autor: Adam Bełda
Manipulacja w służbie polityki. Czy ludźmi da się sterować, używając technologii?
Spis treści
Manipulacja w służbie polityki
Ochrona przez Facebooka profilu rozpowszechniającego teorie spiskowe na temat Hilary Clinton była prawdopodobnie powodowana chęcią zysku. Tego rodzaju treści po prostu lepiej się klikają, a więc i przynoszą potencjalnie większe dochody z reklam. Jakkolwiek jest to działalność społecznie szkodliwa i moralnie naganna, trudno posądzić Zuckerberga o to, że chciał w ten sposób obniżyć poparcie kandydatki.
Wpływanie na wyniki wyborów nie jest jednak w świecie mediów społecznościowych – a także i tradycyjnych – rzeczą nową. Od dawna istnieje przecież pojęcie „czwartej władzy”, mające podkreślić to, jak wielką rolę odgrywają w społeczeństwach media, również w aspekcie decyzji politycznych. Poza wspomnianym wyżej tworzeniem baniek informacyjnych i nasilaniem podziałów, środki masowego przekazu same w sobie mają możliwość stymulowania lub obniżania wyborczej mobilizacji.
Obserwacje pokazują, że udostępnienie informacji o wzięciu udziału w głosowaniu zwiększa szansę na to, że znajomi, którzy taką relację zobaczyli, również pójdą głosować. Efekt wydaje się marginalny, ale w skali całego kraju potrafi doprowadzić do aktywizacji dodatkowych kilkudziesięciu czy nawet kilkuset wyborców, co przy bardziej wyrównanych sporach przesądzić może o wygranej jednej ze stron. Jakkolwiek samo zachęcanie do głosowania wydaje się inicjatywą ze wszech miar szlachetną, tak wymierzenie akcji mobilizacyjnej bądź demobilizacyjnej w określony elektorat (na przykład wzmocnienie chęci udziału w wyborach popleczników jednego kandydata, a zniechęcenie wyborców jego konkurenta) nie będzie już krzewieniem wartości obywatelskich, a włączaniem się w kampanię wyborczą.
Dowodem na skuteczność i powszechność takich praktyk może być afera związana z pozyskaniem od Facebooka danych przez firmę analityczną Cambridge Analytica. Przedsiębiorstwo zajmowało się między innymi kampanią promującą Brexit jak i kampanią wyborczą Donalda Trumpa w 2016 roku. W ciągu swojej działalności w prawdopodobnie nielegalny sposób uzyskało dostęp do prywatnych informacji z około 50 milionów profili użytkowników Facebooka. Firma Zuckerberga wiedziała o wycieku i utrzymywała sprawę w tajemnicy – jej pracownicy mieli kontaktować się z Cambridge Analytica i prosić o usunięcie danych. Oczywiście nie mieli możliwości sprawdzić, czy prośba została spełniona, a służb uprawnionych do takiej interwencji nie powiadomiono.
Zostało jeszcze 58% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie