Były deweloper EA DICE twierdzi, że 98% twórców produkujących Battlefielda 7 nie pracowało nad poprzednimi częściami serii
Były pracownik EA DICE mówił o przyczynach problemów w studiu EA DICE i o tym, jak miałaby wyglądać przyszłość serii Battlefied.
98% zespołu tworzącego nowego Battlefielda miało nie pracować nad żadną z poprzednich odsłon serii.
Takie informacje przekazał internauta Rizible, podający się za byłego pracownika EA DICE. Rzekomy deweloper podzielił się nimi w nawiązaniu do prezentacji wyników finansowych firmy Electronic Arts w ramach „dnia inwestora” sprzed kilku miesięcy. Ten przyniósł też informacje na temat dalekosiężnych planów wydawcy, w tym Battlefielda, którego nowa część ma wejśc w fazę „testów społeczności na początku 2025 roku”.
Centrala EA trzymana na dystans
Te informacje wzbudziły – jak to ujął Rizible we wpisie opublikowanym w serwisie BlueSky – „sporo hype’u”, aczkolwiek fani serii są sceptyczni co do tego, czy twórcy dotrzymają słowa i oczekiwania graczy faktycznie będą „na pierwszym miejscu”. Informacje Rizible’a na temat losów EA DICE od czasu zakupu studia przez Electronic Arts w 2006 roku bynajmniej nie poprawiły im humoru.
Jak to ujął internauta, przez 15 lat o interesy DICE dbał Patrick Soderlund, ówczesny szef studiów EA, który faworyzował dewelopera. Było to o tyle istotne, że – zdaniem twórcy – studia należące do Electronic Arts mogą „przetrwać” tylko wtedy, gdy kierownictwu tychże udaje się „powstrzymać centralę EA przed wtrącaniem się w kreatywne, techniczne i biznesowe decyzje” zespołu, co Rizible dobitnie okreslił jako „mikrozarządzanie na śmierć”.
To takiemu „wtrącaniu” się Rizible przypisuje problemy wielu studiów przejętych przez EA – od Maxis i PopCap po BioWare i Criterion. Jednakże DICE miało więcej szczęścia, co po części wynikało z sukcesów kolejnych Battlefieldów. Do czasu.
2 lata, 3 porażki Soderlunda
W 2016 roku doszło do zmian w kierownictwie EA DICE: Patrick Bach odszedł ze studia jako ostatni kierownik sprzed przejęcia zespołu przez Electronic Arts. Zbiegło się to w czasie ze zbliżająca się premierą Star Wars: Battlefront – premierą, która wzbudziła spore kontrowersje i nie była tak wielkim sukcesem, na jaki liczył wydawca.
Niewiele później ukazało sie Mass Effect Andromeda, które również trudno uznać za bezpsprzeczny sukces. To, jak to ujął Rizible, było drugą porażką projektu nadzorowanego przez Soderlunda w ciągu 2 lat.
W tym samym czasie EA DICE pracowało już nad Battlefieldem V i Soderlund aktywnie zaangażował się w prace nad projektem. Chciał bowiem, by „piątka” powtórzyła sukces poprzedniej, pierwszowojennej odsłony serii.
Tyle że w praktyce nacisk Soderlunda na niemalże „fizyczny” realizm odciągnął zasoby EA DICE od „krytycznej zwartości” potrzebnej do ukończenia prac nad BF V. Do tego efektem tego był niesławny zwiastun gry, jak na ironię krytykowany przez graczy za brak realizmu i „poszanowania” drugiej wojny światowej.
Reszta to już historia. BF 5 zaliczyło miesięczne opóźnienie, ukazało się w nie najlepszym stanie (było wówczas najgorzej sprzedającą się odsłoną serii), a Soderlund po trzeciej porażce opuścił Electronic Arts.
EA DICE wypadło z łask
Odejście Soderlunda można by uznać za dobrą nowinę po problemach Battlefront 2 i Battlefield 5 – dopóki nie przypomnimy sobie o jego „faworyzowaniu” studia. Po dwóch kontrowersyjnych produkcjach DICE ograniczono budżet, a oddział DICE L.A. przemianowano na Ripple Effect Studios i przekazano w ręce Vince’a Zampelli, szefa Respawn Entertainment.
Do tego jego nowe studio Embark zaczęło „kłusować” na pracownikach DICE (aczkolwiek część z nich czuła niechęć do Soderlunda bo BF 5), a wielu innych weteranów Battlefielda również opuściło zespół. Ci zaś pociągnęli za sobą wielu byłych podwładnych: artystów, projektantów, programistów itd.
