World of Warcraft: Warlords of Draenor Recenzja gry
autor: Jerzy Bartoszewicz
Recenzja gry World of Warcraft: Warlords of Draenor – hit Blizzarda nadal trzyma się dobrze
World of Warcraft obchodzi obecnie swoje 10 urodziny ciesząc się liczbą 10 mln aktywnych subskrypcji. Za sprawą Warlords of Draenor Blizzard przypomniał nam charakterystyczny klimat serii, wprowadził wiele zmian w rozgrywce i pokazał, że nadal rządzi.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- ulepszone modele postaci;
- pozytywne zmiany w mechanice rozgrywki;
- klimat Draenoru przesycony atmosferą serii Warcraft;
- satysfakcjonujące i przydatne w rozgrywce zarządzanie Garnizonem;
- system Followerów i wysyłanie ich na misje;
- różnorodne i silnie fabularyzowane questy…
- …które ze względu na „fazy” trochę trudno wykonywać z przyjaciółmi w grupie;
- niedociągnięcia w systemie nagród powodujące, że ludzie uciekają z Heroic Dungeons;
- zaburzona ekonomia wynikająca ze zmian w systemie rzemiosła.
Nieczęsto zdarza się, by sieciowa gra wideo obchodziła swoje 10 urodziny ciesząc się nadal dużym powodzeniem wśród odbiorców. Co więcej, mamy tylko jeden przypadek MMORPG-a, który opierając się na modelu płatnej rozgrywki może poszczyć się 10 milionami aktywnych subskrypcji. Choć na rynku panuje od dłuższego czasu moda na produkcje typu free-to-play, to nie ma wątpliwości, że pod wieloma względami World of Warcraft wciąż króluje. Mimo że za każdym razem, gdy tylko pojawiały się informacje o zmniejszającej się liczbie subskrybentów, wielu wieszczyło mu rychłą śmierć – WoW dawał sobie radę. I chociaż konkurencja nadal mogła ledwie pomarzyć o wynikach, które wciąż osiągał Blizzard, stało się jasne, że gra coraz mocniej potrzebuje odświeżenia, by przyciągnąć nowych graczy, ale zarazem powrotu do starych klimatów, by zachęcić weteranów. I trzeba przyznać, że przy pomocy Warlords of Draenor się to udało.
Trochę (alternatywnej) historii
Chociaż rozszerzenie Mists of Pandaria, poprzedni dodatek z 2012 roku, wprowadzało do gry sporo interesujących elementów, wielu graczy narzekało, że azjatyckie klimaty krainy zamieszkałej przez spokojnych Pandarenów są bardzo odległe od atmosfery serii. Wszystkim tym osobom powinien przypaść do gustu najnowszy dodatek, bowiem twórcy przygotowali fanom możliwość uczestniczenia w odmiennej wersji wydarzeń kluczowych dla uniwersum Warcrafta. Fabuła kręci się wokół intrygi dokonanej przez Kairozdormu – jednego z brązowych smoków, mających zdolność przenoszenia się w czasie i pomiędzy wymiarami. Postanowił on zmienić losy ojczyzny Orków – Draenoru. W alternatywnej rzeczywistości, która w ten sposób powstała, Garrosh Hellscream nigdy się nie urodził, a żona szamana Ner’zhula nie umarła, przez co demon Kil’jaeden nie mógł wykorzystać jej duszy do wpływania na decyzje męża. Smok sprowadził do tego świata Garrosha Hellscreama mającego wiedzę o tym, jak tragicznie skończą Orkowie, jeśli czarnoksiężnik Gul’dan podpisze pakt z demonami z Płonącego Legionu. Garroshowi udaje się odnaleźć Grommasha Hellscreama, a następnie wspólnymi siłami zabić demona Mannorotha i zjednoczyć liczne wówczas klany pod sztandarem nowej Żelaznej Hordy, wyposażonej dodatkowo w zdobycze technologiczne z przyszłości. Celem obu Hellscreamów staje się następnie podbicie świata Azeroth, a przeszkodzić im w tym mogą tylko bohaterowie znani ze świata Warcrafta oraz oczywiście sami gracze.
