Żałuję, że dałem tej grze 6/10. Cities: Skylines 2 po 8 miesiącach od premiery jest karykaturą city buildera
W Cities: Skylines 2 tuż przed napisaniem recenzji bawiłem się całkiem nieźle. Grę trapiły absurdalne problemy techniczne, a jej mechaniki były dalekie od ideału, ale zabawa sprawiała frajdę. Teraz została tylko gorycz, a tytuł ten stał się absurdem za grube pieniądze.
Gdy zobaczyłem informację, że do Cities: Skylines 2 trafia spora aktualizacja wprowadzająca „Ekonomię 2.0”, a dosłownie chwilę później kolejna z licznymi poprawkami, stwierdziłem – pora wrócić. Może to już ten moment, że produkcja ta stała się po prostu dobra?
Staram się nie popadać w skrajności i wybór oceny poprzedzony jest w moim przypadku dość długim namysłem. Próbuję oddzielić własne uprzedzenia czy upodobania od faktycznej wartości, jaką gra reprezentuje. Na chłodno przeanalizować, ile jest w niej dobrego. Przeglądając swoje recenzje, co do zasady zgadzam się z nimi mimo upływu czasu i nawet jeśli obecnie zmieniłbym wystawioną grze notę, to raczej raptem o pół oczka w górę czy w dół. Ot, kosmetyka.
Shadow Gambit dostał ode mnie 8,5/10, bo jest świetną, wciągającą skradanką z ginącego już gatunku, która dodatkowo może pochwalić się genialną oprawą dźwiękową, aczkolwiek pozycja ta miała też swoje mankamenty. Manor Lords oceniłem na 8/10, bo choć gra zapiera dech w piersi grafiką czy klimatem i potrafi wciągnąć na długie godziny, wydaje mi się (przynajmniej na razie) odrobinę zbyt płytka, a całe zamieszanie wokół niej raczej sztucznie napompowane jakimiś romantycznymi tęsknotami za sielskością. No i urokliwe krajobrazy świetnie sprzedają się w mediach społecznościowych. Z kolei plasujące się na drugim końcu skali, jeśli chodzi o wizualia, siermiężne Workers & Resources: Soviet Republic skończyło z notą 7,5/10, bo choć jest to potężna i piekielnie trudna gra, która zapewni mi pewnie jeszcze tysiące godzin zabawy, doskonale widziałem też jej braki i problemy. Ignorowałem je, grając prywatnie, ale odnotowywałem „służbowo”.
I choć nie oceniam w recenzji nadziei i perspektyw, dałem się chyba porwać w przypadku Cities: Skylines 2 tęsknocie za moim ulubionym gatunkiem – typowym, klasycznym city builderem. Takim, jak za czasów SimCity 3000, w które zagrywałem się setki godzin i które w jakimś stopniu ukształtowało moje zainteresowania i pchnęło mnie do zrobienia doktoratu z rozwoju miast.
Jest to gatunek, który właściwie już wymarł. Po upadku serii SimCity pałeczkę przejęło Cities. Po udanej ostatniej odsłonie (Cities: Skylines) można było mieć nadzieję, że cykl ten pozostanie jedyną akceptowalnie dobrą propozycją dla lubiących budować miasta w bardziej współczesnym stylu. Bo konkurencji jest sporo, ale skupia się przede wszystkim na średniowieczu lub oferuje rozgrywkę w stylu retro. Na premierę Cities: Skylines 2 czekałem jak na Boże Narodzenie. Ba, specjalnie dla tego tytułu złożyłem nowy pecet (o ironio – za słaby, ale o tym za chwilę). I bawiłem się dobrze. Jasne, produkcja ta była na początku fatalnie zoptymalizowana, miasta nie zachwycały graficznie, ale to była TA GRA. Pomimo problemów budowałem szalone skrzyżowania, korkowałem nawet najmniejsze boczne uliczki i z szerokim uśmiechem patrzyłem, jak wirtualny świat i karta graficzna płoną.
