autor: Szymon Liebert
Closure - recenzja. Prosto z indie #9 - Retro City Rampage, Cube World, Mutant Mudds
Spis treści
Closure - recenzja
- Premiera: 7 września 2012 (PC)
- Cena: 9,99 euro
- Dostępność: Steam
- Producent: Eyebrow Interactive
Uruchamiając Closure, byłem sceptyczny – gra obsypana nagrodami, która zebrała wiele pochlebnych opinii prasy amerykańskiej, wydawała się kolejną, typową platformówką niezależną, z efekciarskim pomysłem na rozgrywkę oraz pseudoartystyczną oprawą wizualną. Zabawne jest to, że ten opis doskonale oddaje charakter tej produkcji, a mimo to i tak bawiłem się przy niej naprawdę dobrze.
Closure wykorzystuje mechanikę światła i mroku, którą bawiło się już paru deweloperów niezależnych. W tej produkcji pomysł ten eksplorowany jest pod każdym możliwym względem. Zasada jest prosta: tylko oświetlone fragmenty poziomu są realne. Zadaniem gracza jest więc takie manipulowanie źródłami światła – lampami, świecącymi kulami i innymi elementami – aby bezpiecznie dotrzeć do wyjścia. Od tej strony tytuł błyszczy: stopniowo wprowadza nas w swoje tajniki, ale jednocześnie oferuje charakterystyczne dla platformówek logicznych poczucie intelektualnej satysfakcji. Kolejne poziomy pozostają też interesujące, bo często zmieniają się zasady i dochodzą nowe motywy.
Dzieło bodajże jednego człowieka, Tylera Glaiela, nie jest wielkim wydarzeniem na scenie indie, ale na pewno może zaintrygować oszczędnym, a mimo to artystycznym projektem i dobrze skrojonymi zagadkami (jedynym problemem jest trochę rozklekotany system fizyki, za sprawą którego czasem dzieją się cuda). Szkoda tylko, że w tym mroku nie kryje się coś więcej. Tak czy inaczej, Closure to sympatyczny tytuł dla miłośników Braida czy Limbo. 7/10