Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 20 kwietnia 2025, 12:00

Mały mod do MSFS 24 pozbawił mnie dostępu do PC i przypomniał o świetnym, ale zbyt rzadko wykorzystywanym motywie z gier

W ilu grach mogliśmy latać na smokach? Trochę tych tytułów by się uzbierało, ale czy jakiś pozwala naprawdę poczuć, jak to jest kontrolować ogromną bestię? Takie doświadczenie przyszło do świata gier z zupełnie nieoczekiwanej strony.

To miał być żart primaaprilisowy – niewielki, darmowy mod do popularnej gry. Niby totalnie odbiegający od jej tematyki, ale jednocześnie bardzo pasujący do samej rozgrywki i systemu sterowania. W moim przypadku ten mały mod wypuszczony dla żartu kompletnie rozregulował gierkowe zwyczaje w domu. Do tej pory bowiem moja partnerka przechodziła swoje gry na Switchu i PS5, obchodząc peceta szerokim łukiem. Zawsze mogłem więc spokojnie sobie polatać w moich ulubionych symulatorach latania. Od początku kwietnia jednak dziewczyna, która kompletnie nie interesuje się lotnictwem, w 5 minut ogarnęła obsługę joysticka z przepustnicą i okupuje teraz wieczorami komputer zagrywając się w… Microsoft Flight Simulatora 2024.

Skąd ta nagła sympatia do nielubianego wcześniej, niszowego gatunku? Owym modem okazał się bowiem kolejny „samolot” do MSFS-a, ale w postaci smoka czy też raczej wywerny, jak głosi oficjalna nazwa. I trafił u mnie w domu na podatny grunt, bo na największą fankę Gry o tron, Dragon Age’a i wszystkiego, co związane ze smokami! Poza tym DLC o nazwie Wyvern Mk.1 wykonane zostało tak dobrze, że mogłoby być nawet płatnym dodatkiem i rzeczywiście zapewnia niesamowite doznania, przy jednocześnie bardzo łatwej obsłudze.

A gdy się jeszcze uruchomi lot w trybie VR i włączy odpowiedni soundtrack – wrażenia wciskają w fotel. Frajda z latania wywerną uświadomiła mi, że chętnie widziałbym takie rozwiązanie w grach stricte fantasy, bo nie jest to jakoś szczególnie eksploatowana mechanika. Albo raczej nie została dotąd przygotowana tak przyjemnie, gdyż gier z lataniem na smoku trochę już było. Jakim więc cudem wyszło to tak dobrze w symulatorze cywilnych samolotów?

Wyvern Mk.1

Udane połączenie realizmu i fantazji

Główne powody są dwa. Pierwszy to ogólnie odczuwana wiarygodność i autentyczność, jakkolwiek dziwnie może to brzmieć w kontekście stworzenia, które nie istnieje. Wywerna w MSFS-ie 2024 wygląda trochę jak z Gry o tron, a trochę jak ewolucja jakiegoś gada z okresu kredy. Nie ma w niej nic komiksowego, nic przerysowanego, nic nie zbliża się nawet do granic przesady. Gdyby tego rodzaju stworzenia istniały naprawdę, pewnie prezentowałyby się podobnie jak w tym modzie. W parze z dobrze dobranym wyglądem i animacjami idą efekty dźwiękowe donośnych pomruków i swego rodzaju basowego bulgotania. To naprawdę dzika bestia – żaden tam gadający Draco z idealnym akcentem Seana Connery’ego. W połączeniu z fotorealistyczną grafiką terenu w MSFS-ie, autentycznymi lokacjami z całego świata oraz swobodą niekończącego się lotu w każdym kierunku daje to bardzo przekonujący efekt „wiarygodnego” doświadczenia, a nie czegoś, co od razu podpada pod bajki i fantazje.

Darmowe DLC z wywerną do Microsoft Flight Simulatora 2024 w wersji na PC pobierzecie z tego sklepu.

