Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 26 sierpnia 2012, 12:00

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Gra na słowa - Honor Harrington, Fałszywi bogowie i egipscy asasyni

W sierpniowym wydaniu "Gry na słowa" recenzujemy "Fałszywych bogów" - powieść ze świata Warhammera 40 000, "Lwa Kairu" czyli wariację na temat asasynów oraz przyglądamy się klasyce militarnego SF. Zapraszamy!

Witamy serdecznie w sierpniowym wydaniu „Gry na słowa”. Wakacje zamykamy dwiema recenzjami: Fałszywych bogów ze świata Warhammera 40 000 oraz Lwa Kairu, godnego uwagi przynajmniej za osadzenie akcji w realiach bliskich nam asasynów. Na półce klasyki znalazło się zaś miejsce dla jednej z najpopularniejszych serii militarnego SF w historii. Za miesiąc odcinek specjalny poświęcony… postapokalipsie. Zapraszamy!

Recenzje

Fałszywi bogowie

Fałszywi bogowie to kolejny po Czasie Horusa tom kwadrylogii otwierającej Herezję Horusa, epicką opowieść o początkach Imperium Człowieka i genezie jego konfliktu z Potęgami Chaosu. Pałeczkę od Dana Abnetta przejmuje kolejny pisarski weteran z uniwersum Warhammera 40 000 – Graham McNeill, będący nie tylko twórcą sagi o Ultramarines czy Storm of Iron, ale również współautorem wielu kodeksów (opisów poszczególnych frakcji) do bitewnej odmiany „czterdziestki”.

Razem z nim ponownie wracamy do 30 wieku i Wielkiej Krucjaty pożerającej kolejne niezależne układy i zmieniającej ich mieszkańców w wiernych obywateli Imperium. Na nieskazitelnym do tej pory wizerunku imperialnych konkwistadorów pojawiają się pierwsze rysy. Agenci Chaosu zapuszczają głęboko macki swych intryg w struktury sił Krucjaty, korumpując zarówno zwykłych żołnierzy, jak i szlachetnych Astartes. W końcu nawet sam ukochany syn Imperatora, Mistrz Wojny Horus – ranny i oplątany siecią intryg swego doradcy Erebusa z Głosicieli Słowa – daje się uwieść spaczeniu i zwraca przeciwko ojcu.

Fałszywi bogowie to opowieść o upadku Horusa. Tak dosłownym, jak i metaforycznym. Najwierniejszy z synów Imperatora odwraca się od ojca i wypowiada mu posłuszeństwo. Agenci Chaosu zatruwają jego myśli, wywołują wątpliwości, subtelnie nim sterują, tak by w chwili swej największej fizycznej i psychicznej słabości poddał się spaczeniu. Szlachetność zostaje zastąpiona przez bezwzględność, honor przez żądzę władzy, a najlepszy z synów ludzkości staje się jej katem.

McNeill prowadzi fabułę nieco przewrotnie, a jak na książkę będącą, bądź co bądź, zamówioną adaptacją gry – wręcz wzorowo. Kreuje Horusa z jednej strony na ofiarę spisku wyznawców Chaosu, z drugiej dowodzi, że decyzja o przyjęciu pomocy Potęg jest w pełni świadoma. Dodatkowo, niejako w tle, dają się zaobserwować zmiany zachodzące w Kwadrze i początek konfliktu, który – jak wiadomo – na zawsze podzieli szeregi Astartes.

Polskich Fałszywych bogów charakteryzuje doskonała jakość wydania i świetne merytorycznie tłumaczenie. Zdarzają się jednak wpadki językowe i nieco skomplikowane konstrukcje zdań, ale poza tym niewiele można im zarzucić.

