Battle for Azeroth jak praca domowa. Battle for Azeroth? O tym dodatku szybko zapomnę
Spis treści
Battle for Azeroth jak praca domowa
Horrific Visions to nic innego, jak miniaturowy dungeon mający miejsce w stolicy naszej frakcji. Sami decydujemy, ilu przeciwników chcemy pokonać, możemy sobie utrudnić zabawę, zwiększając poziom jej skomplikowania, a do tego musimy liczyć się z ograniczeniem czasowym w postaci naszego zdrowia psychicznego. Całość uzupełnia system talentów, które kupujemy za nową walutę, ponieważ ułatwiają naszą wycieczkę przez Horrific Visions.
To naprawdę bardzo dobry element Battle for Azeroth, który został przez Blizzard sprowadzony do roli Island Expeditions, czyli brania udziału w zabawie tylko, gdy jest to konieczne. Ekspedycje na wyspy również zapowiadały się ciekawie, a realnie okazały się miejscem do farmienia transmogów i wierzchowców oraz zdobywania Azerite Power do naszyjnika. Horrific Visions przez wymóg posiadania kluczy, których pozyskiwanie jest mocno ograniczone, straciło swój potencjał.
Nie pomaga również fakt, że wbijanie kolejnych rang legendarnej peleryny także zostało przymusowo ograniczone czasowo – z każdym tygodniem podnoszony jest maksymalny poziom, więc w efekcie nie ma sensu robić Horrific Visions zbyt często, bo marnuje się klucze, a nawet nagród w postaci sprzętu specjalnie się nie zdobywa. Moglibyśmy zatem dobrze się bawić, a zamiast tego musimy czekać.
I szczerze? Całe Battle for Azeroth jest dokładnie takie – nie brakuje tu ciekawych pomysłów, które skutecznie ograniczono. Wygląda to tak, jakby Blizzard nie do końca chciał, aby gracze czerpali przyjemność z zabawy, tylko logowali się codziennie do gry, odrabiali w niej pracę domową i wychodzili. Jeśli nie chcemy być w plecy z reputacją, musimy odhaczyć listę aktywności, co zajmuje średnio około półtorej godziny dziennie.
Czasami dłużej, jeśli jakieś codziennie zadanie nie działa lub jest wyjątkowo uciążliwe. Po wykonaniu obowiązku, można już robić, co się chce. I to nie tak, że jeśli poświęcimy grze więcej czasu, to potem będzie z górki – tutaj chodzi właśnie o regularność, która nie do końca kojarzy się z dobrą zabawą, a bardziej z przymusem.
Aktualizacja 8.2 działała na identycznej zasadzie, niemniej wprowadzała dwie nowe strefy, a do tego kusiła lataniem. Człowiek miał zatem cel do osiągnięcia, przy okazji zgarniając esencje, które okazywały się przydatne, jeśli ktoś planował robić rajdy, dungeony czy nawet uczestniczyć w PvP. Szkoda jednak, że esencje nie były przypisywane do konta, a jedynie do danej postaci, więc jeśli chcieliśmy zacząć zabawę od nowa, cóż – żmudny grind rozpoczynaliśmy od początku.
Ograniczony czasowo grind, czyli jak Blizzard trzyma graczy
Wierzcie mi na słowo, nie miałbym nic przeciwko czemuś takiemu, gdyby nie fakt, że zbieranie reputacji polega na wykonywaniu tych samych czynności codziennie przez jakieś dwa lub trzy tygodnie. Może, gdyby były one ciekawsze, bardziej zróżnicowane i nie zmuszały do przebywania w tych samych strefach, to miałbym z tym mniejszy problem. Rzeczywistość okazała się jednak niewymownie nudna.
Szalę goryczy ostatecznie przelał rajd Ny’alotha, the Waking City. Dwunastu bossów stanowiło ciekawe wyzwanie i zdaję sobie sprawę, że realna zabawa rozpocznie się dopiero na poziomie Mythic. Niemniej finałowy filmik po pokonaniu N’Zotha i animacja zwieńczająca Battle for Azeroth były mało zadowalające. Już na pierwszy rzut oka widać, że ktoś śpieszył się z produkcją i postanowił na szybko zakończyć istotny wątek. Efektem tego jest najsłabsze zwieńczenie dodatku w historii World of Warcraft! Tak, nawet Warlords of Draenor poradziło sobie lepiej.
Najgorsze jest to, że Battle for Azeroth miało ogromny potencjał. Corrupted Gear, który na czas trwania aktualizacji 8.3 zastąpił system Titanforging, jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Ekwipunek zapewniał dodatkowe bonusy, ale zawierał również nową statystykę – korupcję. Od jej ilości zależały negatywne efekty, które mogły nas spotkać. Od zwykłego unieruchomienia w losowym momencie po mroczną istotę z pustki, pragnącą nas zabić. Sami musieliśmy określić, na ile korupcji możemy sobie pozwolić, lub ewentualnie decydowaliśmy się oczyścić sprzęt z zagrożenia, ale i z bonusów.
DLACZEGO?
Dlaczego tak fantastyczne rozwiązanie jak korupcja, mające realny wpływ na zabawę, wprowadzone zostało dopiero w aktualizacji 8.3? Dlaczego esencje do Heart of Azeroth pojawiły się patchu 8.2? Czemu elementy z potencjałem zostały dodane tak późno, a jak już się znalazły się w grze, to w okrojonej formie, która nie zachęca do korzystania z nich?
Mierny dodatek z potencjałem
Przez całe Battle for Azeroth odnosiłem wrażenie, że mam do czynienia z niedokończoną grą i każda kolejna aktualizacja ma naprawić problemy poprzedniej, poprzez dodanie czegoś nieprzemyślanego i skleconego naprędce. Właśnie dlatego coraz bardziej wierzę plotkom, według których Activision wywiera naciski na Blizzard, przez co nowa zawartość do World of Warcraft nie jest testowana, a do tego wypuszczana na szybko i w niepełnej formie (w plotkach mowa o 30–40% usuniętej zawartości przez pośpiech). Zresztą, pierwszy tydzień aktualizacji 8.3 to było istne rodeo błędów i niedoróbek, które ostatecznie skończyło się kilkoma zmianami na plus, jak chociażby zwiększeniem przyrostu reputacji czy nowych walut.
Była to jednak jedynie reakcja na ostrą krytykę społeczności, która również miała dość ciągłego grindu, jaki ostatnimi czasy zagościł w World of Warcraft. Reklamowane tak głośno Rasy Sprzymierzone są fajnym urozmaiceniem i teoretycznie zachęcają do rozpoczęcia zabawy od nowa, pod warunkiem, że nie przypomnimy sobie o esencjach czy legendarnym płaszczu.
Zdaję sobie sprawę, że gry MMORPG opierają się właśnie na grindzie, ale graczy powinno się oszukiwać, że jest inaczej, lub chociaż ubierać to w ładne opakowanie, które sprawi przyjemność. W tym przypadku Blizzard jednak postanowił nie pozostawiać nam żadnych złudzeń. I właśnie dlatego Battle for Azroth to ostatecznie taki mierny dodatek. Pozostaje jedynie wierzyć, że Shadowlands będzie przynajmniej tym, czym był Legion. W innym przypadku World of Warcraft będzie musiało uświadomić sobie, że czas ze sceny zejść niepokonanym.