UWAGA – mod działa najlepiej z wersją Sim Update 2 Beta, która obecnie jest w fazie testów. W oficjalnym buildzie może pojawić się błąd kosmetyczny ze zbyt szybką animacją machania skrzydłami w trybie TPP.

Wyvern Mk.1

Druga kwestia to stworzenie wrażenia dosiadania ogromnego smoka osobiście, a nie po prostu sterowania samym smokiem, jak każdą inną postacią w grze, co zwykle ma miejsce w innych tytułach. Tu efekt powstał w dość oczywisty sposób dzięki kamerze z widokiem FPP. Zamiast oglądać całą bestię zajmującą mały punkt pośrodku ekranu, widzimy ją albo w pełnej krasie po zadarciu głowy w górę, albo same ogromne skrzydło czy część głowy, będąc na jej grzbiecie. Od razu daje to odpowiednie poczucie skali i pozwala oszacować ogromny rozmiar wywerny, zwłaszcza gdy spojrzy się w bok na machające, wielkie skrzydło. A gdy stwór zaczyna zionąć ogniem, dochodzi do tego jeszcze uczucie potężnej mocy!

Inne gry ograniczają się tylko do widoku TPP, by pokazać jak najwięcej akcji, by cały czas było widać smoka. To dość zrozumiałe, jednak zabija sporą część immersji i poczucie właściwej skali. Nie da się uciec od wrażenia, że tylko sterujemy postacią w grze, a nie doświadczamy latania na ogromnej bestii. Symulatory lotnicze mają tu jeszcze jedną przewagę w postaci obsługi wszelkiego sprzętu do śledzenia ruchów głowy oraz wsparcia dla trybu VR, a to zapewnia jeszcze więcej immersji i swobody. O ile widok TPP w sekwencjach akcji jest zwykle oczywistym wyborem, tak w jakiejś nowej grze fantasy, w której latałoby się na smoku, chętnie widziałbym tryb FPP chociażby jako opcję.

Wiele razy już próbowano

Dlaczego więc tak atrakcyjna mechanika jest stosunkowo rzadko wykorzystywana w grach fantasy, a smoki występują zwykle w roli trudnych do pokonania bossów? Główny problem to balans rozgrywki. Nasz zwykły erpegowy bohater z chwilą zaprzyjaźnienia się ze smokiem, którego mógłby dosiadać, z miejsca stałby się zbyt potężny. Walka z mobkami straciłaby sens – gracz mógłby generalnie równać z ziemią każdą wioskę i miasteczko, martwiąc się jedynie o równie potężnych przeciwników lub całe armie zdeterminowane do pokonania bestii. Dlatego w sztandarowym przykładzie, jakim jest Skyrim, opcja dosiadania smoka pojawiła się dopiero w DLC Dragonborn i generalnie nie był to zbyt dobrze wykonany element rozgrywki.

Twórcom o wiele łatwiej stworzyć grę, w której latanie na smoku jest głównym punktem programu, a nie jedynie dodatkiem. Tak było już w latach 90., kiedy narodziła się pozytywnie oceniania seria strzelanek na szynach Panzer Dragoon. Na podobnym schemacie opierał się Crimson Dragon z 2013 roku, który do smoczego strzelania dodawał jeszcze fabułę oraz system progresji. Widowiskowe starcia prowadzone z grzbietu smoka były domeną gry Lair z 2007 roku na PlayStation 3. Zapowiadana na hit i system seller produkcja okazała się jednak totalnym niewypałem – zachwycała oprawą audiowizualną, ale poległa przez toporne sterowanie oraz nudny, powtarzalny gameplay.

Panzer Dragoon pozostaje jedną z bardziej udanych produkcji ze smokami w roli głównej. - Mały mod do MSFS 24 pozbawił mnie dostępu do PC i przypomniał o świetnym, ale zbyt rzadko wykorzystywanym motywie z gier - wiadomość - 2025-04-18
Panzer Dragoon pozostaje jedną z bardziej udanych produkcji ze smokami w roli głównej.

