...to gry nie ukończą, taki to ciężar. Czy gra może być zbyt duża?
Spis treści
...to gry nie ukończą, taki to ciężar
Assassin’s Creed Odyssey to gra potwór. Przyjemna, dobrze wykonana i wciągająca. A mimo to można postawić jej milion zarzutów. Czy tak właśnie Ubisoft wyobraża sobie grę-usługę? Z milionem śmieciowych zadań, z których część, wymagającą posiadania pięćdziesiątego poziomu doświadczenia, dostaje się już na samym początku zabawy? W której w każdym miasteczku czeka tablica z ogłoszeniami i kolejnym milionem nudnych zleceń? To ma być ta nauka wyciągnięta z Dzikiego gonu?
Och, nie wspomniałem wyżej, że wszystkie rozmowy ze zleceniodawcami posiadają wątek wskazania miejsca docelowego questa. Idź tam i siam, tuż obok tego czegoś, na południe, północ od tamtego czegoś. To ten słynny tryb eksploracyjny, który proponują autorzy. To jest fajne rozwiązanie. Tak ze trzy razy. Potem wysłuchiwanie tych wskazówek zwyczajnie nuży. Wszystko jest obok czegoś, a nic w konkretnym miejscu, o tam! Cholera (to polskie przekleństwo pochodzi z języka starogreckiego, wiedzieliście o tym?)
Niestety, gra co jakiś czas blokowała kolejne zadania za levelowymi bramkami, wymuszając przy tym dodatkowe aktywności. By podbić poziom, „kompletowałem” kolejne lokacje, walczyłem z najemnikami i brałem udział w podbojach, co prawie zawsze przebiegało w identyczny sposób.
Alban
Ateny są wielkim miastem. Zabawa zaczyna się od kilku niewinnych pytajników. A potem pójdą konie po betonie.
Nie mam pojęcia, ile godzin zajmie mi przejście gry. Nie mówiąc o zaliczeniu wszystkiego, co się da, bo tu zapewne zabawa nie zatrzyma się na stu godzinach. W czasach, gdy większość osób nie dociera do finału gier, Odyssey wydaje się gigantem niemożliwym do ukończenia. Produkcją, której napisy końcowe – o ile takowe będą, w Origins nie było – ujrzy nikły odsetek nabywców.
Pomimo tych wszystkich żalów to bardzo dobra gra. Taka, z której w przyszłości czerpać będzie sam Ubisoft, a być może nawet inni naśladowcy. A to źle wróży nam, fanom otwartych światów. Tym, którzy w bohaterskiej samotności zanurzają się w owym uniwersum, czekającym tylko na nasze decyzje. Takim, w którym ma się czas stanąć na chwilę i ochłonąć, wiedząc, że ktoś postarał się o to, aby co jakiś czas opadała nam szczęka.
Nie mam absolutnie nic przeciwko długim grom. Uwielbiam je. W dobrze wykonanych sandboksach utonąć na kilkaset godzin to sama przyjemność. Wiedźmin 3, seria The Elder Scrolls, mam nadzieję, że Red Dead Redemption II i Cyberpunk 2077. Ale to nie długość gry stanowi o jej jakości. Na szczęście jeszcze nie. Jeżeli ktoś jednak przelicza godziny gry na złotówki, to Assassin’s Creed Odyssey okaże się dla niego inwestycją życia.
Powyższy tekst nie jest bezstronnym artykułem publicystycznym, a felietonem przedstawiającym opinię oraz punkt widzenia jego autora.