Zamiast nowych klas, więcej treści
Pisząc o nowościach, które niesie ze sobą Warlords of Draenor, warto zacząć od zmian, które wprowadzono do gry w aktualizacji 6.0 poprzedzającej wydanie dodatku. Wprowadziła ona sporo usprawnień mechaniki rozgrywki, a także znaczną zmianę wizualną – nowe modele postaci dla wszystkich starych ras, z wyjątkiem Krwawych Elfów, które dostaną swoją aktualizację niedługo. Podczas gdy kolejne rozszerzenia do produkcji Blizzarda prowadziły graczy do nowych, coraz lepiej wyglądających krain, cały czas przemierzali je oni nieco kanciastymi modelami bohaterów z gry wydanej przecież w 2004 roku. Największą różnicę między starym a nowym widać było po wprowadzeniu rasy Pandarenów i najwyraźniej musiał z tego sobie zdawać sprawę sam Blizzard. Teraz World of Warcraft wygląda znacznie lepiej i świeżej.
Ponadto drastycznie zredukowano liczbę umiejętności postaci, ulepszając działanie pozostałych, dzięki czemu paski na ekranie nie są już całe usiane ikonkami. Wpłynęło to także na starcia PvP – rozgrywka stała się znowu bardziej dynamiczna, bo chociaż poszczególnych zdolności mamy mniej, możemy z nich częściej korzystać. Dodano także kilka pomniejszych udogodnień, w tym dodatkową zakładkę w banku na składniki oraz możliwość wytwarzania z nich przedmiotów wszędzie, bez konieczności noszenia ich przy sobie. Zlikwidowano także niektóre nieprzydatne statystyki przedmiotów (Hit Rating, Expertise) zastępując je nowymi, dającymi szanse na ciekawe efekty.
Warlords of Draenor jest pierwszym rozszerzeniem do World of Warcraft, które nie wprowadza nowych ras czy klas postaci. Zamiast tego twórcy zdecydowali się na maksymalne rozbudowanie zawartości, która czeka powyżej 90 poziomu doświadczenia. Co ciekawe, każdy kto zakupi dodatek otrzymuje od Blizzarda możliwość błyskawicznego awansowania jednej z postaci na 90 poziom gratis, co docenią wszyscy zakładający nowe konta lub ci, którzy chcą spróbować gry inną klasą postaci, a nie chce im się ponownie przebijać przez zawartość poprzednich dodatków. Zawartość, którą Blizzard przygotował w Draneorze jest natomiast samą przyjemnością. Znakomita większość zadań jest silnie fabularyzowana i towarzyszą im liczne, udźwiękowione przerywniki filmowe oraz wiele zrealizowanych z rozmachem wydarzeń, takich jak bitwy czy walki z bossami.
Fabularyzowane questy na plus
Twórcy czerpali mocno ze spuścizny Warcrafta, wysyłając graczom na spotkanie licznych legendarnych bohaterów, takich jak Durotan, Orgrim Doomhammer czy Prophet Velen. Trzeba więc przyznać, że w kwestii uatrakcyjnienia zadań Blizzard poczynił spore postępy. Silne fabularyzowanie przyniosło ze sobą jednak sporą niedogodność. Ze względu na wspomniane już epickie wydarzenia, gracze bez przerwy przenoszeni są do swoistych małych instancji, przez co wszyscy, którzy chcą grać ze znajomymi, zmuszeni są do wykonywania razem zadań od początku do końca, jak po sznurku. Kiedyś można było po prostu przenieść się do nowej strefy, a następnie podzielić się ze spóźnialskimi questami z dziennika, by razem przeczesywać okolicę, a w Warlords of Draenor dostęp do większości misji możliwy jest dopiero po ukończeniu poprzednich. Przez to bardzo szybko rozstały się moje drogi ze znajomym, z którym od lat gram w WoW-a – wystarczyło, że jeden z nas był dwie „fazy” do tyłu, by nie opłacało się nam na siebie czekać. Spotkaliśmy się więc dopiero na 100 poziomie doświadczenia, by razem wyruszyć na Areny.
