenfell jest zakończona. „Jak to?!” – zakrzykną pewnie niektórzy spośród Was. – „Tylko tyle? A gdzie kwestia wsparcia dla modów?” Cóż, tutaj porozumiewawczo do Was mrugam i zapewniam, że z rozmysłem „przeoczyłem” sprawę modyfikacji w tym artykule. Wrócimy do nich jeszcze w osobnym tekście.
Tak więc – podsumowując – dlaczego Morrowind wzbudza w nas zachwyt i miłość? Bo Morrowind wielką grą był. Znaczy się – był i jest nadal, w końcu wciąż zagrywają się w niego rzesze fanów. Ot, na takim Steamie trzeciej odsłonie The Elder Scrolls w samym ostatnim miesiącu przybyły aż 144 recenzje użytkowników (więcej niż Oblivionowi). Oczywiście w zdecydowanej większości są to recenzje pozytywne. Od lat też liczba graczy zwiedzających w tym samym momencie Morrowind sięga ponad 500 osób – 15 lat po premierze!
Co jednak najważniejsze, o Morrowindzie nie zapomniała sama Bethesda. Na początku czerwca w The Elder Scrolls Online szykuje się powrót na wyspę Vvardenfell w ramach wielkiego rozszerzenia zatytułowanego (a jakże) Morrowind. I znów wzbierze w nas fala nostalgii, znów będziemy zwiedzać Balmorę, Vivek, Ald’ruhn i te wszystkie inne kultowe miejsca... mając nadzieję, że przejście do konwencji MMORPG nie zniweczyło pierwotnego klimatu tego jedynego w swoim rodzaju zakątka Cesarstwa Tamriel. Wybieracie się na Vvardenfell w nowym wydaniu? Bo ja na pewno... Jeśli tylko fanowski projekt Skywind nie zostanie udostępniony wcześniej.