autor: Szymon Liebert
Sprawdź to!. Prosto z indie #5 - grafika to (nie) wszystko
Spis treści
Sprawdź to!
A Valley Without Wind
- Premiera: już jest
- Cena: 11,49 euro
- Dostępność: oficjalna strona
- Producent: Arcen Games
Arcen Games to kilku gości, którzy nieczęsto idą na kompromis i mają ambitne cele. Chcą tworzyć gry ciekawe, a jednocześnie otwarte. Ta otwartość wyrażana jest przede wszystkim olbrzymimi rozmiarami ich światów, które najczęściej są generowane proceduralnie. Pomysł zadziałał w AI War, strategii wydanej parę lat temu. Teraz deweloper wypuścił nowe dzieło: A Valley Without Wind, czyli platformówkę z niekończącym się światem. Gra była testowana przez wiele miesięcy w obszernej i często aktualizowanej becie (o czym możecie poczytać tutaj). Czy takie podejście do tematu ma sens? Jak najbardziej. Arcen Games pokazuje, że platformówki mogą być rozbudowane, trudne i wciągające. Nawet na kilkaset godzin.
W A Valley Without Wind wcielamy się w postacie, które przetrwały potężny kataklizm. Tajemnicze wydarzenia doprowadziły do niemal doszczętnego zniszczenia krainy znanej jako Environ. Świat został poszatkowany na sektory, umieszczone w różnych okresach czasowo-historycznych i nawiedzane przez potężne potwory. Na domiar złego kontrolę nad tym uniwersum przejęli niefajni lordowie, wspierani przez potężne burze i wiatry, zwiększające ich potęgę. Zadanie wydaje się proste – pokonać tyranów i zaprowadzić porządek. Droga wiodąca do tego celu jest jednak zaskakująco otwarta. To od gracza zależy, gdzie się uda, czym zajmie i czy w ogóle będzie chciał podjąć walkę. Zamiast niej można bowiem oddać się zbieraniu surowców i po prostu przemierzaniu kolejnych obszarów zróżnicowanego świata.
Skąd pewność, że A Valley Without Wind będzie grą na lata? Otóż studio Arcen Games twierdzi, że ma zamiar długo wspierać ten produkt. To ogólna polityka dewelopera, którą pokazał w przypadku AI War. Strategia ta wyszła w 2009 roku, a otrzymuje łatki i DLC do dzisiaj.
U podstaw A Valley Without Wind jest platformówką utrzymaną w duchu Metroidvanii. Postać gracza z czasem rozwija się i zyskuje nowe możliwości, dzięki którym eksploracja trudniejszych obszarów staje się łatwiejsza. Tak naprawdę jest to jednak tylko wprowadzenie i pierwszy, podstawowy etap rozgrywki. Wykonując misje, zwiększamy bowiem stan cywilizacyjny całego kontynentu i odkrywamy nowe pokłady zawartości. Nagle okazuje się, że możemy tworzyć nowe czary (z zebranych surowców), przedmioty, a nawet budynki. Arcen Games zgrabnie dodaje do gry poziom strategiczny, taktyczny i survivalowy. Dzięki temu każda godzina poświęcona A Valley Without Wind to nowe atrakcje. Im więcej gramy, tym więcej mamy do roboty.
Osiągnięcie takiego efektu było możliwe dzięki wspomnianemu zastosowaniu skryptów proceduralnych, które generują nowe obszary świata. Część z pomieszczeń i lokacji została stworzona ręcznie, aby uniknąć całkowitej losowości. Większość z nich stanowi jednak wytwór komputera. Mimo to nie natrafiłem jeszcze na miejsca, które nie miałyby sensu – Arcen Games ma zbyt duże doświadczenie w kwestii losowo generowanych struktur, aby popełnić taki błąd. Twórcy w świetny sposób angażują też gracza w rozgrywkę. Rozwój postaci jest wielostopniowy – zbieramy doświadczenie, kamienie ulepszające statystyki, tworzymy mocniejsze czary i zaliczamy osiągnięcia. Jedynym minusem jest to, że pierwszy kontakt z grą może być trudny. A Valley Without Wind nie jest łatwe i przyjemne, wygląda dziwacznie i ma pewne wady w zakresie rozgrywki. Kiedy jednak poświęcimy mu trochę czasu, zyskamy zajęcie na długie miesiące.
Offspring Fling
- Premiera: już jest
- Cena: 7,99 dolarów
- Dostępność: oficjalna strona
- Producent: Kyle Pulver
Po tak wyjątkowo ambitnej i wymagającej grze jak A Valley Without Wind warto zrelaksować się przy czymś lżejszym. Proponuję zatem jedną z zabawniejszych i radośniejszych platformówek zręcznościowo-logicznych ostatnich tygodni – Offspring Fling. Dzieło jednego człowieka, Kyle’a Pulvera, to pomysłowa i przede wszystkim sympatyczna opowieść o rodzinie leśnych, kurczakopodobnych zwierząt. Matka pogubiła wszystkie swoje dzieciaki na kolejnych poziomach i teraz musi je odnaleźć. Zabawne jest to, że do rozwiązywania łamigłówek wykorzystujemy bezpośrednio nasze potomstwo – często miotając nim jak pociskami.
Kyle Pulver, znany też jako Xerus, zdobył już pewną sławę w środowisku twórców niezależnych. Jego poprzednie gry – Jottobots, Verge czy Space Sushi – znajdziecie na oficjalnej stronie. Większość z nich jest dostępna za darmo i prezentuje wysoki poziom.
Rozgrywka w Offspring Fling polega więc na odpowiednim wykorzystaniu małych istot, które znajdujemy na danym poziomie. Bohaterka gry może rzucać dziećmi lub gromadzić je na ramionach. W ten prosty sposób aktywujemy przyciski znajdujące się w niedostępnych miejscach – na przykład za przepaścią lub pod sufitem. Pulver rozwija ten patent w ciekawy sposób i wprowadza sporo atrakcji – poziomy są interesujące i niełatwe. Wyzwanie polega bowiem nie tyle na dotarciu do wyjścia, co raczej na konieczności zabrania ze sobą wszystkich dzieciaków. Nie możemy przecież zostawić nikogo na pastwę losu.
Offspring Fling to mała, kolorowa, pozornie prosta i przyjemna gra. Nie jest to więc żaden wielki i ponadczasowy hit na miarę Braida czy Limbo. Osobiście nie przeszkadza mi to jednak zupełnie – tytuł bawi, cieszy i stanowi wyzwanie dla palców oraz szarych komórek. Jeśli nie jesteście przekonani do tego pomysłu, kosztującego przecież ponad dwadzieścia złotych, zajrzyjcie na oficjalną stronę dewelopera. Znajdziecie tam wersję demonstracyjną, umieszczoną bezpośrednio w przeglądarce, oraz absolutnie rozbrajającą ścieżkę dźwiękową.