Cały cykl Herezji Horusa, a w szczególności pierwsza kwadrylogia, to prawdziwa gratka dla fanów kosmicznego bitewniaka. Daje im możliwość poznania jego początków i zrozumienia, co doprowadziło Imperium do tego, czym jest „współcześnie”. Pewna dwuznaczność i pokazywanie realistycznych pobudek niektórych z późniejszych przywódców Herezji nadaje jej dodatkowy klimat. Oczywiście jest to książka kierowana przede wszystkim do ludzi nieźle znających uniwersum Kosmicznych Marines. Uważna gra w komputerowe edycje „czterdziestki” wystarczy, żeby ją zrozumieć, jednak by dotrzeć do wszystkich smaczków, potrzebna jest wiedza o wiele rozleglejsza. Zapoznać się z tą pozycją jednak warto, zwłaszcza jeżeli wcześniej przeczytaliśmy Czas Horusa, bo i Warhammer 40 000, i sama Herezja Horusa zasługują na swoją szansę.

JaXa

Lew Kairu

Powieść historyczna to specyficzny rodzaj literatury. W książkach tego typu prawda miesza się z fikcją, a realne postacie dokonują heroicznych czynów – faktycznych lub zmyślonych. Granica między fantastyką a rzeczywistością jest bardzo nieszczelna. Scott Oden, jeden z amerykańskich pisarzy, zdecydował się przekroczyć ją po raz kolejny. Po wydaniu Spiżowych wojowników i Memnona autor postanowił przenieść nas do średniowiecznego Egiptu. W ten sposób powstał Lew Kairu – opowieść o słynnym asasynie, Emirze Sztyletu, który zyskał sławę dzięki swemu magicznemu orężu.

Na takim podłożu można zbudować praktycznie dowolną powieść – okres wojen religijnych aż kipi od ciekawostek i oryginalnych postaci, które idealnie pasują do świata literatury. Przykładów nie trzeba szukać daleko – doskonała tetralogia Krzyżowcy Zofii Kossak-Szczuckiej jest na to najlepszym dowodem. Świat asasynów i templariuszy okazał się na tyle pociągający, że doczekał się również komputerowych adaptacji – z serią Assassin’s Creed na czele.

Jak Oden poradził sobie z przeszłością? Przede wszystkim – widać, że zna się na rzeczy. W jego powieści wyraźnie pobrzmiewa charakterystyczna bliskowschodnia nuta. Na każdej stronie można znaleźć sugestywne opisy otoczenia i postaci. Minarety wprost wyrastają ze stronic powieści, a pustynny piasek wysypuje się spomiędzy kolejnych wersetów. Całość została podzielona na sury, czyli duże rozdziały, co upodabnia książkę do Koranu. Arabskie pozdrowienia i powiedzonka rzucają się w oczy, skrząc się niczym diamenty na damasceńskim targowisku.

Klimat powieści jest pierwszorzędny – trudno zarzucić autorowi nieznajomość tematu albo brak wyczucia. Trzeba jednak pamiętać, że snuta przez niego opowieść nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – nie da się jej nawet umiejscowić w czasie. Występujące tu postacie można co prawda znaleźć w podręcznikach historii, ale poszczególne wydarzenia zostały wyssane z palca. Książkę należy więc traktować jako powieść fantasy – tym bardziej że obecna jest w niej magia oraz starożytne artefakty.

Niestety, jedynie forma powieści zasługuje na pochwałę – treść prezentuje się znacznie gorzej. Wymyślona przez autora intryga jest doprawdy żenująca. Następujące po sobie wydarzenia mają co prawda pewien sens, ale ich uzasadnienie pozostawia sporo do życzenia. Wszystko to jest sztuczne i stworzone na siłę – postacie okazują się bezmyślnymi kukłami nieudolnie sterowanymi przez autora. Ich motywacja jest często tak absurdalna, że aż trudna do zrozumienia. Najlepiej widać to podczas kłótni i dyskusji pomiędzy bohaterami – kiedy powstaje konflikt, jedna ze stron rzuca zupełnie nieprzekonującym argumentem, na który druga od razu się godzi. Porozumienia następują ponad największymi podziałami – również religijnymi i politycznymi – w sposób całkowicie nienaturalny. Już główny wątek, opowiadający o sojuszu asasynów z kalifem Kairu, jest tego najlepszym przykładem – dotychczas obie frakcje pałały do siebie nienawiścią, a tu nagle następuje między nimi zbliżenie będące owocem czystego kaprysu.