Po tym sytuacja studia bynajmniej się nie poprawiła. Debiut Battlefielda 2042 był powtórką z premiery BF V, a także końcem Oskara Gabrielsona, po zaledwie 5 latach w roli szefa EA DICE. To była też ostatnia szansa studia i włodarze EA po tym zaczeli realizować to, o czym myśleli od dawna: przemianie Battlefielda w stylu cyklu Call of Duty.
Battlefield (prawie) jak CoD
Choć w teorii Battlefield był traktowany przez graczy jako de facto rywal serii firmy Activision, obie serie dzieliło sporo pod względem rozgrywki – oraz, rzecz jasna, wyniki sprzedaży. Najwyraźniej ostatnie porażki DICE i odejście Sonderlunda dały szefostwu Electronic Arts pretekst do zbliżenia swojego cyklu strzelanek do konkurencyjnej serii.
Efektem było oddanie Battlefielda pod pieczę Byrona Beede’a, weterna Call of Duty (via IGN), a także pomysł na współtworzenie cyklu przez studia EA DICE i Ripple Effect oraz nowy zespół Ridgeline (na podobieństwo CoD zespołów Treyarch, Infinity Ward oraz Sledgehammer).
Jednakże dla weteranów cyklu, którzy jeszcze ostali się w EA DICE, ta utrata kontroli nad marką przelała czarę goryczy i oni również opuścili studio (część z nich dołączyła do starych znajomych w Embark Studios, inni założyli zespół TTK Games).
Co więcej, plany EA najwyraźniej popsuła pandemia i obecny kryzysu w branży gry. Ridgeline zostało zamknięte (a w każdym razie nie otworzyło ponownie swoich biur), a jego szef odszedł z Electronic Arts, bynajmniej nie z dobrym nastawieniem do byłego pracodawcy. Nad serią czuwa teraz DICE, Ripple Effect Studio, Criterion oraz EA Motive, a nowa gra ma ukazać się w październiku 2025 roku.
Spora przesada?
Wypada podkreślić, że nie oznacza to, iż 98% twórców Battlefielda odeszło z EA DICE, bo – rzecz jasna – Rizible uwzględnił w rachunku pracowników pozostałych studiów pomagających przy nowej grze.
Oczywiście dochodzi też kwestia wiarygodności tych informacji. David Sirland, główny producent Battlefielda (który powrócił do EA pod koniec 2022 roku), potwierdził, że opis Rizible’a nie odbiega od prawdy „pod względem historycznym” , ale niekoniecznie w aspekcie przyczynowo-skutkowym. Część internautów uważa, że były deweloper mocno przesadził i wskazuje na licznych weteranów serii nadal pracujących, jeśli nie w EA DICE, to w Ripple Effect Studios.
Korpoludki i powrót do korzeni
Niemniej wątek Rizible’a w serwisie BlueSky wzbudził żywe dyskusje wśród fanów. Część bynajmniej nie jest zaskoczona tymi informacjami i najwyraźniej mocno wątpi w przyszłość serii po BF 2024. Nawet bardziej powściągliwi gracze, którzy nie przekreślają „siódemki”, mają obawy. Zwłaszcza w kontekście twierdzenia, jakoby szefowie EA byli „korpoludkami bez wyjątku”, tworzącymi gry, by na nich zarabiać, a nie odwrotnie (tj. zarabiającymi pieniądze na tworzenie dobrych gier).
Niemniej część internautów ma więcej wiary w Battlefielda 7 – a w każdym razie albo nie dowierza Rizible’owi, albo wskazuje na wspomniane przez niego plany powrotu do korzeni Battlefielda w nowej odsłonie serii. Na tę „bezpieczną” opcję wskazuje też fakt, że Vince Zampella dawno potwierdził powrót elementów znanych z Battlefieldów 3 i 4, w tym systemu klas.
Część graczy wskazuje też na wspomniany powrót Sirlanda, który miał pociągnąć za sobą również innych dawnych twórców Battlefielda. To daje im nadzieję, że „siódemka” jest w rękach osób, które odpowiadają za bardziej udane odsłony serii niż ostatnie gry.
Oczywiście to wszystko to tylko wróżenie z fusów. Jak dotąd Electronic Arts pokazało tylko garść grafik koncepcyjnych nowego Battlefielda, a ostatnie oficjalne informacje pojawiły się w połowie listopada. Dopiero oficjalna zapowiedź i pokazy rozgrywki pokażą, w jakim kierunku pójdzie nowa odsłona serii.