Dead Cells. Gry sierpnia – najciekawsze premiery i konkurs
Spis treści
Dead Cells
Data premiery: 7 sierpnia
INFORMACJE
- Gatunek: nieślubne dziecko roguelike’a i metroidvanii
- Platforma: PC, PS4, XOne, Switch
- Przybliżona cena: ok. 85 zł (PC), 99 zł (PS4), 79,99 zł (Xbox One)
Fani „rogalików” raczej na brak ciekawych reprezentantów tego gatunku nie narzekają, ale nawet wśród tego urodzaju Dead Cells wyróżnia się mocno na plus doskonałym wykonaniem i zbierającą świetne opinie wersją dostępną w programie wczesnego dostępu. Przepis na sukces szczególnie nietypowy nie jest – francuskie studio Motion Twin wzięło po prostu elementy charakterystyczne dla gatunków roguelike i metroidvania, dodało do tej mieszanki garść własnych rozwiązań, a całość doprawiło wysokim poziomem trudności oraz pixelartową grafiką.
W trakcie zabawy wcielamy się w śmiałka podróżującego przez proceduralnie generowany świat pełen pułapek i rwących się do bitki przeciwników. W miarę pokonywania kolejnych trudności nasz bohater rośnie w siłę i zyskuje coraz lepszy ekwipunek. Należy jednak mieć się na baczności, gdyż każda śmierć pozbawia nas zebranych przedmiotów i cofa do początku gry.
Na tle korzystającej z podobnej receptury konkurencji Dead Cells wyróżniło się jednak tym, że już od pierwszych udostępnionych wersji grało się weń świetnie, a każda kolejna aktualizacja czyniła ten tytuł jeszcze lepszym. Co ważne, premiera finalnej edycji nie będzie końcem rozwoju gry. Francuzi ujawnili, że tytuł ma być systematycznie udoskonalany i oprócz nowej zawartości doczeka się także wsparcia dla fanowskich modyfikacji.
NASZE PRZEWIDYWANIA
Biorąc pod uwagę prawie milion sprzedanych egzemplarzy wersji przedpremierowej i 94% pozytywnych recenzji na Steamie – pewniak.
FORUMOWICZE O DEAD CELLS
Na wstępie zaznaczam, że nie mam doświadczenia z grami tego typu – w gry w stylu Soulsów nigdy nie grałem i w zasadzie jedyne metroidvanie, jakie mam na swoim koncie, to najnowsze Tomb Raidery oraz Stories: The Path of Destinies. Być może między innymi dlatego tak spodobało mi się Dead Cells – bo otworzyło mi furtkę do całkiem nowych doznań.
Nie miałem zbyt dużych oczekiwań. Myślałem, że pogram chwilę i niedługo potem rzucę ten tytuł z rozczarowaniem i brakiem satysfakcji. Szczerze mówiąc, to po jakichś 4 godzinach gry miałem wrażenie, że widziałem już wszystko. Jakie było moje zaskoczenie, gdy z każdą rozgrywką coraz bardziej w nią wsiąkałem. W grze faktycznie czuć progres z biegiem czasu. Zaczynamy dosyć powoli, ale potem odkrywamy kolejne elementy – mapy, przeciwników, sprzęt i umiejętności, których jest naprawdę dużo i są różnorodne, więc każdy znajdzie coś dla siebie. „Martwe komórki” są rogue lite’em, więc część odblokowanych elementów zachowujemy po śmierci postaci, jednakże zawsze zaczynamy od samego początku lochów i z pustym ekwipunkiem. Warto zaznaczyć, że jest to chyba pierwsza gra, w której backtracking naprawdę mi się podobał, bo za każdym razem mamy inny zestaw umiejętności i możliwość obrania innej drogi. Jeśli dodamy do tego fakt, że kształt mapy i jej zawartość są generowane w dużej mierze losowo, to w sumie nie ma tu miejsca na nudę i powtarzalność (w przeciwieństwie do np. wspomnianego już przeze mnie Stories).
Największą zaletą Dead Cells jest jednak walka. To ona stanowi rdzeń całej gry i od razu powiem, że została wykonana wręcz bez zarzutu. Każdy z przeciwników stanowi wyzwanie (nie ma grindowania na małych potworkach) i każdego trzeba się nauczyć (tak jak w gatunku soulslike – istotne są animacje postaci). Sama walka jest niezwykle przyjemna i intuicyjna, a do tego bardzo szybka. Ja sam, choć nie jestem wybitnym graczem, po pewnym czasie mogłem biegać po lochach i szlachtować przeciwników bez chwili przystanku. Relaksującemu mordowaniu dodatkowo pomaga czytelna i przyjemna dla oka oprawa wizualna, która – choć pixelartowa – ma w sobie dużo oryginalności i klimatu. Muzyka też jest niezła, ale równie dobrze możecie ją wyłączyć i słuchać tego, co najlepiej wam odpowiada. Ja sam grałem w Dead Cells m.in. z Krokiet Castem w tle. :-)
Fabuły w zasadzie nie ma, a jeśli jest, to ja jej nie znam. Nie jest to jednak wada, a wręcz przeciwnie, dzięki temu skupiamy się na tym, co jest największą zaletą tytułu, czyli na rozgrywce.
Na koniec dodam, że gra jest dobra na każdą sytuację – zarówno na dłuższą sesję, jak i kilkanaście minut wolnego czasu. Dead Cells to zdecydowanie „indyk”, na którego warto zwrócić uwagę. Nie mogę się już doczekać, co autorzy przygotują na premierę.
DardPL