autor: Marcin Łukański
Gears of War 2 - recenzja gry
Gears of War 2 to produkcja, która pokazuje, jak w dzisiejszych czasach powinny wyglądać gry akcji.
Recenzja powstała na bazie wersji X360.
Pierwsza część Gears of War była jedną z najlepszych gier akcji na konsole Microsoftu. Jeśli nie najlepszą. Do tej pory jest w czołówce najczęściej uruchamianych produkcji i do tej pory rzesze ludzi toczą w niej zacięte boje poprzez usługę Xbox Live. Nie da się ukryć, że poprzeczka zawędrowała bardzo wysoko. Dlatego wątpliwości, czy druga część sprosta wyzwaniu i nie będzie przysłowiowym odgrzewanym kotletem są jak najbardziej na miejscu.
Cliffy – producent z firmy Epic – wielokrotnie zaznaczał w wywiadach, że nie chce tworzyć zupełnie nowej jakości. Planuje ulepszyć to, co było w pierwszej części i dać graczom kolejną dawkę solidnej akcji. Żadnej rewolucji. Po prostu: lepiej, więcej, ładniej. I wiecie co? Epic ponownie pokazuje, jak stworzyć najlepszą grę akcji na konsole. Zapomnijcie o pierwszej części Gears of War. Druga część zgniata, miażdży, przeżuwa i wypluwa swojego starszego brata do najbliższego kosza na śmieci. Nadszedł kolejny król rankingów Xbox Live.
Szczątki fabularne
O fabule nie będzie za wiele. Bo Gearsy to gry, w których fabuła schodzi na daleki plan i – bądźmy szczerzy – właściwie w ogóle mogłoby jej nie być. Ekipa Epic postanowiła jednak porwać się z motyką na słońce i od produkcji praktycznie pozbawionej fabuły (Gears of War 1) przejść do tytułu, który wprowadza jakąś dramaturgię (Gears of War 2).
Cała historia opiera się na desperackim ataku żołnierzy w samo serce siedlisk Locustów. Potwory opanowały większość miast i ludzkości grozi zagłada. Zgodnie z nieśmiertelnym powiedzeniem „najlepszą obroną jest atak” Marcus i jego doborowy oddział wyruszają z samobójczą misją. Szarańcza gotuje żołnierzom gorące powitanie i rzuca przeciwko nim wszystkie siły, jakie posiada.
W międzyczasie znika żona Dominica Santiago, który rozpoczyna swoją własną krucjatę i planuje odszukać ukochaną kobietę. Oczywiście prywatne interesy Dominica kłócą się z patriotycznymi pobudkami, którymi kieruje się Marcus. Producent starał się w czasie gry pokazać lekkie załamanie psychiczne Dominica, ale nie do końca się mu to udało. Potężne mięśniaki trzymające gigantyczną broń wyglądają troszkę śmiesznie w czasie wygłaszania dramatycznych i wyciskających łzy kwestii. Nie oszukujmy się – Dominic i Marcus są typami, którym świetnie idzie miażdżenie czaszek, a nie prowadzenie filozoficznych debat.
Oczywiście mało kto, grając w Gearsy, będzie z napięciem śledził rozwój fabuły. Tutaj liczy się akcja. I tylko akcja.
Prawdziwa wybuchowa mieszanka
Gears of War 2 to gra potężna. Gra, której pierwsze misje są szalenie efektowne, a potem jest tylko lepiej. Dawno nie widziałem (czy to na PC, czy to na konsolach) takiego natężenia akcji, takiego skondensowania gwałtownych wydarzeń i tak efektownej, krwawej i mięsistej rozgrywki.
Gra od pierwszych minut przyciąga jak magnes i nie pozwala odejść od ekranu aż do samego końca. Jest tu wszystko to, co polubiliśmy w pierwszej części (ale zaprezentowane znacznie, znacznie lepiej) oraz wiele rzeczy, które dodają zabawie niesamowitej pikanterii. Gears of War 2 to przykład jak z gry bardzo efektownej zrobić grę niesamowicie efektowną.
Wszystkie misje pozornie polegają cały czas na tym samym, czyli na strzelaniu i zabijaniu, ale niejeden film akcji może pozazdrościć drugiej części Gearsów sposobu przedstawienia całej historii. Producent nie daje nam ani chwili wytchnienia: cały czas trwa wojna, Szarańcza rzuca przeciwko nam armie największych potworów, a skala wydarzeń obejmuje ogromne miasta, potężne przestrzenie, podziemne jeziora, sieć korytarzy Locustów i pokryte śniegiem góry.
Każda pojedyncza misja i każdy pojedynczy rozdział mają coś do zaoferowania. Nie ma tu zbędnych i nudnych „uzupełniaczy”, nie ma niepotrzebnych zadań, nie ma żmudnego krążenia i bezsensownego likwidowania przeciwników. Mimo ogólnego chaosu, wszystko jest świetnie przemyślane. Przechodzenie Gears of War 2 to jak szalona jazda kolejką górską, która cały czas pędzi w dół i nabiera prędkości.
