Premiera Nightingale przyciągnęła tłumy, ale gracze mają wiele zarzutów
Nightingale znalazło wielu fanów, lecz pierwsza gra studia założonego przez weteranów BioWare dała graczom sporo powodów do narzekań.
W ostatnich latach nieustannie słyszymy o sukcesach gier „znikąd”, czasem tak wielkich, że zawstydzających osiągnięcia najpopularniejszych serii. Niestety na każdy niezależny przebój przypadają dziesiątki mniej udanych tytułów. Do tego grona zdaje się dołączać survival Nightingale, który mimo sporej popularności na razie nie zapowiada się następny mały hit 2024 roku.
Dzieło studia Inflexion Games tak czy inaczej miałoby ciężką przeprawę. Początek 2024 roku przyniósł sporo obiecujących gier, od wielu wysokobudżetowych produkcji, przez drobniejsze tytuły, po nieoczekiwane przeboje. Niemniej na premierę Nightingale było trzecią najczęściej kupowaną pozycją na Steamie, co pokazuje, że projekt wzbudził niemałe zainteresowanie. W szczytowym momencie w grze przebywało ponad 47 tysięcy użytkowników (via SteamDB).
Niestety popularność na premierę to nie wszystko, a fakty są takie, że Nightingale przypadło do gustu jedynie połowie nabywców. Na ponad 3 tysiące użytkowników tylko 53% oceniło grę pozytywnie, a „łapek w górę” zdaje się przybywać znacznie wolniej niż tych „w dół”.
W teorii nie jest to katastrofalny wynik. Jednakże „mieszane” przyjęcie tytułu na rynku pełnym mocnej i lepiej ocenianej konkurencji może być problemem dla twórców. Zwłaszcza gdy przyjrzymy się, na co dokładnie narzekają gracze.
Serwery i interfejs sprawiają problemy
Części zarzutów można było się spodziewać po tytule we wczesnym dostępie. Problemy techniczne to coś, czego każdy powinien się spodziewać w Steam Early Access i nie inaczej jest tym razem.
Gorzej, że gra wymaga połączenia z internetem nawet przy samotnej zabawie, co – jak wiemy skądinąd – nie jest rozwiązaniem lubianym przez graczy. Zwłaszcza gdy stabilność serwerów pozostawia wiele do życzenia, co jest najczęściej wytykaną wadą Nightingale.
Na nieszczęście dla gry, krytyka ze strony graczy nie ogranicza się do liczby bugów lub niedopracowanej optymalizacji. Choć sporo osób doceniło rozgrywkę jako taką (lub przynajmniej jej potencjał), to już pewne mechaniki wzbudziły ich zastrzeżenia.
- Najwięcej krytyki wzbudza fatalny interfejs użytkownika, który – w zależności od opinii – wymaga przyzwyczajenia lub jest fatalny i mocno psuje wrażenia z gry. Twórcy dawno zapowiedzieli poprawki UI, ale na razie gracze muszą się mierzyć z tym obecnym, zbyt rozbudowanym w zasadzie w każdym miejscu.
- Niejako w związku z tym pojawiają się też narzekania na kreator postaci. Głównie dlatego, że utrudnia on stworzenie „normalnie” wyglądającej postaci (zresztą taka miała być być intencja twórców). Co prawda niektórzy internauci wskazują (via Reddit), że daje on spore pole do popisu – o ile posiedzimy w kreatorze sporo czasu, ale nie wszyscy gracze mają aż tyle cierpliwości do zabawy z personalizacją bohatera.
- System walki, skądinąd niezły, psuje marna sztuczna inteligencja wrogów oraz wyraźnie niedopracowanie całości, która sprawia wrażenie zbyt „drewnianej” i chaotycznej, by czerpać z niej satysfakcję.
Złe dobrego początki?
Oczywiście od tego jest wczesny dostęp, by twórcy zebrali uwagi graczy i dopracowali swój projekt. Jednak nie da się ukryć, że Nightingale zdecydowanie nie wywołało euforii graczy. Znacznie łatwiej znaleźć narzekania lub wątki w stylu: „Czy gra staje się później lepsza” (na marginesie: tak, sądząc po dotychczasowych opiniach nabywców), i chyba nie jest to tylko efekt typowej „głośnej mniejszości”.
Niemniej Nightingale stanowczo nie jest złą grą i wciąż ma szansę odzyskać zaufanie graczy. Twórcy wzięli się już za poprawki, czego efektem są hotfixy. Jednakże pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz i teraz studio Inflexion Games będzie musiało się mocno postarać, by przekonać graczy do dania tytułowi drugiej szansy zamiast porzucenia go dla bardziej udanych produkcji.