Miasto pełne wieżowców sprawia mi zdecydowanie najwięcej frajdy.Cities: Skylines 2, Paradox Interactive
Wtedy 6/10 wydawało się odpowiednią oceną. To taki średniak, wprawdzie niepozbawiony problemów, ale oferujący przynajmniej kilkadziesiąt godzin frajdy. Ba, nawet dzikiej frajdy, jeśli ktoś jest tak jak ja zakręcony na punkcie urbanistyki. Teraz jednak, 8 miesięcy po premierze, nadzieja i optymizm już się wyczerpały, a ja mam poczucie, że stoję nad grobem gatunku, który pokochałem jako mały chłopiec w czasach podstawówki. I że ten grób wykopało Colossal Order, nie tylko serwując bardzo niedopracowaną grę, ale i popełniając chyba wszystkie możliwe błędy w kontaktach ze społecznością i w planowaniu prac nad swoim dziełem.
Dziś, gdybym miał ocenić nie tylko stan faktyczny na premierę, ale też festiwal absurdu zaserwowany następującymi po niej aktualizacjami oraz butę i arogancję twórców oskarżających graczy o toksyczność, obniżyłbym końcową notę nawet o połowę. To policzek dla graczy. To działanie na szkodę gatunku i branży. To żart. Za jedyne 208,79 zł w promocji.
Ta gra jest po prostu brzydka, ale za to jaka żarłoczna
Gdy blisko premiery Cities: Skylines 2 narzekałem na brzydkie, mało zróżnicowane budynki, często słyszałem od znajomych, że to przecież pozycja wydawana przez Paradox, że to tylko chwilowe, lada moment dostaniemy serię DLC wprowadzających mnóstwo pięknych, dopracowanych obiektów w każdym możliwym do wyobrażenia stylu architektonicznym.
Tak się jednak nie stało. Dodatkowa zawartość pojawi się najprawdopodobniej jeszcze w tym roku, ale będzie to zdecydowanie za późno i za mało.
Bryły budynków to jedno, ale czemu te kolory są jakieś takie... brudne i smutne?Cities: Skylines 2, Paradox Interactive
Może gdyby budynki były ładniejsze, ich małe zróżnicowanie nie wydawałoby się aż tak problematyczne. Niestety, poza wieżowcami mamy do czynienia z zaledwie kilkoma modelami w różnych wariantach kolorystycznych. A skoro już o kolorach mowa... te są strasznie smutne, wyblakłe, nieciekawe.
Małe zróżnicowanie to generalnie jeden z głównych problemów Cities: Skylines 2. Podobnie jest chociażby z samochodami, dostępnymi w raptem kilku modelach. Które i tak są beznadziejnie opracowane, więc trudno zasłonić się tu pietyzmem włożonym w ich tworzenie.
Budynki wyspecjalizowanego przemysłu mają dziwne, bardzo agresywne kolorowanie aktywnego obszaru. Nawet jeśli faktycznie powstaje tam zaledwie jeden kurnik.Cities: Skylines 2, Paradox Interactive
To tytuł z 2023 roku, wydany więc w tym samym czasie co Baldur’s Gate 3, Hogwarts Legacy, Alan Wake 2 czy Lies of P. Nie widzimy tego jednak na ekranie i choć gra wygląda inaczej niż poprzednia część z 2015 roku, to czy ładniej? Cóż, inaczej.
Wymagania sprzętowe ma z kolei bardzo współczesne, a nawet wkraczające w przyszłość. W wersji premierowej największym wyzwaniem było dla mnie obciążenie karty graficznej, przez które nawet RTX 4070 Ti dławił się i z trudem utrzymywał 30 klatek w rozdzielczości Full HD. Z czasem to się zmieniło i gdy karta graficzna przestała już blokować grę, wyszło na jaw klasyczne dla dużych symulacji ogromne obciążenie procesora.
Mój procesor Intel Core i7 13700K (16 rdzeni, 24 wątki) zaczyna mieć problemy gdzieś około 100 tys. mieszkańców, a przy 130 tys. gra z prędkością inną niż najniższa jest niemal niemożliwa. A takie miasto zajmuje przecież tylko fragment mapy!
Chciałbym, żeby choć jeden z twórców miał prawo jazdy
Gdy już zahaczyliśmy o temat samochodów, warto wspomnieć, jak poruszają się po drogach. Dostaliśmy znaki drogowe, sygnalizację świetlną i jezdnie o różnych znakach poziomych, jednak kierowcy potrafią zignorować dosłownie każdą z tych rzeczy. Skręcanie w lewo na podwójnej ciągłej? Zawracanie w miejscu nie tylko do tego niedozwolonym, ale i skrajnie niebezpiecznym? To standard.
