Super Mario Bros. Wonder wykorzystuje trik wyjęty żywcem z Dark Souls
Twórcy Super Mario Bros. Wonder chcieli pozwolić graczom na nawiązywanie swobodnych połączeń. Dlatego wykorzystali sztuczkę, którą możecie znać z Dark Souls.
Od dawna w sieci panuje moda, by (rzekomo) najtrudniejsze gry określać jako „Dark Souls” danego gatunku. Zwykle takie porównanie jest całkowicie bezzasadne, ale w Super Mario Bros. Wonder naprawdę znalazł się element rodem z Dark Souls, który miał… ułatwić przejście gry.
Na pierwszy rzut oka może to brzmieć kuriozalnie, ale tylko z pozoru. W nowej platformówce z Mario bynajmniej nie zaimplementowano najazdów lub konieczności odzyskiwania całej waluty po porażce. Zamiast tego osoby grające w pojedynkę mogą zobaczyć „cienie” innych graczy na tym samym poziomie Super Mario Bros. Wonder.
W Dark Souls „duchy” graczy przydawały się głównie w kontekście plam krwi, pozwalając sprawdzić, jak zginęły inne postacie w danym miejscu. Poza tym był to raczej element budujący nastrój, pokazujący, że nie tylko my zwiedzamy świat gry.
Ten drugi cel przyświecał także twórcom Super Mario Wonder – w końcu gracze mogą siebie nawet pozdrawiać jako „cienie”. Jednakże reżyser gry Shiro Mouri wspomina też o zgoła odmiennej przyczynie uwzględnienia tego systemu. We wpisie potwierdzającym debiut platformówki twórca podkreślił, że nowy Mario miał pozwolić graczom na nawiązywanie „swobodnych połączeń, bez możliwości przeszkadzania sobie nawzajem”.
Co więcej, gracze mogą sobie nawzajem pomóc na kilka sposobów, nie tylko poprzez pokazanie, jak przejść dany poziom. Mogą choćby postawić „stojak”, który pozwoli na wskrzeszenie postaci graczy przemienionych w duchy – działa to podobnie jak dotknięcie innych bohaterów w trybie kooperacji. Z tą różnicą, że gra informuje, ile osób skorzystało z naszej pomocy.
Jest też opcja dzielenia się przedmiotami z „cieniami”. To wszystko miało sprawić, żeby gracze mogli sobie ułatwić przeprawę przez grę i nie zniechęcać się porażkami. Co ciekawe, w poprzedniej rozmowie inspiracją dla dewelopera był także jeden z twórców Super Mario Run, który nie był zbyt dobry w platformówkach i w efekcie nie potrafił dojść do końca gry, mimo szczerych chęci.
Na marginesie: właśnie ta mechanika swobodnego łączenia się z innymi graczami jest powodem, dla którego twórcy uwzględnili w grze aż 12 postaci – najwięcej w historii serii. Szkoda tylko, że część z nich to w zasadzie warianty kolorystyczne znanych bohaterów, a do tego zabrakło gości spoza Grzybowego Królestwa (oraz, niestety, Wario).