autor: Maciej Żulpo
Karty graficzne z Chin - czy warto kupić od „górnika”?. Tysiąc złotych oszczędności na karcie graficznej?
Spis treści
Karty graficzne z Chin - czy warto kupić od „górnika”?
Boom na kopanie kryptowalut, w tym BitCoina (BTC) wywołał ogromne zaburzenia na rynku kart graficznych i nie tylko. Problemy graczy zaczęły się wraz z debiutem nowej linii układów graficznych NVIDIA Geforce RTX 3000 i AMD Radeon RX 6000. Zniknęły one ze sklepów już chwilę po premierze, którą obwołano mianem papierowej. Później wcale nie było lepiej. Wysoki popyt wygenerowany przez „górników” przy jednoczesnym niedoborze elektronicznych komponentów, będącym wynikiem pandemii koronawirusa, doprowadziły do sytuacji, w której do sklepów trafiało niewiele egzemplarzy i błyskawicznie z nich znikały. Naturalnie pojawili się scalperzy. Kupowali oni karty tylko po to, aby następnie sprzedawać je nawet po trzykrotnie wyższej cenie.
Nadzieja na powrót do normalności pojawiła się stosunkowo niedawno. Chiński rząd zapowiedział walkę z wydobyciem BTC i innych wirtualnych walut. Kostki domina zostały wprawione w ruch. Kurs BitCoina poleciał na łeb, na szyję, a wraz z nim, w Państwie Środka, spadły ceny kart graficznych. Obniżki szybko rozlały się po całym świecie. Nowego RTX-a 3080 można dziś dostać już za 6500 zł. To wciąż znacznie więcej niż sugerowane 3300 zł, ale już nie 10-12 tysięcy zł. Jeśli uważacie, że cena w dalszym ciągu jest zaporowa, powinniście poczekać na dalszą redukcję lub poszukać używki. Jeśli zdecydujecie się na to drugie, musicie być jeszcze bardziej czujni niż dotychczas. Ban na kopanie BTC w Chinach sprawił, że rynek używek został zalany przez pokoparkowe karty graficzne.
Mimo to, wbrew obiegowej opinii, używane karty-koparki wcale nie muszą „padać” szybciej od zwykłych „używek”, czy nawet nowych procesorów graficznych. Reguły jednak nie ma, dlatego zdecydowanie warto wiedzieć, czy kartę zaprzęgano do niewolniczej pracy przy kopaniu kryptowalut. Niestety, wielu sprzedawców stara się ukryć przed kupującymi fakt, że tak właśnie było, stąd przeczesując poszczególne oferty, odruchowo powinniście wykonać dwie czynności:
- sprawdzić, ile używanych kart wystawił na aukcji sprzedający. Jeśli liczba ta przekracza 5 sztuk, powinno to wzbudzić Waszą czujność (w przypadku gdy mówimy o pojedynczym, fizycznym sprzedającym).
- zadać pytanie sprzedającemu wprost. Jeśli okaże się górnikiem, możecie zignorować ofertę.
Dlaczego jednak rezygnować z zakupu, skoro teoretycznie koparka niekoniecznie różni się od zwykłej używanej karty graficznej? Problem polega na tym, że każdy kopie inaczej. Istnieje ryzyko, że:
- górnik podkręcał kartę do granic możliwości – zwiększając zarówno taktowanie rdzenia i pamięci, jak i napięcie – aby przyspieszyć kopanie. W rezultacie zawieść mogło fabryczne chłodzenie nieprzystosowane do tak dużego obciążenia. W następstwie „uwięziona w klatce” grafika mogła się przegrzewać i zbierać mnóstwo kurzu (o ile regularnie jej nie czyszczono). Ryzyko spalenia istotnych elementów karty graficznej w takim przypadku znacznie wzrasta.
- karta działała przy pełnym obciążeniu 24 godziny, 7 dni w tygodniu, przez wiele miesięcy. W kryptowalutowych kopalniach to dość standardowy scenariusz. O ile nie zapewniono jej odpowiedniego chłodzenia, żywotność najpewniej uległa znacznej redukcji i zwiększyło się ryzyko spalenia rdzenia.
Z drugiej strony górnik mógł:
- obniżyć napięcie i taktowanie rdzenia karty celem ograniczenia zużycia prądu (a zatem obniżenia rachunków) i zmniejszenia temperatur. W tym wypadku gracie do tej samej bramki – takie zredukowanie osiągów karty graficznej może przyczynić się do wydłużenia żywotności nie tylko jej samej, ale też jej chłodzenia.
- dbać o koparkę, jakby była cennym i niezastąpionym pracownikiem. Mógł ją regularnie czyścić, wymieniać pastę termoprzewodzącą, chłodzić i obserwować temperatury.
Koniec końców – nigdy nie wiadomo, jak sytuacja wyglądała naprawdę, a inwestycja w byłą koparkę może okazać się równie ryzykowna, co inwestycja w kryptowaluty. Pytania związane z powyższymi wskazówkami musicie zadawać sprzedawcy indywidualnie. Nie dajcie się jednak zwieść wyłącznie jego odpowiedziom, nikt nie gwarantuje, że będą one szczere. Przypominam więc i podkreślam – zwróćcie uwagę na długość i rodzaj oferowanej gwarancji.