Ograłem demo Stellar Blade i wierzę, że pod atrakcyjną grafiką skrywa się solidny gameplay
Demo Stellar Blade nie wprawia w zachwyt, lecz gdy gra „się rozkręci”, może okazać się zajmująca zarówno gameplayowo, jak i fabularnie. RPG akcji studia Shift Up oferuje coś więcej niż tylko atrakcyjną protagonistkę.
Mimo że została przedstawiona jako RPG akcji, gra Stellar Blade już od zapowiedzi jawiła mi się jako niezbyt daleka kuzynka serii Devil May Cry. Choć jako inspiracje twórcy wskazywali takie pozycje, jak NieR: Automata i cykl God of War, ja widziałem w Eve Dantego z długim kucykiem zamiast standardowej srebrnej grzywy, wywijającego nie Alastorem, a jakimś futurystycznym ostrzem.
Poza mocnym skojarzeniem z serią, której fanem jestem od przeszło dwóch dekad, Stellar Blade przyciągnęło moją uwagę głównie wizualiami. Na zwiastunach produkcja studia Shift Up prezentuje się znakomicie, a jej protagonistka, wspomniana wyżej Eve, jeszcze lepiej.
Mimo że przyklasnąłem ich koncepcji i mimo skojarzeń z DMC – nabrałem delikatnych obaw. Wprawdzie książki nie powinno oceniać się po okładce, a gry po trailerze, ale z tyłu głowy zrodziła mi się myśl, czy aby Stellar Blade nie skusi nas, graczy, piękną Eve oraz obietnicą graficznego raju dla oczu, tylko po to, byśmy zerwali to jabłko, wydali pieniądze na grę, a później srogo się nią rozczarowali.
Nie tylko na Eve patrzy się z przyjemnością. Widoczki również są niczego sobie.Stellar Blade, Sony Interactive Entertainment, 2024.
Z radością donoszę, iż się na to nie zanosi. Miałem już bowiem okazję sprawdzić demo Stellar Blade, które pojutrze trafi również w Wasze ręce. Oferuje ono pierwszy etap gry i pozwala zapoznać się z kilkoma podstawowymi mechanikami. Czy zachwyca? Nie, lecz wcale mnie to nie zdziwiło. Produkcja ewidentnie stoi systemem walki i – być może – niebanalną fabułą. Tę drugą nie sposób ocenić po spędzeniu z grą niecałych dwóch godzin. Ten pierwszy z kolei nie ma szans, by rozłożyć skrzydła, jedynie sugeruje, że je posiada. Czy zatem mam ochotę na więcej?
Walka pełna gracji
Deweloperzy ewidentnie zdawali sobie sprawę, że ciachanie rozmaitych maszkar Eve, która dysponuje raptem dwiema umiejętnościami na krzyż i dopiero uczy się uników oraz mignięć, może nie przekonać graczy do Stellar Blade. Dlatego też po demie jako takim oferują starcie z bossem z nieco późniejszego etapu gry, w ramach którego możemy wypróbować różne skille i taktyki. To właśnie ono ostatecznie przekonało mnie, że walka w RPG akcji studia Shift Up dostarczy mi dużo frajdy.
Przede wszystkim ucieszyło mnie to, że wymachiwanie ostrzem nie sprowadza się do zapamiętywania wieloznakowych kombinacji przycisków na padzie. „Kwadratem” wykonujemy szybki atak, a „trójkątem” silny. „Kółkiem” unik, a „L1” blok. Udana seria ciosów zadaje większe obrażenia niż pojedyncze cięcia, lecz nie trzeba zarzynać kontrolera, by walczyć efektywnie. W Stellar Blade duże znaczenie mają bowiem refleks i taktyka – to, jak ustawiamy się względem wrogów, jak czytamy ich ruchy, jak na nie odpowiadamy.
Tropiciel, ten dodatkowy boss, z którym walczyłem, jest świetnym przykładem na poparcie tych słów. Swoimi wielkimi łapami bestia wyprowadza wściekłe, często obszarowe ataki z szybkością, której pozazdrościliby jej najlepsi bokserzy świata. Umykanie na boki nie zdaje więc egzaminu – lepiej je blokować. Po kilku udanych blokach z rzędu monstrum straci na chwilę równowagę, co stanowi znakomitą okazję, by upuścić mu nieco krwi.
Walka z tropicielem jest niczym papierek lakmusowy systemu walki.Stellar Blade, Sony Interactive Entertainment, 2024.
Repertuar sztuczek tropiciela jest jednak znacznie okazalszy. Przed jedną Eve uchroni wyłącznie perfekcyjny unik. W przypadku innej trzeba wyczekać na moment, by wcisnąć „kółko” i mignąć za plecy bestii. Na pewien atak nie znalazłem z kolei uniwersalnego rozwiązania – jeśli zdążyłem, rzucałem granat, co powalało potworę na glebę, jeśli zaś nie popisałem się refleksem lub zabrakło mi granatów, z bruku musiała się zbierać Eve.
Walka byłaby o niebo trudniejsza, gdyby nie umiejętności specjalne, którymi dysponuje bohaterka. Używanie ich nie nastręcza większych problemów, wystarczy bowiem wcisnąć „krzyżyk”, „kółko”, „trójkąt” lub „kwadrat”, trzymając „R1” – i Eve wykona przypisaną do danego przycisku akcję specjalną. Niemniej warto się upewnić, że tego typu potężny atak sięgnie wroga, gdyż w przypadku pudła będzie trzeba odczekać, aż znów się naładuje.