Dalsze misje wykonuje się jednak z przyjemnością, a poziomy doświadczenia zdobywa się szybko. W trakcie przygody zwiedzamy kolejne krainy Draenoru, poznając pomniejsze intrygi i problemy mieszkańców, walczących z klanami wchodzącymi w skład Żelaznej Hordy. Blizzard zadbał przy tym o to, aby gracze z przeciwnych frakcji zbyt szybko nie mogli sobie przeszkadzać w poznawaniu świata, przez co po ukończeniu zadań ze startowej „instancjonowanej” lokacji Taanan Jungle trafiają oni do znacznie oddalonych od siebie krain. Horda poznaje historię klanu Mroźnych Wilków wśród niegościnnych, ośnieżonych wzgórz Frostfire Ridge, zaś Sojusz jednoczy siły z lokalnymi przedstawicielami rasy Draenei zamieszkujących wioski ukryte pośród malowniczych lasów i równin Shadowmoon Valley. Ponieważ pozostałości zniszczonego przez demoniczną magię Draenoru, znane jako Outland, mogliśmy zwiedzać już w rozszerzeniu The Burning Crusade, w czasie rozgrywki natrafimy na kilka znajomych miejsc z okresu ich świetności, w tym miasto Shattrath czy święte mauzoleum Auchindoun. Wszystkie lokacje wyglądają absolutnie znakomicie od strony wizualnej. To najładniejszy dodatek w historii World of Warcraft i aż trudno uwierzyć, że mowa o grze, która ma już na karku 10 lat.
Garnizony są świetne
Chociaż zadania wykonuje się przyjemnie, największą atrakcją Warlords of Draenor są garnizony. To instancjonowane obozy zarządzane przez gracza, w których wykonywać można szereg różnorakich aktywności. Naszą twierdzę budujemy zaraz po ukończeniu misji wprowadzających, a później możemy go dwukrotnie powiększać. Przede wszystkim w jego obrębie możemy jednak wznosić wiele typów budynków dających nam różne profity. Miejsca nie starczy na wszystko, więc należy wybrać budowle związane z wytwarzaniem interesujących nas typów przedmiotów czy naszym stylem rozgrywki. Miłośnicy Dungeonów chętnie wybudują karczmę, w której codziennie będzie pojawiać się tajemniczy wędrowiec zlecający im zadanie do wykonania w jednym z nich. Fani gnębienia przedstawicieli przeciwnej frakcji zainteresują się na pewno wzniesieniem Sanktuarium Gladiatorów, pozwalającym na kolekcjonowanie kości zabitych w Draenorze graczy. Z kolei kolekcjonerzy rzadkich wierzchowców zainteresują się na pewno wybudowaniem stajni, pozwalających na oswajanie zwierząt i wykonywanie zadań, prowadzących do zdobycia opancerzonych, unikalnych bestii. Warto dodać, że w większości przypadków nagrody zachowujemy także po wyburzeniu budynku, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by grając jedną postacią i zarządzając pojedynczym garnizonem zdobyć wszystko, co się da. Warto jednak mieć na uwadze, że wznoszenie konstrukcji wymaga czasu oraz złota.
Problemy przy starcie nowych gier sieciowych lub dużych rozszerzeń do tych starych są w branży gier wideo normą. Nikt nie spodziewał się jednak tego, co nastąpiło przy premierze Warlords of Draenor. Okazało się, że nowe oparte na instancjonowaniu mechanizmy rozgrywki oraz powrót ponad milion nieaktywnych subskrybentów zaowocował nieprzyzwoicie długimi kolejkami. Jak to zwykle bywa w przypadku gier MMO, społeczność znalazła i na to sposób. Niektórzy nie wyłączali gry w ogóle, a w czasie swojej nieaktywności rozpoczynali walkę z potworami w niskopoziomowych instancjach, by nie zostać wylogowanym z rozgrywki. Oczywiście takie zachowanie groziło banem, ale wielu i tak ryzykowało, bo alternatywę stanowiło jedynie czekanie w kolejkach nawet po 8 godzin. Po 5 dniach od premiery problemy na szczęście zostały zażegnane.