Więcej, lepiej…
Na ogólną efektowność misji wpływa nie tylko świetny sposób ich zaprezentowania i sugestywne pokazanie „walki o wszystko”. Adrenaliny i emocji dodają również nowi przeciwnicy oraz nowe rodzaje broni. Widać, że Epic w swojej najnowszej pozycji postawił na ogrom i monumentalność. Na pewno pamiętacie potężne Boomery z pierwszej części gry. Potwory były wyjątkowo odporne na pociski i zaopatrzone w wyrzutnie rakiet. W Gears of War 2 spotykamy więcej wielkich poczwar. Boomery oczywiście powracają, a obok nich atakują nas monstra z ciężkimi karabinami maszynowymi, z miotaczami ognia, a nawet z buławami zawieszonymi na łańcuchach. Trafiają się również bardzo szybkie poczwary, które starają się rozszarpać nas samymi rękami.
Każdy z tych wielkich potworów wymaga troszkę odmiennego podejścia i powoduje, że walka automatycznie robi się znacznie bardziej emocjonująca. Na szczęście w czasie zabawy dostajemy odpowiednią broń, aby radzić sobie ze zmasowanymi atakami wroga. Nie brak miotacza ognia czy potężnego moździerza. Dodatkowo możemy zasłonić się specjalnymi tarczami oraz wziąć przeciwników jako zakładników i potraktować ich jak ruchome kamizelki kuloodporne.
Gorącą atmosferę podgrzewają dodatkowo jeszcze dwa elementy mechaniki rozgrywki. Zaimplementowana do świata gry fizyka oraz możliwość lekkiej destrukcji otoczenia. Mimo że występują w – nazwijmy to – formie szczątkowej, to dają się na tyle zauważyć, by walka była jeszcze lepsza i jeszcze bardziej sugestywna.
Fizyka sprowadza się do tego, że potwory oraz niektóre elementy otoczenia reagują na nasze wystrzały. Gdy ranimy Locusta w bok, widzimy, że przyjemniaczek zgina się lekko w postrzeloną stronę. Gdy ładujemy serię w biurko, zdarza się, że kilka rzeczy z niego spada. W przypadku Locustów fizyka sprawia, że gra jest troszkę łatwiejsza, ale też strzelanie w potwory sprawia więcej frajdy. W przypadku elementów otoczenia, fizyka dodaje walce pikanterii. Podobnie jest z destrukcją świata gry. Czasami od ścian odpada tynk, część muru rozlatuje się, a niektóre deski rozpadają na części. Te rzeczy nie mają większego wpływu na rozgrywkę, ale – podobnie jak fizyka – dodają emocji samej walce.
… i ładniej
Gra wygląda wyraźnie lepiej niż pierwsza część. Niestety, niekoniecznie da się to zauważyć na trailerach i pokazach, które można znaleźć w Internecie. Na lepszy wygląd gry wpływa przede wszystkim o wiele bardziej dopracowane oświetlenie. Zrezygnowano z typowych dla pierwszej części odcieni szarości i zdecydowano się na wprowadzenie miejscami barw nie tyle bardziej optymistycznych, co bardziej jaskrawych. Gra jest po prostu bardziej kolorowa (nie mylić z bajkową) niż pierwsza część. Popracowano również nad teksturami, które posiadają teraz więcej szczegółów.
Finalnie udało się stworzyć produkcję o wiele ładniejszą niż poprzednia. Niezależnie, czy wędrujemy przez jasno oświetlone, ośnieżone góry, czy przez wypełnione półmrokiem jaskinie Szarańczy. Zawsze jest na czym zawiesić oko, a niektóre lokacje są naprawdę prześliczne.
Szarańcza ponownie opanowała Xboxa
Podobnie jak w pierwszej części, tak i tutaj, gdy znudzi nam się samotna zabawa, możemy zaprosić do niej znajomego i niszczyć Locustów w trybie współpracy. W Gears of War 2 dodatkowo znajdziemy świetny tryb Hordy. Wraz z pięcioma znajomymi staniemy przeciwko kolejnym falom Locustów. Każda z fal jest coraz trudniejsza i coraz więcej potworów rusza na biednych graczy. Gdy pokonamy wszystkie potwory w danej rundzie, impreza zaczyna się od nowa i tak w kółko, aż ukończymy ostatnią, 50 falę. Zabawa w trybie hordy jest naprawdę świetna i – co najważniejsze – wymaga zgranej ekipy.
Gears of War 2 to produkcja, która pokazuje, jak w dzisiejszych czasach powinny wyglądać gry akcji. Prawdziwa, wybuchowa mieszanka. Tak naprawdę gra nie posiada błędów i poważnych wad. Jedyne rzeczy, do których można się przyczepić, to troszkę na siłę wplecione w fabułę wątki dramatyczne i nie za długa kampania – większość osób ukończy ją w około 10 godzin. Możecie być jednak pewni, że będą to jedne z najbardziej emocjonujących godzin, jakie spędziliście z jakąkolwiek grą akcji.
Marcin „Del” Łukański
PLUSY:
- niesamowicie efektowna rozgrywka;
- świetnie zaprezentowane misje;
- ogromna ilość ciągłej akcji;
- nowi przeciwnicy, nowe rodzaje broni;
- śliczne lokacje.
MINUSY:
- trochę zbędne wątki dramatyczne w fabule;
- kampania mogłaby być dłuższa.