Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 21 kwietnia 2014, 13:00

autor: Damian Pawlikowski

Małe, a cieszy [Bioshock: Infinite, Killzone: Shadow Fall, Dead Island: Riptide]. Najlepsze easter-eggi i sekrety w grach z 2013 roku

Spis treści

Małe, a cieszy [Bioshock: Infinite, Killzone: Shadow Fall, Dead Island: Riptide]

Nie wszystkie gry pękają w szwach od nagromadzenia "wielkanocnych jajeczek". Niektóre z nich, nawiązując do innych produkcji – nie tylko z dziedziny interaktywnej rozrywki – potrafią sprawić równie wielką radochę, co masa smaczków wylewająca się z dzieł pokroju South Park: Kijek Prawdy czy Saints Row. Jedną z takich gier jest dzieło kończącego już swoją dotychczasową działalność studia Irrational Games, Bioshock: Infinite. Jego bohaterka, Elizabeth, w pewnym momencie tworzy czasoprzestrzenną wyrwę, w której ukazuje się spowity mgłą Paryż i znajdujące się w tle kino, w którym grany jest akurat skądinąd znajomo brzmiący La Revanche du Jedi (podpowiedź w obrazku nad tekstem). Równie przyjemną niespodziankę zaserwowano nam w Killzone: Shadow Fall, gdzie już na samym początku możemy znaleźć plakat promujący grę wideo Dark Trolls (hmm...), a także konsolę Sony i kilka figurek postaci z poprzednich odsłon strzelanki Guerilla Games. Także nasze rodzime studio Techland i ich Dead Island: Riptide nie pozostają ze swoimi pomysłami za kolegami z branży, nawiązując w pewnym momencie gry do Borderlands i tamtejszych szabrowniczych karłów, które rzucają się na gracza, gdy ten próbuje plądrować skrzynie z "lootem". W wersji Techlandu podobnego gagatka spotkać możemy w wersji... zombie. Małe, a cieszy.