Czy Gollum z Władcy Pierścieni jest hobbitem? - odpowiadamy na pytania z Google'a
Choć od premiery książki Tolkiena minęło już prawie 70 lat, a od nakręcenia Drużyny Pierścienia dwie dekady, tysiące fanów wciąż męczą Google pytaniami dotyczącymi uniwersum. Na najpopularniejsze z nich staramy się odpowiedzieć.
Spis treści
Jeżeli znacie uniwersum Tolkiena (i Jacksona) od podszewki, większość pytań może się Wam wydać trywialna. Na początku każdy jednak musiał przejść przez wszystkie etapy śródziemskiego wtajemniczenia. Nawet jednak dla tych, którzy posiedli ogromną wiedzę o uniwersum, może się w naszym artykule znaleźć coś ciekawego. Czasami okazuje się bowiem, że najbardziej banalne pytania przynoszą najciekawsze odpowiedzi.
Czy Władca Pierścieni to trylogia?
Tak, jeżeli mówimy o filmach Jacksona. Nie, jeżeli mówimy o książce. Nie ma tutaj żadnych wątpliwości – odpowiedź jest jednoznaczna. Mimo to od lat niektórzy fani i dziennikarze, a nawet krytycy literaccy i filmowi mylą oba media i wprowadzają definicyjny zamęt.
W rzeczywistości Tolkien ani przez chwilę nie miał zamiaru napisać trylogii. Zdając sobie jednak sprawę, że jego dzieło przez lata pisania wciąż rozrasta się i rozrasta, podzielił je na sześć ksiąg. I tak naprawdę to ten podział jest w przypadku książkowego Władcy Pierścieni najważniejszy. Ze względów logistycznych jednak pisarz wspólnie z wydawcą ustalił, że trzeba podzielić bardzo obszerną powieść na trzy tomy. I w ten oto sposób powstały Drużyna Pierścienia, Dwie wieże i Powrót króla. W żadnym wypadku nie można ich nazywać trylogią – to jedna, spójna pod względem stylistycznym i fabularnym całość.
Co innego jednak, jeżeli mówimy o filmach. Jackson nie zdecydował się na nakręcenie jednego filmu w kilku częściach, jak zrobił to Tarantino z Kill Billem (na razie powstały dwie, ale podobno wciąż są szanse na jeszcze jedną). Każdą z produkcji Jacksona należy więc traktować jako osobne dzieło. Oczywiście są one pod wieloma względami bardzo do siebie podobne, jednak da się zauważyć, że w Drużynie Pierścienia nowozelandzki reżyser postawił akcenty gdzie indziej niż w Powrocie króla. Zmienia się też nieznacznie sposób tworzenia efektów specjalnych. Owszem, to mógł być jedynie pretekst, by zwiększyć szanse każdego z filmów na Oscary (jeżeli tak, przyniosło to oczywiście zamierzony efekt w postaci aż 17 statuetek i niemal dwukrotnie większej liczby nominacji). Jak by jednak nie było, w przypadku filmów mówienie o trylogii jest jak najbardziej zasadne, w przypadku książek (a raczej książki) zaś nie.