Highfleet i Carrier Command 2 - jak wypadły nowe gry Microprose? Tbone'owy przegląd
Microprose postanowił wykorzystać wakacyjną ciszę i wydał Highfleet oraz Carrier Command 2. W przeglądzie znajdziecie również informacje o DLC od Unity of Command 2 i zwiastuny nowych modułów do DCS.
- Nowy Microprose wydał pierwsze gry - Highfleet i Carrier Command 2;
- Wystartował pre-order DCS: Mosquito;
- DLC Unity of Command 2: Moscow zapowiedziane.
Urlop dobiegł końca, tymczasem widzę, że wakacyjne rozprężenie na rynku gier trwa w najlepsze. Reaktywowany wydawca Microprose zdecydował się wykorzystać ten spokojny okres, żeby wydać pierwszą falę nowych gier - mowa o Highfleet i Carrier Command 2; sprawdziłem, jak wypadła ta operacja. Polecam obejrzeć również piękne zwiastuny nowych dodatków do DCS.
Historia Microprose - pomocny tekst autorstwa DMa, jeśli nie kojarzycie tej kultowej marki.
Zapraszam także na motoprzegląd Drauga - Subaru w WRC 10 (!), półpowrót Carmageddona i agonia GTR 3.
Highfleet, czyli rosyjska nuklearna Diuna
Highfleet w swoich założeniach przypomina produkcje z innej epoki, gdzie punktem wyjścia była często próba realizacji dziecięcej fantazji, np. jakby to było być kapitanem pirackiego statku (w formie minigier), niż zrobienie chociażby cyberpunkowej gry akcji próbującej się wpisać w aktualny trend. I tak też duża część zabawy polega tutaj na rozszyfrowaniu wyjątkowego interfejsu użytkownika, gdzie każdy przycisk na stylizowanym ekranie dowodzenia pełni konkretną funkcję. Z pomocą przychodzi nam instrukcja, również idealnie pasująca do czasów, kiedy wersje pudełkowe rządziły w branży. Zresztą zobaczcie poniższy obrazek.
Uniwersum gry jest dość zawiłe, bo przewija się w nim sporo dziwacznych nazw niczym w Banner Saga, ale w sumie sprowadza się do tego, że Imperium Romani (coś w stylu carskiej Rosji) próbuje podbić Królestwo Gerat, którego półpustynne terytorium kojarzy się z Afganistanem. W grze przewijają się również różne pomniejsze dynastie i frakcje, potęgując wrażenie obcowania z grą inspirowaną Diuną Franka Herberta w wersji atomowej. Głównym narzędziem walki są potężne statki lotnicze pionowego startu i lądowania, wyposażone w bomby, rakiety, armaty kalibru od 37 mm po 130 mm, a nawet pociski balistyczne z głowicami jądrowymi.
Grę rozpoczynamy od skomponowania nasze floty, której głównym zadaniem jest uderzenie w stolicę przeciwnika. Droga jest długa, paliwo często na wyczerpaniu, a szereg starć z czasem zmusza gracza do postoju w celu przeprowadzenia napraw. Dodatkowo, jeśli zatrzymanie w jakimś mieście będzie trwało zbyt długo, wtedy z pewnością dopadnie nas jedna z grup uderzeniowych, przeczesujących mapę w celu zniszczenia naszych jednostek. Porażka jest wpisana w koncept gry, miasta układane są losowo, a gotówka zarobiona przy nieudanej próbie zasila nasze konto przy następnym podejściu.
Gracz musi więc decydować, do jakich miast zawita (oferują różne bonusy: tańsze paliwo, nowe jednostki lub informacje o ruchach wroga), w miarę możliwości polować na wrogie transportowce warte sporo gotówki, oraz unikać silnych formacji Królestwa Gerat. Dlatego sporą rolę w rozgrywce odgrywa rozpoznanie elektromagnetyczne/radioelektroniczne - wiele czasu będziemy spędzać na przechwytywaniu komunikacji o ruchach czy pozycji wroga, z czasem kodowanej szyfrem. Minigierka polegająca na kręceniu pokrętłami staje się wprawdzie dość szybko nużąca, ale na szczęście możemy zdać się na przycisk, który automatycznie i szybko przechwytuje część wiadomości. Im dalej w las, tym bardziej zaczynamy zwracać uwagę na to, kiedy korzystamy z radaru - ograniczenie emisji jest bardzo istotne, bo zmniejsza szanse wykrycia. Po jego wyłączeniu pozostaje nam zdać się na systemy śledzenia podczerwieni (IRST) o ograniczonym zasięgu.