Brak sensownych relacji między postaciami – są one wręcz wydumane lub nierealistyczne. Bo jak wyjaśnić sytuację, w której niedawni wrogowie stają się przyjaciółmi – i to po krótkiej, zdawkowej rozmowie, z której nic nie wynika? Można wprost odnieść wrażenie, że autorowi bardzo się spieszyło, przez co nie miał czasu na uzupełnienie dialogów i zarysowanie bardziej rozbudowanych sylwetek postaci. Najlepiej widać to w zakończeniu, które ucina większość wątków jednym pociągnięciem pióra – a równocześnie zostawia sporo miejsca na ewentualny sequel. Również główny bohater, Emir Sztyletu, jest potwornie sztampową kukiełką, która kieruje się głównie przemocą i żelazną determinacją. Niestety, barbarzyńska dusza nie licuje z orientalną powłoką. Widać tu wyraźne nawiązania do postaci Conana, którego Oden jest fanem. Szkoda, że brakuje mu talentu Roberta E. Howarda.

Otoczka książki i cała jej forma nie pozostawiają wiele do życzenia – całość została napisana w sposób przystępny i zrozumiały, a przy tym obrazowy i klimatyczny. Zdecydowanie pobudza to wyobraźnię czytelnika, który bez trudu może przenieść się do świata rodem z Baśni z tysiąca i jednej nocy. Da się co prawda znaleźć sporo literówek i powtórzeń, ale trudno obwiniać o nie autora. Jego błędem było natomiast stworzenie całkowicie nieprzekonujących postaci i wymyślenie naciąganej, wprost idiotycznej fabuły. W ostatecznym rozrachunku Lew Kairu pozostaje czytadłem, nieodstającym poziomem od książkowych Assassin’s Creed. Początkowo może urzekać oprawą, jednak niedociągnięcia fabularne psują ogólne wrażenie.

Czarny

Półka klasyki – Honor Harrington

Militarne science fiction to gatunek mający miliony fanów na całym świecie. W powieściach opisujących konflikty zbrojne toczone na futurystycznych polach bitew oraz życie żołnierzy i oficerów biorących w nich udział zaczytują się nie tylko militaryści i fantaści, ale także wszyscy wielbiciele dobrej męskiej literatury. Niekoronowanym królem gatunku jest amerykański pisarz David Weber, a jego opus magnum – cykl o Honor Harrington – jest niejako symbolem i wizytówką całej militarnej fantastyki.

Akcja sagi toczy się w czterdziestym wieku. Ludzkość w trakcie trwającej od dwóch mileniów diaspory zasiedliła ponad dwa tysiące światów. Skupiają się one w mniejsze lub większe organizmy państwowe. Jednym z nich jest Gwiezdne Królestwo Manticore (stylizowane na Anglię końca osiemnastego wieku), które dzięki kontrolowaniu tunelu czasoprzestrzennego, pozwalającego w mgnieniu oka pokonywać olbrzymie odległości, jest mimo małej powierzchni bogate i rozwinięte. Jego najbliższy liczący się sąsiad to Ludowa Republika Haven (stylizowana na skrzyżowanie rewolucyjnej Francji z wczesnosowiecką Rosją), bezkompromisowy i ekspansywny najeźdźca, zazdrosnym okiem patrzący na bogactwo Manticore. Między obydwoma państwami od dziesięcioleci narasta napięcie i szykują się one do nieuchronnej wojny.

Główna bohaterka serii to tytułowa Honor Harrington, młoda stażem i stopniem oficer Królewskiej Marynarki Manticore, urodzony taktyk i charyzmatyczny dowódca, mający tendencje do znajdowania się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Towarzyszymy jej zasadniczo przez większość kariery – od pierwszego poważnego, samodzielnego zadania aż do najwyższych stopni flagowych i dowodzenia całymi flotami. Razem z kolejnymi tomami rośnie też skala, w jakiej toczy się rozgrywka, w której bierze udział bohaterka.

