Wywiad, z którego jestem dumny, choć to nie ja go przeprowadziłem
Za nami Digital Dragons, impreza, którą odwiedzamy co roku. Tym razem w czasie jej trwania udało nam poznać i porozmawiać ze Swenem Vincke, co przypomniało nam, dlaczego w ogóle robimy to, co robimy.
Czasami z powodu rutyny zapominamy, jak ciekawą, jak niesamowitą mamy pracę. Gdy odjąć luźną atmosferę, jaka panuje w redakcji, nasza robota nader często, w zasadzie każdego szarego dnia, przypomina zwykłą pracę biurową – ot, pilnujemy terminów, pilnujemy papierów i pilnujemy ludzi, którzy pilnują papierów. Ale są takie momenty, które przypominają nam, w jak specyficznej branży pracujemy. Ktoś zatrzyma nas na ulicy, ktoś zaprosi do LA na zamknięty pokaz gry, na którą bardzo czekamy, albo w zupełnie koleżeńskiej, zwyczajnej atmosferze możemy przeprowadzić wywiad z osobą, która w branży gier ma status mistrza. To są te momenty, które utwierdzają nas w tym, że dobrze się stało, iż robimy to, co robimy. I tak było właśnie tym razem. Tegoroczne Digital Dragons dało nam mnóstwo powodów do radości.
Digital Dragons to coroczna konferencja organizowana w Krakowie, o której mogliście nie słyszeć. Nie dlatego, że to jakaś niszowa impreza – bo w zasadzie już nią nie jest, w tym roku jak nigdy narzekałem na tłumy, a organizatorzy chwalą się, że odwiedziło ich 2600 osób. Ale dlatego, że Digital Dragons to wydarzenie adresowane przede wszystkim do producentów gier, do wydawców, PR-ów i wszystkich tych ludzi, którzy w gamedevie stawiają pierwsze kroki lub chcieliby te kroki postawić. Nie pokazuje się tu w zasadzie gier (oprócz „indyków”, które – muszę przyznać – prezentowały w 2024 naprawdę wysoki poziom), tylko raczej uczęszcza na wykłady mniej lub bardziej znanych twórców i firm. Ot, na przykład w tym roku można było wziąć udział w warsztatach z Robertem Kurvitzem, autorem Disco Elysium, a na drugi dzień wybrać się na wykład Swena Vinckego, założyciela Larian Studios i autora sukcesu Baldur’s Gate 3, zaś w przerwie zajrzeć na prelekcję kogoś ze studia Guerilla Games lub sprawdzić, o czym sobie gadają ludzie z Activision Blizzard.
To impreza w zasadzie otwarta dla każdego, kto wyrazi takową chęć, trzeba „jedynie” dysponować pękatym portfelem, bo wejściówka nie jest tania. Nikogo to zresztą nie dziwi – to nie jest wydarzenie dla graczy, tylko dla osób, które przychodzą tu w celach biznesowych. My również wybraliśmy się w tym roku na DD, aby spotkać się z ludźmi z branży i przeprowadzić wywiady.
O wywiad ze Swenem Vinckem staraliśmy się od jakiegoś czasu i wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwe. To człowiek, który naprawdę nie cierpi na nadmiar wolnych terminów. Kiedy jednak dostaliśmy już informację, że Swen znajdzie dla nas całą godzinę, radości nie było końca – oczywiście nie mogło obyć się bez żartu, czy przybędzie na wywiad w lśniącej zbroi...
Zastanawialiśmy się również – tak już zupełnie poważnie – jaki charakter ma twórca Baldur’s Gate 3 i człowiek, który niejako wstrząsnął branżą gier wideo, wymierzając kilka mocnych kopniaków agresywnej polityce monetyzacji i ogólnej współczesnej gamingowej patodeweloperce. Czy jego wiecznie uśmiechnięty i pogodny wizerunek jest... no właśnie... tylko wizerunkiem?
Otóż okazało się, że wcale nie. Swen rzeczywiście sprawia wrażenie człowieka tak zwyczajnie, po ludzku miłego. W trakcie jego wystąpienia, jak również potem – na korytarzach ICE (miejsca, w którym odbywało się Digital Dragons) i wieczorem – na imprezie networkingowej, stale miał na twarzy uśmiech i cierpliwie znosił kolejnych ludzi, którzy zaczepiali go, aby uścisnąć mu dłoń, porozmawiać lub zrobić sobie z nim zdjęcie.
Myślę, że nasz wywiad to potwierdza. Hubert Sosnowski i Adam Zechenter wyciągnęli ze Swena Vinckego i towarzyszącego mu Adama Smitha, scenarzysty BG3, mnóstwo anegdotek. Choć nie brakowało również kilku gorzkich słów pod adresem goniącej za kasą branży gier. Z wywiadu dowiedzieliśmy się też, że nowa gra twórców Baldur’s Gate 3 nosi nazwę kodową „Excalibur” – na cześć nowego pieska Swena, albo – tu żart – że świat „Baldura” jest tak mocno napalony z powodu COVID-u. Swen wyjaśnił również, dlaczego Larian założył swój oddział właśnie w Polsce, wyłożył swoje podejście do tworzenia gier i zwrócił uwagę na jakże dobrze znane graczom śledzącym wydarzenia w mediach sformułowanie „kwartalne zyski”. Tak, wiemy, trochę dużo tych materiałów o Swenie – ale po pierwsze, skoro pojawiła się taka możliwość, to ją wykorzystaliśmy, a po drugie, naprawdę uważamy, że kogo jak kogo, ale akurat jego warto posłuchać.
„Zaczęliśmy od zera i do zera możemy wrócić” – mówi skromnie w pewnym momencie Swen Vincke, wiedząc, jak ulotny, jak trudny, jak potwornie wymagający i nieobliczalny potrafi być zawód twórcy gier. I cóż, zdarzyło mu się już w życiu zatrzymać na stacji benzynowej, nie mając grosza na zapłacenie za paliwo. Cieszmy się jednak, że dzięki uporowi, udało mu się ocalić Larian Studios, a to dostarczyło nam mnóstwo okazji do uśmiechu. Zasłużenie również odebrał nagrodę na gali Digital Dragons Awards, mówiąc potem zresztą, że to najfajniejsza nagroda, jaką jego zespół otrzymał (w sumie smok wykluwający się z jaja robi wrażenie).
Tym tekstem w zasadzie kończymy nasze sprawozdanie z tegorocznego Digital Dragons, choć w przyszłym tygodniu wrócimy jeszcze do tego tematu za sprawą wywiadu z CD Projektem RED. Zapraszam do lektury powyższych artykułów, jeśli jeszcze nie mieliście okazji. A my powoli przygotowujemy się już do wylotu na „nie-E3”, czyli Summer Game Fest.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać go przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.