Rok wcześniej podobną porażkę poniosła egranizacja Eragona, choć akurat w tym przypadku nieliczne sekwencje dosiadania smoka do walki były jaśniejszymi momentami tej ogólnie słabej produkcji. Dużym hitem nie okazał się też Drakan: Order of the Flame z 1999 roku, ale doczekał się sequela i trzeba przyznać, że tu całkiem nieźle połączono tradycyjną rozgrywkę i walkę TPP „na piechotę” z możliwością dosiadania smoka i przemierzania w ten sposób otwartego świata. Opcja wykorzystania wielkiego gada jako mounta pojawia się też m.in. w WoW-ie.

Trudny temat, ale potencjał jest

Do problemów z balansem rozgrywki przy wprowadzaniu smoków jako sprzymierzeńców gracza można więc jeszcze dodać kwestię wielkości świata. Musi on być wystarczająco duży, by zapewnić swobodę i wrażenie przestrzeni, inaczej ograniczyłby latanie do wybranych fabularnie momentów. Ta pierwsza rzecz dawniej była trudna technicznie, a teraz, choć rozmiar map w grach rośnie, wciąż kłopotliwe pozostaje wypełnienie obszernego świata ciekawą zawartością.

Samo używanie smoka jako mounta w dużej grze to już jednak o wiele za mało i na nikim nie zrobi wrażenia. To musiałoby być połączenie latania z jakąś mechaniką destrukcji otoczenia – dopiero wtedy frajda i satysfakcja z rozgrywki byłaby pełna. Jak potwierdzają podane wyżej przykłady, stworzenie udanej gry ze smokami nie jest łatwym przedsięwzięciem, ale wciąż widzę tu spory, niewykorzystany jeszcze potencjał. W żadnym z tych tytułów nie zastosowano bowiem atutów moda do MSFS-a 2024, czyli wiarygodnej, realistycznej oprawy graficznej oraz immersji z kamerą FPP.

Wyvern Mk.1

Oczywiście zwykły mod do symulatora nie musi się przejmować takimi problemami jak wciągający gameplay czy balans rozgrywki, a i jego atrakcyjność nie oznacza, że na pewno da się oprzeć na nim całą grę. Osobiście myślę jednak, że dla jakiegoś doświadczonego, dużego studia byłaby to okazja do wprowadzenia ciekawej nowej marki na rynek. To również powinien być kierunek dla twórców gier VR. Próba przerobienia „płaskich” produkcji TPP na VR, jak Horizon czy Assassin’s Creed, jest z góry skazana na niepowodzenie – dysonans pomiędzy tym, co się widzi, a co czuje ciało przy chodzeniu za pomocą gałki kontrolera, jest zbyt duży. Co innego za to, gdy się czymś jeździ lub lata – dlatego VR jest tak popularny w simracingu i simach lotniczych.

Przelot smokiem nad Mordorem na razie dostępny tylko tutaj

Może więc kiedyś doczekamy się jakiegoś spin-offu Gry o tron, LOTR-a o Nazgulach albo nowej wersji Lair…? Mnie osobiście marzy się spełnienie pragnienia z dzieciństwa i mała modyfikacja moda, która zamieniałaby łuskowatą wywernę w futrzastego Falkora z Niekończącej się opowieści! Póki co pozostaje ustawić darmową wywernę gdzieś przy wulkanie Mount Ngauruhoe w Nowej Zelandii, gdzie kręcono sceny w Mordorze do Władcy Pierścieni albo nad Londynem, by odtworzyć klimat z filmu Władcy ognia i po prostu mieć frajdę z samego latania pomrukującym gadem. Sorry Nintendo – tylko jeden przelot wywerną w trybie VR zapamiętam jako większe i ciekawsze wydarzenie gamingowe roku niż cały pokaz konsoli i gier na Switcha 2.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej