Wydawca Manor Lords skrytykował praktyki wydawnicze uderzające w deweloperów. „To głupi sposób na prowadzenie biznesu”
Tim Bender z firmy Hooded Horse skrytykował „zakorzeniony” w branży zwyczaj uwzględniania przez wydawców klauzul dotyczących przepływu gotówki. Jego zdaniem jest to niekorzystne tak dla twórców, jak i graczy.
Wydawca Manor Lords nie jest zachwycony standardem branży, jakim jego zdaniem są niesprawiedliwe klauzule dotyczące tzw. warunków zwrotu (recoup terms). Tim Bender w wywiadzie dla serwisu Game Developer uznał wręcz, że jest to „głupi” i „śmieszny” pomysł, który jednak zakorzenił się w branży gier.
Szef firmy Hooded Horse wypowiedział te słowa w odpowiedzi na pytanie dotyczące rzeczy, na które deweloperzy powinni zwracać uwagę przy podpisywaniu umowy z wydawcą. Bender uznał, że twórcy powinni szczególnie uważać na tzw. klauzule zwrotu, które uniemożliwiają „krytyczny przepływ pieniędzy” po premierze.
Względne ryzyko
Choć Amerykanin przyznaje, że takie zapisy są stosowane nawet przez „dobrych wydawców”, on sam jako były prawnik uznaje je za bezsensowne. Te klauzule w praktyce oznaczają, że to wydawca pierwszy otrzymuje większość lub nawet wszystkie pieniądze ze sprzedaży gry, nim cokolwiek dostanie twórca. Chodzi oczywiście o odzyskanie „wkładu”.
Tymczasem Bender wskazuje, że podstawą „rozsądnych” umów jest założenie, że większość ryzyka powinna ponosić strona „najlepiej przygotowana do jego poniesienia”. A przecież to wydawca lepiej poradzi sobie z porażką jednego z kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu publikowanych przez siebie projektów niż studio, które pracuje jedynie nad kilkoma grami czy nawet tym jednym jedynym projektem.
Mają wiele takich projektów. To dla nich nie problem.To nie jest tak, że każda gra musi być sukcesem finansowym dla wydawcy. Ale deweloperzy mają jeden lub może kilka projektów. Nie mogą łatwo ponieść takiego ryzyka. Tak więc, z punktu widzenia teorii kontraktów, zasadniczą głupotą jest dyktowanie warunków zwrotu, w których wydawcy zabezpieczają się przed całym swoim ryzykiem i jako pierwsi odzyskują wszystkie pieniądze.
Klauzula niekorzystna dla twórców i graczy
Takie podejście jest także, zdaniem Bendera, niekorzystne dla graczy. Sprawia bowiem, że twórcy nie mają ani środków, ani zachęty do dalszego rozwoju projektu. Amerykanin uważa, że wiele „cudownych” projektów zostało pogrzebanych właśnie przez klauzule zwrotu.
Według szefa Hooded Horse brak takich zapisów powinien być standardem. Jego firma poprzestaje na podziale „35% dla nas, 65% dla deweloperów”. Bender uważa bowiem, że to lepsza oferta dla twórców, ale jest też przekonany, że w dłuższej perspektywie byłoby to bardziej opłacalne także dla wydawców.
Jeśli z perspektywy wydawcy przeanalizujesz całe swoje portfolio i powiesz: „okej, cofnijmy się o lata i załóżmy, że nigdy nie odzyskałem zwrotu [recoup – przyp red.], ale zamiast tego poprosiłem o niewielki wzrost tej długoterminowej stawki [z 30% do 35%]. Zobaczmy, jakbym sobie poradził”. Założę się, że większość z tych wydawców odkryłaby, że finansowo wyszliby na tym lepiej.
- Manor Lords – recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie
- Manor Lords – poradnik do gry
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!