Świetna gra, której zakup dziś mocno odradzam. Moja opinia o WRC Generations
Nacon strzelił sobie w stopę umową z Amazonem. WRC Generations to znakomite rajdy, godne porównania z dorobkiem Codemasters, ale jak mam rekomendować Wam ich zakup, gdy Prime Gaming rozdaje za półdarmo prawie tę samą grę?
Moim „nie-tak-skromnym” zdaniem WRC Generations to najlepsza samochodówka tego roku. Zagrozić jej nie jest w stanie ani Codemasters z GRID Legends, ani Polyphony Digital z Gran Turismo 7; Electronic Arts z nadchodzącym NFS Unbound też raczej nie przekona mnie do zmiany zdania. Konkurencją jest w zasadzie tylko pokrewne w tasiemcowatości F1 22 (czyli w zasadzie jednak Codemasters).
Lata sumiennej pracy studia KT Racing zaowocowały grą, której naprawdę nie brakuje już wiele, by mierzyć się jak równa z równą z serią DiRT Rally (czy jakkolwiek rajdowe symulatory „mistrzów kodu” będą się teraz zwały po utracie licencji WRC). To pierwszorzędna alternatywa dla każdego, kto odbił się od rzeczonego cyklu przez poziom trudności, a poszukuje bardziej autentycznego rajdowego doświadczenia niż to, co oferuje, powiedzmy, Forza Horizon.
Drżyj, Codemasters!
Najlepszą rzeczą w WRC Generations jest model jazdy. Aż dziw, że Nacon poświęcił mu tak mało uwagi przy promowaniu tego tytułu. Zamiast podniecać się hybrydowymi rajdówkami, multiplayerowymi ligami czy zawyżonymi liczbami krajów i odcinków specjalnych, wydawca powinien był mocniej podkreślać to, ile się zmieniło w zachowaniu samochodów.
Choć już WRC 10 było pod tym względem co najmniej bardzo dobre, Generations pokazało, że dało się jeszcze wiele poprawić w fizyce. Auta przybrały na masie, dzięki czemu pewniej przylegają do ziemi, reagują mniej gwałtownie na ruchy kierownicą i nie wywracają się już tak łatwo po najechaniu na przeszkodę. Ich prowadzenie stało się zarazem trudniejsze – i znacznie przyjemniejsze.
Trzeba teraz wcześniej hamować przed zakrętami i ostrożniej operować przepustnicą, bo tył tylko czeka na okazję, by wyprzedzić przód, zwłaszcza na nawrotach branych na ręcznym i w wozach z napędem na tylne koła (gwoli ścisłości przy napędzie 4x4 czasem też się tak dzieje – to akurat lekka przesada). Na początku byłem wręcz w szoku, gdy w ramach samouczka wsiadłem do jednej z nowych hybrydowych rajdówek i wylatywałem z drogi na co drugim zakręcie. Powyższe zmiany w połączeniu z elektrycznym „dopalaczem”, który ładuje się przy hamowaniu, sprawiają, że w WRC Generations trzeba wyzbyć się starych przyzwyczajeń, szczególnie w rywalizacji na najwyższym szczeblu Rally1.
Model jazdy wypada tym lepiej, że robimy z niego użytek za kierownicą ok. 40 różnych samochodów (zarówno współczesnych modeli, jak i ikonicznej klasyki) i na wielu zróżnicowanych trasach. Choć trzeba patrzeć przez palce na podawaną przez twórców liczbę 165 odcinków specjalnych – prawie każdy jest liczony podwójnie, bo można go przejechać w obie strony – to faktem jest, że ścigamy się w 20 krajach rozrzuconych po całym globie.
Nawet jeśli na niektóre państwa przypada de facto tylko jeden oes (w dwóch kierunkach), mamy zagwarantowaną ogromną różnorodność widoków, która skutecznie zapobiega nudzie – tym bardziej że KT Racing ma talent do projektowania interesujących tras, biegnących przez zmienne i malownicze krajobrazy. Te ostatnie wypadają zauważalnie ładniej niż w WRC 10 dzięki ulepszeniom cieniowania, odbić czy roślinności – choć o „next-genowym” poziomie grafiki nadal nie ma mowy.
