9/11. Original War to gra, która wychowała pokolenie
Spis treści
9/11
Skoro było tak dobrze, to co poszło nie tak? Czemu Original War cieszy się statusem kultowej produkcji tylko w kilku państwach świata, mimo że przeżyliśmy w tej grze jedną z wirtualnych przygód życia? Czemu nie powstała kontynuacja, chociaż kilka intrygujących wątków pozostawiono otwartych? Albo przynajmniej dodatek z trzecią kampanią? W produkcji Altara tkwił przecież potencjał. Część odpowiedzi jest oczywista, innych trzeba było poszukać na przepastnych forach internetowych i w starych artykułach.
Przede wszystkim leżał marketing, a zachodnia prasa nie zachwyciła się grą tak mocno jak nasza (przy czym egzemplarze recenzenckie przetestowano chyba jeszcze przed pojawieniem się polskiej wersji). Można wręcz odnieść wrażenie, że wielu krytyków po prostu potraktowało grę protekcjonalnie, zwłaszcza jeśli porówna się to z opiniami na Steamie, co najmniej entuzjastycznymi. Parę bolączek Original War niewątpliwie doskwierało, ale były to głównie kwestie techniczne, z którymi uporano się za pomocą łatek.
Natomiast gra rzeczywiście nie była przesadnie reklamowana, a miała sporą konkurencję, z odjechanym Red Alertem 2 na czele. Produkcji małego czeskiego studia ciężko było przebić się przy takich gigantach.
No to chociaż dodatek. Przecież trzecia strona konfliktu była całkowicie opracowana pod względem mechaniki i klimatu, bohaterów przedstawiono w pozostałych kampaniach. Niestety, na przeszkodzie stanęły czynniki zewnętrzne, na które ani marketing, ani recenzenci, ani twórcy nie mieli już wpływu. Original War wyszło w wyjątkowo ciężkim okresie – tuż przed zamachami na World Trade Center.
Najemnicy i Arabowie – trzecia grywalna frakcja – dysponowali także jednostkami samobójczymi. Wyobrażacie sobie ten szał w mediach? Konflikt Ameryki, Arabów i Rosjan na dokładkę? Z bronią przypominającą jądrową, z zamachowcami? Dziś, być może, taki dodatek stałby się hitem i wzbudził zdrową – z marketingowego punktu widzenia – sensację, podbijającą sprzedaż. A może nawet wniósłby jakiś cichy, ale ciekawy głos do tej dyskusji. Ale wtedy...
Wtedy to byłoby PR-owe samobójstwo. I przede wszystkim rozdrapywanie świeżych ran. Traum, które tkwiły w ludziach, w całym narodzie i spowodowały gigantyczne zmiany w społeczeństwie. A tego nikt nie chciał.
GDZIE DEWELOPER NIE MOŻE, TAM MODERÓW POŚLE
Fanów Original War nie liczy się może w dziesiątkach tysięcy, ale to wyjątkowo zaangażowana grupa. Najwięksi zapaleńcy porywają się na rzeczy niemożliwe. Tworzą całe kampanie dla jednego gracza. Jedną z nich stanowi Arabska Kampania (niegdyś Arabian Nights), powstała w oparciu o notatki twórców z Altar Interactive. Jedna ze ścieżek rozwoju fabuły jest już gotowa, więc do dyspozycji graczy oddano piętnaście długich misji. Tę i wiele innych modyfikacji można pobrać na original-war.net.
Byliśmy żołnierzami
Los nie potraktował Original War zbyt łaskawie. Gra zasługiwała na dużo więcej niż docenienie jej przez tylko niewielką grupę fanów.. To świetny tytuł, który zmienił moje (i zapewne nie tylko moje) podejście do gatunku strategii. Który wymagał od gracza – i od siebie – zdecydowanie więcej. W zamian nagradzał kapitalną narracją, unikatową stylówą, kompanią charyzmatycznych, zindywidualizowanych bohaterów. To była wyjątkowa podróż, która mogła trwać dalej.
Podróż, która mogła zmienić oblicze gatunku. Bo o ile elementy składowe tej pozycji pojawiały się w innych tytułach, o tyle ich suma tworzyła coś wyjątkowego. Coś, co ciężko znaleźć gdzie indziej. Coś, co było jak jedna mocna dawka silnie uzależniającego narkotyku. Original War zapewniało niezapomniane wrażenia. Głównie dlatego, że w tej wojnie liczył się człowiek. Każdy. Zarówno jako jednostka bojowa, jak i jako fajna postać, którą lubiliśmy. A to forma zaangażowania, jaką zazwyczaj łatwiej osiągnąć RPG niż regularnym strategiom. Tu się udało.
SERWERY ŻYJĄ
Original War żyje nie tylko w sercach moderów. Ukazanie się gry na Steamie przyczyniło się do ożywienia rozgrywek multiplayer – których w sumie nigdy nie zaprzestano. Wciąż organizowane są kameralne, ale sympatyczne turnieje z ciekawymi nagrodami.
Właśnie dlatego będziemy żałować. Gdzieś tam zawsze tli się nadzieja na powrót ze względu na drugie życie tytułu na Steamie (i ożywienie rozgrywek multiplayer). Na pełnoprawny remake, uzupełniony o trzecią kampanię. Na kontynuację.
Zapytany mailowo przedstawiciel Bohemii Interactive (obecny właściciel praw do marki) zapewnił, że kwestia Original War co jakiś czas powraca i jest dyskutowana, że studio zdaje sobie sprawę z żywej, aktywnej bazy fanów oraz z potencjału tej gry. Może to tylko marketingowe bajkopisarstwo, by zbyć namolnego fana. A może jednak się doczekamy. Kiedyś. Kiedy wróci moda na RTS-y – odmienne od standardowego, wyeksploatowanego modelu. Wtedy takie nieszablonowe Original War byłoby niezłym asem w rękawie, prawda? W końcu sami widzieliście, że w historii świata wszystko może się zdarzyć.
O AUTORZE
Z Original War spędziłem dziesiątki godzin. Przeszedłem obie kampanie na wiele sposobów, na różnych poziomach trudności. Odkrywałem rozmaite smaczki, starałem się o perfekcyjne zaliczenie każdej misji. Pewnie w multi rozłożono by mnie na łopatki, ale i tak uwielbiam tę grę. Przez nią trudno zainteresować mi się typowymi, choćby nie wiem jak dobrymi strategiami w różnych odmianach (RTS, turówki). Nawet rewelacyjnym przecież XCOM-em 2, bo żołnierze, choć spersonalizowani, nie mają tam za bardzo osobowości.
Kilka jednostek bohaterskich do prowadzenia armii anonimowych wojaków też mi nie wystarcza, ale czasem daję im szansę. Po prostu ciężko się przemóc, gdy jakaś gra jest tak żywa w pamięci i chciałoby się, żeby gatunek częściej czerpał z takich pomysłowych rozwiązań.
Jeśli tęsknicie za RTS-ami, a chcecie spróbować nieco urozmaiconej formuły – dajcie szansę Original War. Nie wygląda gorzej niż chociażby pierwszy StarCraft i można je dostać za grosze.