Walka inspirowana jest klasykami 2D rodem z Amigi, kontrolujemy przy pomocy WSAD jeden statek i walczymy z całą formacją jednostek przeciwnika, z czasem wycofujemy się i atakujemy kolejnym. Klawiszologia jest nieco pokręcona kiedy w grę wchodzą bomby, samoloty czy specjalna amunicja i daleko tutaj do intuicyjnego sterowania. Piękna strona wizualna gry potrafi przeszkodzić w zorientowaniu się, co się dzieje, przy czym twórcy wprowadzili w łatce opcję zmniejszenia intensywności niektórych efektów specjalnych. Walka jest więc zręcznościowa i momentami chaotyczna, przy czym taktyki również w niej nie brakuje, trzeba odpowiednio manewrować i celować "z głową".
Najbardziej irytujące elementy gry? Walka przy dużej liczbie wrogów, obrona przed pociskami rakietowymi dalekiego zasięgu i samolotami oraz momenty, gdy brakuje paliwa po dłuższej ucieczce przed przeciwnikiem. Jeśli męczyło was gnanie do przodu w FTL to podobnie jest w Highfleet, albo się to akceptuje, albo nie znosi.
Grę w momencie premiery trapił szereg problemów technicznych, głównie związanych z tym, że została ona zaprojektowana pod rozdzielczość 1920x1080; dopiero po kilku aktualizacjach twórcy wprowadzili wsparcie dla innych rozdzielczości przy zachowaniu formatu obrazu. Występujący początkowo problem irytującej akceleracji myszki również został usunięty.
Highfleet to udana gra, oferująca pomysłową i odmienną od dzisiejszych standardów branżowych rozgrywkę. Warto zaznaczyć, że po skonsumowaniu kampanii nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zagłębić się w niuanse związane z konstruowaniem własnych statków w edytorze. Roguelike’owy charakter wręcz zachęca do powtórek. Koszutin wraz z ekipą stworzył grę, która moim zdaniem przetrwa próbę czasu i znajdzie grono oddanych fanów.
Cena Highfleet to 107,99 zł, gra dostępna jest obecnie wyłącznie na PC.
Unity of Command 2: Moscow
Unity of Command 2 dostanie kolejne DLC. O tej wybitnej strategii pisałem już wielokrotnie; tym razem studio 2x2 Games pozwoli nam poprowadzić Armię Czerwoną w nowym DLC Moscow, skupiającym się na zimowych ofensywach na froncie wschodnim w roku 1941/42. Gra zaoferuje 11 scenariuszy, nowe typy jednostek wzmacniających dywizje (np. formacje narciarzy) oraz kartę przygotowania artyleryjskiego.
Premiera już 31 sierpnia, cena nie została jeszcze ujawniona, ale na podstawie poprzednich dodatków spodziewam się kwoty 35,99 zł.
DCS: Mosquito FB VI i Eurofighter na pięknych zwiastunach
Eagle Dynamics nie odpuszcza realiów II wojny światowej w DCS, mimo mocnej konkurencji ze strony serii Il-2. W piątek wystartował pre-order na moduł De Havilland Mosquito. Ten rewolucyjny, dwusilnikowy, brytyjski samolot wielozadaniowy brał udział w wielu ryzykownych rajdach bombowych przeprowadzanych na niskim pułapie, wykorzystując przy tym swoją imponującą prędkość (nawet 600 km/h). "Drewniane cudo" aż prosi się o kampanię związaną z polowaniem na wyrzutnie V-1.
Kilka tygodni temu ujawniono również, że twórcy wybitnego modułu F-14 do DCS - Heatblur Simulations połączyli siły z zespołem TrueGrit, pracującym nad dodatkiem Eurofighter Typhoon. Klimatyczny zwiastun zapowiada produkt naprawdę wysokiej jakości.