Eksploracja obok akcji
Liczba skilli również mnie nie martwi – punkty umiejętności można bowiem rozdysponować w ramach pięciu sporej wielkości drzewek. W ten sposób odblokujemy zarówno nowe ataki, jak i zdolności pasywne, np. taką, która ułatwi wykonywanie perfekcyjnego uniku. Zrobimy to zaś w obozach, które dość mocno kojarzą się z soulsowymi ogniskami.
Śmierć jest w zasadzie pozbawiona konsekwencji. Tracimy przez nią tylko odrobinę czasu.Stellar Blade, Sony Interactive Entertainment, 2024.
Zaraz, zaraz – pomyślała zapewne teraz część z Was. Czy Stellar Blade ma coś z soulslike’a? Jeśli już, to bardzo niewiele. Odpoczynek w obozie po prostu przywraca do życia część pokonanych wrogów – systemowi walki jako takiemu zdecydowanie zaś bliżej jest do tego, co znamy z dwóch najnowszych odsłon serii God of War.
Eksploracja również została zrealizowana podobnie jak w najświeższych przygodach Kratosa. Choć początkowe lokacje są bardzo liniowe, nie brakuje w nich odnóg, w których można znaleźć skrzynie ze skarbami strzeżone przez pomniejsze maszkary. Na rozmaitość tych ostatnich raczej nie przyjdzie nam narzekać – chyba że w demie twórcy pokazali większość z nich (na co są małe szanse). Pewne wątpliwości mam jednak do przyjemności płynącej z eksploracji. Wprawdzie jedną skrzynię znalazłem pod wodą, ale inne były na widoku – kiedy już skręciliśmy w daną uliczkę – a dobranie się do ich zawartości wymagało co najwyżej znalezienia kodu. Mam nadzieję, że w dalszej części gry twórcy urozmaicili ten aspekt.
Kody trzeba wpisywać ręcznie i nie da się ich „odgadnąć” metodą prób i błędów.Stellar Blade, Sony Interactive Entertainment, 2024.
Niewątpliwie zapewnili natomiast bogactwo rozmaitych opcji. W menu możemy choćby wybrać, czy kucyk Eve ma być długi i zamiatać glebę, czy krótki, a także włączyć automatyczne zbieranie przedmiotów. To ostatnie bardzo polecam Wam zrobić od razu po uruchomieniu dema Stellar Blade, bo domyślnie jest wyłączone. Ze skrzyń i wrogów sypie się natomiast niesłychanie dużo dobra, lecz przedmioty te są oznaczone niewielkimi kolorowymi punkcikami, które łatwo przeoczyć. W ogóle nie bardzo rozumem, czemu deweloperzy pomyśleli, że ręczne zbieranie dużych ilości składników do craftingu będzie fajne.
Płynność niepozbawiona wizualnych atrakcji
Rozumiem za to zapotrzebowanie na wiele trybów graficznych. Niemniej komfortową zabawę umożliwia jedynie tryb wydajności bez włączonej funkcji HDR. W trybach balansu i rozdzielczości płynność Stellar Blade jest… cóż, płynna – w trakcie eksploracji nie najgorsza, za to podczas walk nie do zniesienia. Na szczęście w każdym z trybów gra prezentuje się na tyle atrakcyjnie, że większej liczby klatek na sekundę nie przypłacamy rezygnacją z ładnych widoków.
W demie najwięcej zobaczycie ich w wybuchowym prologu, gdy Eve i Tachy próbują dotrzeć do punktu zbiórki. Zawiązanie akcji i styl narracji są niczego sobie, lecz – jak wspomniałem wyżej – trudno cokolwiek powiedzieć o fabule, spędziwszy z grą zaledwie kilka kwadransów. W historii wyczuwa się inspiracje NieR: Automata – obecność Adama u boku Eve również sugeruje, że poruszone mogą zostać wątki filozoficzno-egzystencjalne – i niewątpliwie drzemie w niej spory potencjał, ale czy twórcom udało się wydobyć go na światło dzienne? Przekonamy się wkrótce – i to grając z polskimi napisami, które wiernie oddają to, co mówią postacie na ekranie.
Eve i Adam – tu jako człowiek, w grze głównie słyszymy jego głos z drona.Stellar Blade, Sony Interactive Entertainment, 2024.
Summa summarum z demem Stellar Blade spędziłem 2 godziny (dodatkowe 30 minut poświęcając na testowanie różnych umiejętności w walce z tropicielem). Wyniosłem z nich odpowiedź na pytanie, które nurtowało mnie najbardziej – czy dzieło studia Shift Up oferuje coś poza atrakcyjną oprawą graficzną. Choć zaledwie „liznąłem” gry, wnioski mam pozytywne, a zaprezentowany po ukończeniu wersji demonstracyjnej zwiastun wyraźnie sugeruje, że najlepsze rzeczy dopiero przed mną. Uwierzcie mi, w ogniu walki na wygląd bohaterki wcale nie zwraca się tak dużej uwagi. Naprawdę!