Kolejnym czynnikiem decydującym o wysokiej grywalności tego tytułu jest konstrukcja trybu kariery. Nie uczestniczymy w nim tylko w rajdzie za rajdem; kolejne rundy sezonu są przetykane tak frapującymi aktywnościami jak przejazdy w historycznych wozach, próby w uszkodzonych maszynach i ekstremalnych warunkach pogodowych czy treningi, w których walczymy o medale niczym w Gran Turismo. Do tego dochodzi zarządzanie zespołem, czyli głównie żonglowanie personelem i odblokowywanie ulepszeń. Wszystko to razem wciąga i angażuje na długie godziny.
Okazjonalna jazda historycznymi maszynami to najprzyjemniejsza część kariery - zwłaszcza że w tej odsłonie WRC liczba takich modeli przekracza już 20 i występuje wśród nich duża różnorodność.
Recykling do granic przyzwoitości
No dobrze, skoro WRC Generations jest takie znakomite, dlaczego miałbym „dziś” odradzać zakup tej gry? Oczywiście przez wtórność względem poprzednich odsłon. Co gorsza, tak się właśnie składa, że w ofercie Amazon Prime Gaming na listopad znalazło się WRC 9 – a to oznacza, że za nieporównywalnie mniejsze pieniądze można dostać prawie tę samą grę, wyposażoną w niemal identyczny tryb kariery i trochę tylko mniej doskonały model jazdy (ale wciąż bardzo przyjemny). W „dziewiątce” brakuje co najwyżej garści klasycznych samochodów i lokacji oraz takich gameplayowych funkcji jak edytor malowań czy zarządzanie oponami.
Jeszcze mniej korzystnie wypada porównanie WRC Generations z bezpośrednim poprzednikiem, czyli WRC 10 (który notabene też jest już dość mocno przeceniany, a za parę miesięcy również może trafić do oferty Prime Gaming). Udoskonalona fizyka to chyba jedyny argument, dla którego sam byłbym gotów rozważyć przesiadkę z „dziesiątki” na najnowszą odsłonę cyklu. Owszem, znajdzie się też parę innych mile widzianych ulepszeń – jak te w grafice, o których już wspominałem, czy w pracy kamery – ale nie są to czynniki warte inwestycji rzędu ok. 200 zł.
Nawet zawartość w obu grach jest prawie identyczna. Trzy nowe hybrydowe rajdówki wskoczyły w miejsce trzech pojazdów, które usunięto z niejasnych przyczyn; do tego dochodzą teoretycznie jeszcze dwie „historyczne” maszyny (Peugeot 206 i Citroen C4), ale figurują one jako dodatkowo płatna zawartość, więc w zasadzie się nie liczą. Nieco lepiej jest, gdy weźmiemy pod uwagę dostępne trasy. Szwecja została gruntownie zmodernizowana a w Argentynie, Meksyku, Niemczech i Nowej Zelandii dodano sporo kilometrów dróg – a raczej je przywrócono, bo jest to zawartość ze starszych odsłon cyklu (podobnie jak Turcja, obecna jeszcze w WRC 9, pominięta w „dziesiątce” i znów dostępna w Generations).
Szwecja po metamorfozie to miks ciasnych przepraw między zaspami oraz szerokich sekcji, w których pedał gazu mamy bez przerwy w podłodze. Jest kapitalna.
Osobiście najbardziej boli mnie fakt że WRC 10 miało dodatkowy, wyjątkowy tryb gry, którego zabrakło w WRC Generations – próby czasowe na 50-lecie Rajdowych Mistrzostw Świata. Jako weteran serii przywitałem je jako świetną alternatywę dla wtórnej kariery, tym bardziej że zmaganiom tym towarzyszyło poznawanie historii rajdów i oglądanie jej w formie archiwalnych nagrań. Wcale bym się nie gniewał, gdyby KT Racing przerzuciło ten wariant zabawy do kolejnej odsłony nawet w zupełnie niezmienionej postaci.
