Gry, które POTRZEBUJĄ ekranizacji
Hollywood czasami korzysta z niektórych najpopularniejszych growych marek. Tak działo się w przypadku Super Mario, Tomb Raider czy ostatnio Uncharted. Ale na ekranizację wciąż czeka znacznie więcej tytułów z ogromnym potencjałem.
Spis treści
Niestety, sprawie nie sprzyja zamieszanie z prawami do marki ani toksyczny fandom, niepróbujący zrozumieć, że nie da się przełożyć ich ulubionej gry na język filmu jeden do jednego chociażby dlatego, że ten jest znacznie krótszy, a widownia źle znosi wyświetlanie po sobie alternatywnych zakończeń. Ale wciąż z co najmniej kilku znanych produkcji mogłyby powstać świetne, oryginalne i – co chyba najważniejsze dla hollywoodzkich wytwórni – dobrze się sprzedające ekranizacje. Resident Evil, Silent Hill czy ostatnio The Last of Us pokazały, że to absolutnie możliwe, i o czasach, gdy za śmieszne pieniądze powstawały parodie perełek elektronicznej rozgrywki w reżyserii Uwe Bolla możemy już zapomnieć.
Diablo
- Gatunek gry: hack&slash
- Gatunek filmu/serialu: mroczne fantasy
- Potencjalni twórcy: David Cronenberg
- Czy ekranizacja powstaje? Możliwe, jednak od 3 lat do opinii publicznej nie wyciekł żaden szczegół dotyczący produkcji
- Ile lat gra już czeka na duży lub mały ekran: ponad 26 lat
Diablo to jeden z tytułów nieśmiertelnych, znanych nawet tym, którzy nie mają pojęcia, co to Skyrim czy Hogwarts Legacy, i wciąż ogrywany mimo 26 lat na karku. Od tamtej pory powstało sporo dodatków, DLC i oczywiście pełnoprawnych kontynuacji, z których jedną z ciekawszych wydaje się dostępne od czerwca tego roku Diablo 4. Bo nawet jeżeli gra polega na niekończącej się siekance z hordą piekielnych istot, samo klikanie staje się w przypadku tak charakterystycznej oprawy wizualnej diabelnie przyjemne.
Kilka lat temu Blizzard zarejestrował znak towarowy Diablo jako markę filmów i seriali udostępnianych na platformach streamingowych. Ale dla studia pilniejszą sprawą może się wydawać ekranizacja Overwatcha. Poza tym Blizzard wciąż może ubolewać nad finansową porażką Warcrafta, trochę bojąc się znów ryzykować dużymi pieniędzmi (bo w przypadku mniejszych zawsze można zatrudnić Uwe Bolla, wiecie…).
Idealnym reżyserem wydawałby się wracający do kina po dłuższej przerwie David Cronenberg. Autor Nagiego lunchu czy Muchy nie boi się przedstawiania najobrzydliwszych rzeczy na świecie (a nawet w piekle). Jestem pewien, że gracze byliby zadowoleni z jego wizji, nawet jeżeli byłoby w niej mniej samego siekania niż w nijakiej klimatycznie „trójce”.