Garnizon jest także niezwykle silnie związany z procesem wytwarzania przez nas przedmiotów. Co ciekawe, po raz pierwszy w historii World of Warcraft możemy tworzyć różne recepty nie mając wyuczonej danej profesji. Nic nie stoi na przeszkodzie, by Ork wojownik trudniący się kowalstwem wybudował sobie w Garnizonie laboratorium dla alchemików, celem uwarzenia tam kilku przydatnych mikstur. Warto mieć jednak na uwadze, że lista dostępnych w ten sposób przedmiotów jest znacznie uboższa od tego, co będzie miał w zanadrzu prawdziwy alchemik. Ze względu na wspomnianą już możliwość szybkiego awansowania postaci na 90 poziom doświadczenia oraz na fakt, że wielu graczy zdobywa kolejne poziomy na Battlegroundach lub w Dungeonach, twórcy zdecydowali się na ciekawy zabieg – przedmioty z Draenoru można wykonywać bez względu na posiadaną przez nas liczbę punktów umiejętności w danej profesji. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by wykuć sobie kompletną zbroję dla 100 poziomu, jeśli nasz wojownik zaniedbał kowalstwo, nigdy nie trzymał w ręku młotka i posiada tylko 1 punkt. Będzie to jednak trwało dłużej, niż u odpowiednio wyszkolonej postaci, bowiem obecnie każda z profesji wymaga w przepisach na poszczególne rzeczy specjalnego składnika, który wytwarzać możemy raz na 24 godziny, w ilości zależnej od poziomu umiejętności postaci. Ponadto, na składniki te można składać zamówienia w poszczególnych budynkach w Garnizonie, dzięki czemu możliwe jest wspomniane już wcześniej korzystanie z dobrodziejstw innych profesji. A jeśli posiadamy budynek związany z naszą specjalizacją, mamy po prostu codziennie dwa razy więcej składników.
Na tym jednak nie koniec, bowiem Garnizon posiada własną kopalnię, farmę z ziołami, miejsce do łowienia ryb oraz kącik dla miłośników Mini-Petów. Wszystko to powoduje, że każda postać może stać się obecnie samowystarczalna, a ponadto sama zabawa w wytwarzanie różnych rzeczy jest bardzo przyjemna. Sam po paru tygodniach gry w Warlords of Draenor złapałem się na tym, że uwielbiam przesiadywać w obrębie swojej fortecy. Wprowadzona przez Blizzarda modyfikacja profesji niesie jednak ze sobą pewien problem – duża dostępność poszczególnych składników, dzięki wspomnianej już kopalni i farmie, powoduje, że nie opłaca się zupełnie zarabiać na zbieractwie. Z kolei ograniczenie wytwarzania najlepszych przedmiotów poprzez nałożenie dziennego limitu na specjalne składniki spowodowało drastyczny wzrost cen w Domu Aukcyjnym. W efekcie ekonomia na serwerach jest zupełnie inna niż kiedyś, tym bardziej że spadły także ceny metali, skór i ziół potrzebnych do recept ze starych dodatków – skoro każdy gracz na 90 poziomie może tworzyć od razu sprzęt z Draenoru, nikomu nie chce się już kupować składników do zdobywania umiejętności na starych receptach. Czy handel w grze ucierpi na tym znacznie, będzie można jednak stwierdzić dopiero za jakiś czas.
Teraz na misje chodzą także postaci NPC-ów
Pisząc o Garnizonie warto także wspomnieć o nowym systemie Zwolenników (Followers) i wysyłaniu ich na misje, co przypomina trochę mechanizm znany z poszczególnych odsłon serii Assassin’s Creed. Mamy do dyspozycji szereg unikalnych bohaterów, których pozyskujemy m.in. wykonując questy. Zdobywają oni własne poziomy doświadczenia, gdy wysyłamy ich na misję. Odbywa się to w centrum dowodzenia, gdzie po prostu zaznaczamy interesującą nas postać i zadanie, do którego chcemy ją przydzielić. Możemy za to otrzymać bardzo różne nagrody, od złota, poprzez różnego rodzaju waluty, na bardzo dobrych przedmiotach kończąc. Następnie nasz zwolennik jest wyłączony z gry przez pewien czas, co przypomina w pewnym sensie działanie wielu gier przeglądarkowych. World of Warcraft zachęca nas w ten sposób do logowania się parę razy dziennie do gry.