Trochę jak dzieła Hieronima Boscha – ten obrazek jest tym bardziej niepokojący, im dłużej na niego patrzymy.Cities: Skylines 2, Paradox Interactive
Dodajmy do takiego zachowania wyjątkowo dziwną fizykę jazdy, wykonywanie nagłych zwrotów o 90 stopni i dziwne „sprężynowanie” aut, jakby były zrobione z galaretki albo wyjęte z kreskówki. Otrzymamy wówczas całkowity drogowy chaos, który nie ma uzasadnienia w realiach budowanego miasta. I o ile nasze błędy faktycznie powodują korki, tak kiedy obserwujemy sytuację na drogach, mamy wrażenie, że wszystko to jest dziełem jakiegoś generatora liczb losowych.
Im dłużej się temu przyglądamy, tym bardziej jesteśmy przekonani, że to absolutnie nie ma sensu. Że to jedynie sztuczny wypełniacz, makieta udająca, iż coś się na tych drogach dzieje. Teorię tę potwierdza zresztą znikanie samochodów, gdy gra uzna, że w sumie łatwiej będzie się ich pozbyć, bo przeprowadzenie ich przez jakieś skrzyżowanie jest zbyt trudne lub po prostu algorytm nie ma to ochoty.
Antygrawitacyjne ronda, na których samochody latają? To norma.Cities: Skylines 2, Paradox Interactive
Po co więc przejmować się ruchem, jeśli to tylko farsa, która i tak nie ma na nic większego wpływu? Tu właściwie gra nieco przypadkiem pokazuje prawdziwą polską szkołę zarządzania miastami. Korki? To tylko konstrukt społeczny.
Twórcy nie mają pojęcia, dla kogo robią grę
Być może wiele problemów Cities: Skylines 2 wynika z faktu, że twórcy chyba nie mają pojęcia, dla kogo tak właściwie robią tę grę. Na pewno nie dla zaawansowanych graczy, którzy szukają wyzwania ekonomicznego, bo na tym polu jest nudno i już po godzinie zabawy mamy maszynkę do zarabiania pieniędzy. Możemy zostawić uruchomioną grę i iść robić inne rzeczy, pieniądze same wpływają do miejskiej kasy. I nie będzie miało większego znaczenia, czy zbudujemy brudne, przemysłowe miasto, czy nowoczesną stolicę światowych finansów.
Nie jest to też zbyt dobra propozycja dla fanów planowania metropolii i tworzenia pięknych, realistycznych makiet. Obiektów jest mało, a gra ma gigantyczne problemy z wytyczaniem dróg, prowadzeniem rur czy nawet poprawnym stawianiem większych budynków. Chcesz ładne miasto? Lepiej uruchom poprzednią wersję.
Dodatni bilans i spore nagrody za kolejne poziomy sprawiają, że pieniędzmi praktycznie możemy się nie martwić. W grze, która właściwie powinna polegać na martwieniu się o pieniądze.Cities: Skylines 2, Paradox Interactive
Możliwe, że najlepiej bawić się będą osoby dopiero stawiające pierwsze kroki w tym gatunku. Choć jeżeli nie jesteśmy podekscytowani perspektywą wznoszenia wielkiej metropolii i samo obserwowanie narodzin nowego miasta nie jest dla nas celem oraz nagrodą, zapewne przytłoczy nas ogrom błędów i problemów. Nie będziemy widzieć modelowo rozlewających się przedmieść, ale ubogie i smutne tekstury. Nie dostrzeżemy złożoności symulacji ruchu drogowego, tylko chaos w poruszaniu się pojazdów i różnego rodzaju graficzne potknięcia w ich animacji. I w końcu rzucimy to wszystko, jeszcze zanim zacznie się prawdziwa zabawa, z wieżowcami i wielkimi dzielnicami, bo dotarcie do tego momentu wyczerpie pokłady naszej cierpliwości.