Bitwy kosmiczne w cyklu o Honor Harrington to prawdziwy majstersztyk. Autor oddaje je z całą grozą i pięknem starć, zarówno pomiędzy pojedynczymi okrętami, jak i całymi flotami. Mamy wrażenie bycia pośrodku wydarzeń, prawie czujemy zapach palonej elektroniki i jęki umierających. Na uwagę zasługuje też pietyzm, z jakim David Weber zaprojektował swoje uniwersum i bohaterów. Kwestie historyczne, polityczne i technologiczne są świetnie przemyślane, dając logiczny, spójny i niepozbawiony smaczków obraz świata. Bohaterowie (których można już liczyć w setkach) to szeroki wachlarz charakterów i postaw, to postacie żyjące własnym życiem, niezależnie od głównej linii fabularnej. Nie są też one nieśmiertelne (średniej ofiar wśród pierwszoplanowych herosów nie powstydziłby się George R. R. Martin), choć rzadko kiedy giną bezsensownie. Honor Harrington to również świetne przeniesienie morskich konfliktów zbrojnych w przestrzeń kosmiczną, pełne smaczków dla wielbicieli historii, a zwłaszcza jej wojskowej odmiany.

Uniwersum Honor Harrington (Honorverse, jak nazywają je niektórzy) obejmuje 23 książki. 13 składa się na cykl główny, 5 to zbiory opowiadań (tworzonych zarówno przez samego Webera, jak i innych uznanych pisarzy, takich jak Timothy Zahn, David Drake czy John Ringo), 4 kolejne to dwa cykle spin-offów dziejących się równolegle z cyklem głównym (odpowiednio Saganami i Wages of Sin). Ostatni na liście jest prequel – Piękna przyjaźń, opowiadający o pierwszym spotkaniu ludzi i treecatów. Kilkakrotnie pojawiały się plany filmowej (bądź telewizyjnej) adaptacji serii, które w końcu 2011 zaczęły się urzeczywistniać – David Weber podpisał kontrakt z jedną z wytwórni dotyczący Placówki Basilisk.

Od premiery pierwszego tomu minęło już prawie dwadzieścia lat. W tym czasie saga przeżywała swoje wzloty i upadki. Przy tak olbrzymiej ilości tomów, pisanych zasadniczo przez jednego człowieka, trudno tego uniknąć. Najnowsze dowodzą jednak ponownej wysokiej formy tego autora. Zwłaszcza powracające do mikroskali Cienie Saganami i niewydany jeszcze w Polsce Rising Thunder to znów kawał świetnej militarnej fantastyki.

Dla wszystkich wielbicieli przemierzania kosmicznych szlaków jest to pozycja obowiązkowa. Jeżeli podobały się Wam Gwiezdne Wojny, Star Trek, seria Mass Effect, to w cykl o przygodach Honor Harrington wsiąkniecie na całego.

JaXa

Najciekawsze książki postapo - wrześniowa Gra na słowa
Najciekawsze książki postapo - wrześniowa Gra na słowa

Fallout, Metro 2033, STALKER to w grach klasyczne przedstawienia świata po apokalipsie. Dla miłośników tej konwencji przygotowaliśmy listę najciekawszych literackich wizji postapo. Zapraszamy!

Gra na słowa - recenzja Diablo III: Zakon, Zborowski Jacka Komudy, Pan Lodowego Ogrodu Grzędowicza
Gra na słowa - recenzja Diablo III: Zakon, Zborowski Jacka Komudy, Pan Lodowego Ogrodu Grzędowicza

W lipcowym wydaniu Gry na słowa na tapetę bierzemy powieść Diablo III: Zakon autorstwa Nate'a Kenyona, nową książkę Jacka Komudy, skutego lodem Stalkera, a z klasyki - Pana Lodowego Ogrodu Jarosława Grzędowicza. Zapraszamy!

Gra na słowa - Warhammer 40 000, Pilipiuk, Diablo III: Zakon, Gears of War, Halo: Upadek Reach
Gra na słowa - Warhammer 40 000, Pilipiuk, Diablo III: Zakon, Gears of War, Halo: Upadek Reach

W czerwcowym wydaniu "Gry na słowa" na celownik bierzemy powieść "Czas Horusa", nowy zbiór opowiadań Andrzeja Pilipiuka oraz koniec świata według Majów. Poza tym nowe powieści ze światów Diablo, Gears of War i Halo.