Falstart Carrier Command 2
O Carrier Command 2 studia Geometa pisałem już nieco przy okazji Festiwalu Steam, kiedy to gra zrobiła naprawdę dobre wrażenie. Teraz jesteśmy świeżo po premierze i muszę powiedzieć, że nie obyło się bez kontrowersji. Zapowiedziana niedawno wersja VR Carrier Command 2 tworzy pakiet wraz z normalną edycją, dodanie obsługi wirtualnej rzeczywistości musiało mieć jednak wpływ na ostateczną cenę gry - 179,99 zł (obecnie do 17 sierpnia - 143,99 zł). To pogrążyło mój luźny plan grania z kolegami, których optymizm po zapoznaniu się z demem kompletnie się ulotnił.
Zostałem więc sam na pokładzie wielkiego lotniskowca, z szeregiem wysp do pobicia w celu zdobycia zasobów i sprzętu na potrzeby konfrontacji ze zbuntowanym wrogim okrętem. Carrier Command 2 w trybie solo to dużo biegania i klikania; dochodzę do wniosku, że gra jednak prosi się, aby pewne opcje były dostępne ”pod ręką”. Jak dołożymy do tego niezbyt ogarnięte AI, które nie ma instynktu przetrwania, to zostajemy ze sporą liczbą frustrujących sytuacji. Gra zwyczajnie męczy, kiedy próbujemy zmusić jednostki do skutecznego działania.
Podobnych emocji dostarcza bezpośrednie sprawowanie kontroli nad samolotami i śmigłowcami. W epoce, gdzie War Thunder pokazało, jak się lata przy pomocy myszki, retro rozwiązania Carrier Command 2 są po prostu nietrafione. Wiele z tych problemów oczywiście rozmywa się, gdy gramy z ludźmi ogarniającymi konkretne stanowiska, ale to nie znaczy, że warto się na to godzić. Moje doświadczenie można porównać do pływania solo galeonem w Sea of Thieves: technicznie możliwe, praktycznie uciążliwe.
W tym momencie nie mam perspektyw, żeby zagrać w tę grę w trybie sieciowym na 16 osób, na który twórcy ewidentnie położyli większy nacisk niż na przypadku kampanię solo; przeszkód jest jak dla mnie zbyt wiele. Gdzieś w Carrier Command 2 kryje się pewnie dobra gra, wskazywałby na to przeważające pozytywne opinie na Steamie, niestety wielu graczy w tym momencie się o tym nie przekona, bo czeka na patche i spadek ceny.
Pożegnanie
Jeszcze na początku lipca dyskutowałem z Przemkiem "g40stem" Zamęckim na temat tytułu i treści nietypowego newsa dla działu technologii o sukcesie samolotu MC-145B, bazującego na polskim PZL M28 Skytruck. Kolejny dzień, kolejna wiadomość. Przemek uparł się, żeby w tytule nie padała fraza ”samolot: czy ”MC-145” tylko "Wily Coyote". Dlaczego? Był przekonany, że to bardziej zaintryguje czytelników, a ja ostatecznie przystałem na jego propozycje. G40st miewał bardzo charakterystyczne podejście do tematów, to był człowiek, dla którego Tytus, Romek i A’Tomek był kultem, weteran z nieco innej epoki nadający na własnych falach. Na koniec tamtego dnia cieszyliśmy się z odbioru i popularności wiadomości, dobra robota, czas na następny punkt programu... Ta "głupia", rutynowa dyskusja na temat Wily Coyote była w zasadzie ostatnią, jaką przeprowadziłem z Przemkiem przed śmiercią, wróciłem z urlopu i już go z nami nie było.
Ten akapit powinien pojawić się w stosownym tekście, jednak przyznam, że ciężko było mi na czas zebrać myśli. G40st był jedną z pierwszych osób, które stwierdziły, że takie przeglądy jak powyższy to dobry pomysł, zorganizował i zainspirował do pisania kolejnych ochotników i sam napisał kilka z nich. Kochał gry i realizował swoje pasje wraz z GRYOnline, a ja miałem przyjemność być przy tym. Żegnaj.