Patche, które niszczą miasta w grze za 240 złotych, to żart
Jestem staroświecki. Jakoś mi się tak w głowie poprzewracało, że jak kupuję gotowy produkt, to oczekuję, że będzie on gotowy. Pogodziłem się już z faktem, że praktycznie wszystkie gry w dniu premiery trapią większe lub mniejsze niedociągnięcia techniczne, a optymalizacja często totalnie leży. Narzekam na to, ale powoli się przyzwyczajam.
Wyprowadzenie tej gry na prostą może być trudniejsze niż przejazd moim autorskim rozjazdem autostradowym.Cities: Skylines 2, Paradox Interactive
Nie umiem jednak zrozumieć sytuacji, w której miesiące po premierze w grze dla jednego gracza wprowadzane są drastyczne modyfikacje statystyk budynków czy mechanik, które potrafią dosłownie zniszczyć dotychczasowe miasta i wymuszają zaczęcie wszystkiego od zera. Takie działania uszłyby w grze niezależnej w fazie wczesnego dostępu, ale nie w największym city builderze na rynku.
Kolejne zmiany przypominają trochę bezmyślne klikanie w arkuszu kalkulacyjnym, dodawanie zera do jakiejś liczby, dzielenie przez 5 innej i obserwowanie, co się stanie. Sprawia to wrażenie, jakby Cities: Skylines 2 robili ludzie, którzy nie czują za dobrze tego gatunku.
To dobrze, że drogi nie wyczyniają żadnych głupich rzeczy w trakcie budowania. Chyba że akurat robią dziesięciometrowy dół w ziemi i wiadukt na drodze gruntowej, tak aby na pewno nie dosięgnąć krytycznej infrastruktury technicznej.Cities: Skylines 2, Paradox Interactive
Niby fajnie, że kolejne łatki zaczęły wychodzić w wakacje jedna po drugiej (w chwili pisania tego tekstu pojawiły się trzy: 24 czerwca, 3 lipca i 4 lipca), ale dla mnie ma to efekt odwrotny od zamierzonego. To wczesny dostęp, i to jeszcze dość nieudolnie prowadzony, w którym miasto zaledwie po kilku dniach może stać się „przeterminowane”, wymagając remontu z uwagi na zmienione warunki rozgrywki.
Dla gracza to jednak problem, bo uruchamiając Cities: Skylines 2, w ciągu tych kilku dni dostaje cztery różne wersje, w których różne budynki i pojazdy mają różne cechy, zachowanie i wpływ na otoczenie. Jak tu planować miasto? I przede wszystkim – po co cokolwiek planować, jeżeli dosłownie za kilka dni wszystko może pójść w rozsypkę?
Pierwsze wieżowce w mieście to dla mnie zawsze ogromna frajda.Cities: Skylines 2, Paradox Interactive
Nie zapominajmy też o modach. Tych obecnie jest około 3200 i zapewne z każdą z takich zmian przynajmniej kilka generuje problemy. A nadążenie za tym wszystkim robi się kłopotliwe, bo trzeba wgryzać się w notki z opisami poprawek i zastanawiać, którą część gry nam one zepsują. A czy wspominałem już, że modów nie ma w Warsztacie Steama, a jedynie na osobnej platformie Paradoxu?
Zakopmy to głęboko i zbudujmy sobie średniowiecze albo socjalizm
Co zatem dalej? Usunę grę z dysku i z własnej woli raczej do niej nie wrócę. Pewnie włączę ją jeszcze kiedyś, by przetestować jakiś ważny dodatek czy może w ramach wyzwania rzuconego przez widzów. Ale dla frajdy, sam z siebie? Na pewno nie.
A co z gatunkiem klasycznych city builderów? Chciałbym, żeby przetrwał. Odnalazł ścieżkę, tak jak dawniej po upadku SimCity, z nową wizją i energią. Ale zdecydowanie bez Cities i bez tego studia, bo tego miasta nie da się już uratować.
W międzyczasie zbuduję sobie socjalizm w Workers & Resources albo może jakąś uroczą osadę w średniowieczu? W końcu i Farthest Frontier, i Manor Lords mają sporo do zaoferowania, choć z inaczej rozłożonymi akcentami. A może wrócę do bobrów w Timberborn? I ruszę szukać perełek wśród niezależnych produkcji. Nudzić się na pewno nie będę. Tęsknić za to za dobrym city builderem – bardzo.