HD Mod Belzebub – nowa jakość niemal wszystkiego. Diablo źle się zestarzało, ale modami je naprawisz

HD Mod Belzebub – nowa jakość niemal wszystkiego

Zestawienie otwiera prawdopodobnie najmłodsza modyfikacja do poczciwego Diablo. Już sama nazwa – HD Mod – zdradza zawartość. Dostajemy tu podwyższoną rozdzielczość i wyostrzone tekstury. Autor zadbał również o szereg usprawnień w rozgrywce. Oprócz poprawy wizualnej strony produkcji mod wprowadza do gry masę dodatkowej zawartości. Na wstępie ujrzymy kilka nowych klas postaci do wyboru – w tym wojownika, nekromantę i barbarzyńcę. Wiąże się to oczywiście z zestawem nieznanych dotąd zaklęć i przedmiotów. Co więcej, w modzie pojawiają się nowe misje – do zaliczenia na terenie nowych lokacji. Nie mogło też zabraknąć dodatkowych potworów do ubicia.

Na uwagę zasługuje techniczne wykonanie tej modyfikacji. HD Mod jest przyjazny dla użytkownika, a jego instalacja nie powinna sprawić żadnych problemów nawet nowicjuszom. Produkcja ta bez zająknięcia uruchamia się na najnowszych systemach Windows, a dzięki wsparciu dla panoramicznych ekranów świetnie wygląda na dzisiejszych monitorach. Na dodatek całość dostępna jest w polskiej wersji językowej.

DIABLO SIĘ ŹLE ZESTARZAŁO – OPINIA

Ponowny kontakt z surowym Diablo jest ciężki. Uświadamia, jaki skok jakościowy stanowiła część druga (i jakiego zabrakło przy Diablo 3). Od sterowania i prototypowych dla gatunku rozwiązań zdążyliśmy się już odzwyczaić. I tu na scenę wkraczają mody. Testowałem dwie modyfikacje o podobnym rodowodzie – były to Belzebub i Tchernobog. Tylko ta druga pozwala na rozgrywkę w multi. Obie podbijają rozdziałkę, dodają bohaterów oraz niedokończone questy zakopane w plikach oryginału i – co najważniejsze – zbliżają komfort grania mniej więcej do standardów Diablo 2. I nagle okazuje się, że to wciąż szalenie grywalna rąbanina z prostą, ale sprawnie poprowadzoną gotycką opowieścią grozy i atmosferą tak gęstą, że współczesne hack’n’slashe mogą jej tylko zazdrościć. My – liczyć, że jeszcze taki klimat gdzieś znajdziemy. I w międzyczasie cieszyć się ulepszoną dzięki modom „jedynką”.

Hubert Sosnowski