9 rzeczy, które niepokoją mnie w PlayStation 5
PlayStation 5 coraz bliżej i większość osób wieszczy konsoli Sony kolejne sukcesy. Nie wszystko jednak prezentuje się w superlatywach - pewne kwestie mogą niepokoić.
Spis treści
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z oczekiwaniami, jeszcze przed końcem tego roku wielu z nas wejdzie w posiadanie konsol piątej generacji z rodziny PlayStation. Sony dawkuje kolejne informacje o swoim najnowszym sprzęcie bardzo oszczędnie (w czym wtóruje mu zresztą konkurencyjny Microsoft – o nowym Xboksie wiadomo niewiele więcej), choć część kart została już odsłonięta. Wiemy, jak konsola będzie wyglądać, jaką zaoferuje moc obliczeniową i jakie będzie mieć funkcje. Poznaliśmy też część tytułów, w jakie zagramy na niej w pierwszych miesiącach i w kolejnych latach jej pobytu na rynku.
Zdaniem analityków PlayStation ponownie wygra walkę z Xboksem, przekonując do siebie większą liczbę graczy. Sony przystąpi do rywalizacji z dominującej pozycji – łatwiej jest utrzymać status lidera, niż zdobyć przewagę, startując z drugiego miejsca. Mimo to pewne kwestie związane z PlayStation 5 mogą budzić niepokój.
Cena gier
Kilkanaście lat temu, wraz z debiutem konsol PlayStation 3 oraz Xbox 360, cena gier wysokobudżetowych została arbitralnie ustalona na poziomie około 60 dolarów w Stanach Zjednoczonych i około 60 euro w Europie. Od tego czasu koszty produkcji znacznie wzrosły, ceny natomiast się utrzymały. Twórcy starali się obchodzić to na różne sposoby, czy to za pomocą mikrotransakcji, czy przepustek sezonowych, czy też lootboksów – sama bariera 60 dolarów pozostała jednak nienaruszona. Tymczasem z roku na rok coraz głośniej mówiło się o tym, że w końcu dojdzie do jej przełamania… i aktualnie jesteśmy świadkami tego typu prób.
Pierwsza przed szereg wyszła firma Take Two Interactive. NBA 2K21, najnowsza odsłona popularnej serii symulatorów koszykówki, w wersji na konsole nowej generacji kosztować będzie 69,99 dolara/69,99 euro – o 1/6 drożej, niż jesteśmy przyzwyczajeni od kilkunastu lat. Wersje na starsze urządzenia utrzymują standardową cenę. Informacja o podwyżce wywołała sporą burzę i sprawiła, że producent po jakimś czasie ogłosił, iż przy każdym kolejnym tytule decyzja o cenie będzie podejmowana indywidualnie. Ubisoft natomiast oficjalnie stwierdził, że zamierza trzymać się starych cen… przynajmniej do końca roku. Inne firmy, jak np. Capcom, zapytane o ewentualny wzrost cen gier stwierdziły, że decyzje jeszcze nie zapadły i zostaną podjęte w oparciu o warunki na rynku.
Sytuacja wygląda więc tak, że wzrost cen za duże gry do około 70 dolarów / 70 euro jest całkiem realny i rozważa go większość producentów. Podchodzą jednak do tej kwestii mocno ostrożnie, wiedząc, że graczom taka wizja niespecjalnie się podoba. Po NBA 2K21 zapewne pojawi się kilka kolejnych droższych tytułów i to ich wyniki zadecydują o przyszłości cen. Jeśli mimo podwyżek sprzedadzą się one dobrze, będziemy musieli przygotować się na to, że wyższe ceny staną się standardem. Tym bardziej bolesnym dla osób, które zdecydują się na konsolę w wersji bez napędu i tym samym stracą dostęp do rynku wtórnego.