Możliwość wysyłania Zwolenników na dłuższe, lepiej nagradzane misje ma być z kolei szansą dla tych graczy, którzy nie mogą poświęcić dziennie zbyt dużo czasu na bycie online. Ja sam bardzo bym chciał, aby Blizzard rozważył opcję wysyłania Zwolenników na misje z poziomu aplikacji do World of Warcraft dostępnej obecnie na smartfonach. Trzeba jednak przyznać, że wprowadzony przez twórców system to ciekawe urozmaicenie – zwłaszcza że takich bohaterów możemy zabierać ze sobą na patrol po Draenorze.
Co po wbiciu maksymalnego poziomu?
Gdy zdobędziemy już 100 poziom doświadczenia naszej postaci, tradycyjnie możemy wybierać pomiędzy aktywnością typu PvP lub PvE. W jednym i drugim przypadku Blizzard poczynił spore zmiany w systemie nagradzania graczy, znacznie zmniejszając nacisk na „farmienie” różnorakich walut, starając się w zamian dawać nagrody od ręki. Tym samym wybierając się na Battleground możemy być pewni, że otrzymamy zawsze skrzynkę, zawierającą złoto, dodatkowe punkty honoru lub jakiś przedmiot. Jakość nagrody zależy od tego, jak dobrze nasza drużyna poradziła sobie w trakcie rozgrywki. Za zwycięstwo otrzymujemy najlepszą, złotą skrzynkę, srebrną za przegraną z niewielką stratą punktów względem przeciwnika, a brązową kiedy zupełnie się nam nie powiodło. Twórcy w bardzo sprytny sposób zachęcili tym samym graczy do pozostawania na Battlegroundach – dawniej, gdy się zanosiło na przegraną, wielu graczy jeszcze bardziej osłabiało swoją drużynę po prostu wychodząc z rozgrywki. Oczywiście nie zabrakło jednak zdobywania punktów honoru (na Arenach) umożliwiających kupowanie dobrych przedmiotów dopasowanych statystykami do PvP.
Warto przy tym wspomnieć, że Blizzard chciał, by zawartość w Warlords of Draenor była w równym stopniu dostępna dla graczy preferujących oba typu zabawy. W związku z tym wprowadzono ciekawą mechanikę przedmiotów. Każdy sprzęt posiada dwa poziomy statystyk, odpowiednio do PvE i PvP – gdy wchodzimy na Battleground lub Arenę, zostają one odpowiednio podniesione. Dzięki temu uniknięto sytuacji, w których gracze ze stosunkowo łatwiej dostępnym sprzętem z Aren mogli szaleć z zadawanymi obrażeniami potworom na Raidach, a miłośnicy PvE byli masakrowani na Battlegroundach przez ludzi wyposażonych w przedmioty do PvP. Oczywiście ci drudzy nadal mają pewną przewagę, ale przez to, że statystyki trochę się modyfikują, starcia przestały sprowadzać się głównie do tego, kto ma lepszy sprzęt. Znacznie bardziej liczy się opanowanie zdolności naszej klasy postaci.