A skoro już narzekam, wypada też wspomnieć o elementach, które w serii WRC były i nadal są problemem. By myśleć o zwycięstwie w walce z Codemasters, twórcy musieliby poprawić to i owo przede wszystkim w fizyce i pilocie. Samochodom nadal zdarza się zachowywać dziwnie, gdy zjeżdżają na pobocze i wpadają na skały czy inne przeszkody (choć przynajmniej już nie wylatują tak ochoczo w powietrze jak wcześniej), a notatki naszego nawigatora powinny stać się bardziej szczegółowe i precyzyjne.
Ulepszenia grafiki zaś pociągnęły za sobą nowe problemy z optymalizacją. Na komputerze, który z nawiązką spełnia zalecane wymagania sprzętowe (Core i5-9400, 16 GB RAM-u, RTX 2080), przy najwyższych ustawieniach w rozdzielczości 1080p co jakiś czas notowałem tąpnięcia liczby klatek na sekundę, zwłaszcza podczas rajdów nocą i/lub w deszczu.
Życzyłbym sobie też zmian w działaniu kamery z kokpitu, by nie była tak sztywno przyspawana do fotela kierowcy. Aż dziw, że gra, która oferuje takie bogactwo ustawień konfiguracyjnych wszelkiej maści, nie uwzględnia możliwości „rozluźnienia” widoku i zwiększenia w ten sposób immersji (tj. by perspektywa reagowała na przesunięcia środka ciężkości auta). No i KT Racing nie poprawiło jednej drażniącej rzeczy w edytorze malowań z WRC 10 – w tworzeniu własnych projektów w trybie kariery nadal przeszkadza to, że nie mamy żadnego wpływu na rozmieszczenie logotypów sponsorów na karoserii.
Zanim w karierze dotrzemy do nowych hybrydowych rajdówek, musimy po raz enty przeczołgać się przez zmagania w klasie Rally2 (i Rally3, jeśli nie wykorzystamy szansy na start wyżej niż na samym dole).
WRC dobrze wróży TDU
Podsumowanie recenzji zawarłem niejako we wstępie, więc na koniec pozwolę sobie wybiec nieco w przyszłość. Można by rzec, że Codemasters niejako wyświadcza przysługę nam i studiu KT Racing, odbierając Naconowi licencję WRC. Pozbywszy się obligacji do „klepania” rajdowych symulatorów rok w rok, deweloper ten może wreszcie rzucić wszystkie siły do pracy nad swoim magnum opus – zapowiedzianym dwa lata temu Test Drive Unlimited: Solar Crown.
To, co prezentuje WRC Generations, można wręcz wziąć za dobry znak przed premierą tej gry. Francuzi pokazali już, że potrafią przygotować angażujący tryb kariery, zaprojektować mapy pełne atrakcyjnych miejsc i zaprogramować bardzo przyjemny model jazdy. Ten ostatni jest szczególnie istotny, zwłaszcza że TDU też jest przedstawiane jako samochodówka z symulacyjnym zacięciem. Jeśli tylko twórcy dostaną dość czasu i innych zasobów, by dopiąć wszystko na ostatni guzik, serii Forza Horizon może nieoczekiwanie wyrosnąć pod bokiem naprawdę godny rywal – albo przynajmniej kusząca alternatywa. I tego nam wszystkim życzę.
Moja opinia o grze WRC Generations
PLUSY:
- znakomity model jazdy, wyraźnie lepszy niż w WRC 10;
- bardzo duża różnorodność atrakcyjnie zaprojektowanych tras;
- spory wybór samochodów;
- subtelne, ale odczuwalne ulepszenia grafiki i pracy kamery;
- bogate opcje konfiguracji gry;
- rozbudowany i wciągający tryb kariery…
MINUSY:
- …w którym od WRC 8 prawie nic się nie zmieniło;
- bardzo mało nowej zawartości względem poprzednich części i brak trybu 50-lecia z WRC 10;
- pomniejsze zgrzyty w fizyce, optymalizacji czy funkcji pilota.
OCENA KOŃCOWA: 8,5/10
ZASTRZEŻENIE
Przedpremierowy dostęp do gry otrzymaliśmy od dystrybutora.