Nieco gorzej wygląda to w przypadku zdobywania przedmiotów w Dungeonach. Blizzard uznał, że system rzucania wirtualną kostką wybierając opcje Potrzeba (Need) i Chciwość (Greed) był dla niektórych frustrujący i zachęcał do trollowania i klikania „Need” za każdym razem. W związku z tym obecnie losowanie odbywa się po stronie gry, co zostało ochrzczone mianem Personal Loot System. Jeśli z danego Bossa wypadnie przedmiot dla naszej klasy i zostanie nam przyznany, możemy go podnieść. W przeciwnym wypadku go nawet nie widzimy. Niektórym graczom się to jednak nie podobało, bowiem nie mając szczęścia w rzutach, potrafili ukończyć kilka instancji nie tylko nic nie dostając, lecz nawet nie wiedząc, że coś jest losowane – trochę tak, jakby Blizzard rozdawał przedmioty pod stołem. Warto zaznaczyć, że wobec fali narzekań na forach, twórcy zdecydowali się nagle przywrócić stary system rozdawania przedmiotów. Krytyka okazała się jednak jeszcze większa, a wielu graczy stwierdziło, że nowy wolny od nadużyć system jest lepszy, więc deweloperzy zdecydowali się na kolejną modyfikację. W zaledwie 24 godziny wprowadzili swoisty złoty środek, wracając do Personal Loot System, lecz gwarantując teraz każdemu graczowi, że kończąc instancję otrzyma przedmiot z ostatniego Bossa przeznaczony dla jego klasy. Oczywiście jest to bardzo atrakcyjna zmiana i przyczyniła się do zwiększenia zainteresowania Dungeonami.
Wkrótce okazało się jednak, że od niedociągnięć nie są również wolne instancje na poziomie Heroic. Obecnie gra boryka się z plagą graczy, którzy ich nie kończą, nierzadko wychodząc już po kilku minutach. Wynika to przede wszystkim z faktu, że Blizzard zrezygnował ze wspomnianych już walut wymagających od gracza „farmienia”, w związku z czym do „heroików” chodzi się tylko po przedmioty. Jeśli już je zdobędziemy, interesują nas już tylko wykonywane w nich zadania zlecane w karczmie w Garnizonie. W większości przypadków trafia się więc teraz na graczy, którzy dołączają do kolejki właśnie po to, by wykonać misję i gdy tylko zrobią co trzeba opuszczają grupę. Chcąc zdobyć przedmioty potrzebne wymagane do pójścia na Raid należy więc teraz mocno kombinować, posiłkując się m.in. sprzętem z PvP.
Na szczęście same instancje trzymają poziom, są interesujące i mają ciekawe mechaniki walki z Bossami, podobnie jak pierwszy udostępniony Raid, czyli Highmaul. W 12 godzin od otwarcia bram udało się go ukończyć na poziomie Heroic już wprawdzie siedmiu gildiom na całym świecie, lecz jego trudność będzie tak naprawdę można ocenić, dopiero gdy Blizzard odblokuje poziom Mythic. Oceniając zawartość PvE warto też pochwalić także wprowadzenie „elastyczności” dla wszystkich poziomów trudności Raidów, nie licząc najwyższego. Oznacza to, że na każdy z pozostałych typów Raidów może się wybrać od 10 do 25 graczy, co doceniają zwłaszcza mniejsze gildie, o nieregularnej liczbie aktywnych graczy. Era, gdy potrzeba było kilku grup raidowych zapisujących się na forach internetowych w kalendarzach już dawno minęła – zmiana więc jest pozytywna, bo oznacza sporą oszczędność czasu.
WoW dalej fascynuje
Blizzard mocno wziął sobie do serca uwagi fanów narzekających trochę na Mists of Pandaria i stworzył prawdopodobnie najciekawszy jak na razie dodatek do World of Warcraft. Ulepszono praktycznie wszystkie aspekty: oprawę graficzną, mechanikę rozgrywki czy zadania i aktywności oferowane graczom, a Garnizony wprowadziły spory powiew świeżości. Wiele elementów gry zostanie jednak dopiero sprawdzona po pewnym czasie. Gry MMORPG to produkcje, które żyją latami, więc dopiero społeczność graczy zweryfikuje, które z wprowadzonych rozwiązań są na dłuższą metę dobre. W tym momencie twórcy powinni przyjrzeć się problemowi ucieczek z instancji na poziomie Heroic, a na przyszłość być może także ekonomii, jeśli wirtualny rynek sam nie zweryfikuje dziwacznych cen. Póki co, jak po premierze każdego rozszerzenia, w świecie gry panuje jeszcze lekki chaos. Niemniej jednak jego eksploracja wciąż jest równie pasjonująca, co 10 lat temu.